"Wielkie Kino"

Qon

Eksperfekcjonista
VIP
Dołączył
21 Grudzień 2006
Posty
7 886
Punkty reakcji
184
Miasto
Alpha Centauri
Takie same zdanie mam o "Antychryście". Powiem jeszcze, że największe wrażenie na mnie zrobiła ta pierwsza, kilkuminutowa, czarno-biała scena.
Dokładnie o to mi chodziło. Scena nowatorsko sfilmowana i poruszająca emocjonalnie. U Hitchcocka strzelba wypalała na końcu filmu, u Triera wystrzeliła na początku.

Dokończyłem "Dyrygenta" Wajdy. Bardzo dobra rola Seweryna, dobra Gielguda, kiepska Jandy. Zagrała rozchwianą emocjonalnie kobietkę - wypadło to sztucznie, tym bardziej, że pozostali aktorzy zagrali OK. Film ogólnie niezły, pomijając megakłopoty z udźwiękowieniem. Nie wiem czy to kwestia filmu, czy tego konkretnego VCD.
 

elpablo

Tyran Okrucieństwa
Dołączył
6 Luty 2008
Posty
2 980
Punkty reakcji
53
Wiek
38
Miasto
Dark Wood
Albo ja sie starzeje albo... Antychryst nie zrobił na mnie większego wrażenia a im dłużej trwał ty bardziej mnie nużył, zgadzam sie ze początek byl niezły ale im dalej w las tym gorzej. Zawsze Tiera traktowałem jako słabszą europejską kopię Lyncha, ot facet lubujący się w w niekonwencjonalnej formie filmowej próbujący umieszczać jakieś przenośnie, symbole, metafory. Cos takiego z jednej strony fascynuje odbiorce w koncu mozna się pobawic w interpretacje tego co autor miał na myśli, a z drugiej strony jesli obraz jest przeładowany symboliką zaczyna sie nuda i tak jest z Antychrystem.
 

1699850

Chadzam sam, bez stada. Tak lubie, to mi odpowiada
Dołączył
8 Listopad 2006
Posty
6 585
Punkty reakcji
107
Wiek
37
Miasto
54.5°, 17.7°
Co kto lubi.
Symbolika raz nudzi, raz nie nudzi. Wszystko zależy w jakiej oprawie jest podana. Jeszcze klucza nie znalazłem do tego u siebie.

Antychryst to:
1 Początkowa świetna scena.
2 Następnie "Trzy kolory: Niebieski" Kieślowskiego
3 Później przechodzimy w "Opętanie" Żuławskiego
4 Kończy się wszystko niejednoznacznym zakończeniem, jakie lubie najbardziej.

Po pierwsze - spodobał mi się klimat i estetyka. Historia mnie zaciekawiła, a metafory zaintrygowały. Treść jaką z tego filmu odczytałem uważam również za interesującą. W skali 1-10 dał bym filmowi 8.5


Trier może z 2 filmy miał styl Lyncha przypominające.
Element Zbrodni, troszkę Antychryst i serial Królestwo.

Lynch to forma, klimat i surrealizm. Trier bardziej na treści próbuje się skupiać i do tego uwielbia szokować.
 

Qon

Eksperfekcjonista
VIP
Dołączył
21 Grudzień 2006
Posty
7 886
Punkty reakcji
184
Miasto
Alpha Centauri
Fakt, że film po pierwszej scenie stopniowo zaczął się robić nudnawy, ale kontrast też ma swoją funkcję. A ja powiem szczerze, że zbyt byłem zmęczony, żeby zastanawiać się nad symboliką a film i tak mi się podobał. Jest natomiast wiele filmów, z których bez żmudnego rozkminiania metafor wiele się nie wyniesie. Jakbym był dysponującym full wolnego czasu nastolatkiem może miałbym inne podejście, ale na tę chwilę wolę "Antychrysta" od "Inland Empire" Lyncha
 

1699850

Chadzam sam, bez stada. Tak lubie, to mi odpowiada
Dołączył
8 Listopad 2006
Posty
6 585
Punkty reakcji
107
Wiek
37
Miasto
54.5°, 17.7°
Różne filmy są dobre na różne chwile. Dłuższe filmy warto rozdzielić sobie na kilka dni.

Też wolę "Antychrysta" niż "Inland Empire", mimo, że poświęciłem kiedyś sporo czasu na ten film.
 

Jan50

Nowicjusz
Dołączył
11 Listopad 2009
Posty
85
Punkty reakcji
1
Ambitne : Bandyta , Knocking heaven door ,
Gangsterskie : Ojciec Chrzestny , prawo bronxu , zycie Carlita , Chłopcy z Ferajny , Kasyno
Sensacyjne : dużo by wymieniac ale napewno - Infiltracja
Romantyzm połączony z lekkim humorem - Koktajl , Hitch
Długo by wymieniac dobre filmy - podałem tylko te które przyszły mi do głowy w danej chwili :)
 

elpablo

Tyran Okrucieństwa
Dołączył
6 Luty 2008
Posty
2 980
Punkty reakcji
53
Wiek
38
Miasto
Dark Wood
Lynch i Tier szukają zła w człowieku i swoimi środkami artystycznymi które sa niebanalne próbują je pokazać, to właśnie ich łaczy. Tyle tylko że ja wolę ten swiat Lyncha z pogranicza surrealizmu i oniryzmu. Mnie Inland Emipire też nie zachwycił, za długi i momentami nużący, zresztą dla mnie wszytko co najlepsze Lynch pokazał w świecie Twin Peaks, żaden wsześniejszy ani późniejszy jego film mnie tak nie zachwycił, wielu fanów Lyncha uważa ze to Zagubiona autostrada i Mulholland drive to jego najlepsze dzieła z czym sie nie zgadzam ale to tylko subiektywna ocena. Mam zamiar niedługo zrobic sobie kilkudniowy seans z Lynchem dla przypomnienia sobie jego filmów, przy okazji moze jakieś nowe interpretacje wpadną mi do głowy.
Co do dobrego początku Antychrysta i stopniowego spadania poziomu reszty filmu to właśnie coś podobnego mozna znaleść u Lyncha. Twin Peaks:FWWM początek jest świetny, film zaczyna sie knocić gdy kamera wjeżdża już do samego świata Laury, pilot Twin Peaks to też genialny początek ale myśle ze można było w późniejszym etapie filmu wycisnąć z niego jeszcze wiecej. W tym Lynch i Tier przypominają mi facetów, którzy na początku wyrzucają mase kolorowych piłeczek które wciągają widza ale okazuje się że później wszystkich ich nie potrafią złapać. Tacy filmowi szarlatani.
"Bandyta" Dejczera to film do którego zawsze chętnie wracam, fajny klimat, gra Schweigera. Ale to co najlepsze to muzyka Lorenca, cos niesamowitego chyba najlepszy soundtrack zrobiony przez Polaka.
 

Qon

Eksperfekcjonista
VIP
Dołączył
21 Grudzień 2006
Posty
7 886
Punkty reakcji
184
Miasto
Alpha Centauri
Lynch i Tier przypominają mi facetów, którzy na początku wyrzucają mase kolorowych piłeczek które wciągają widza ale okazuje się że później wszystkich ich nie potrafią złapać.
Co do Lyncha - coś w tym jest. Jeśli chodzi o Triera to nie bardzo - potrafi być oszczędny w środkach wyrazu.
 

Neithan2

Nowicjusz
Dołączył
24 Październik 2009
Posty
174
Punkty reakcji
2
Wiek
32
"Fight Club"- film który miażdży. Ja każdy nowy tydzień zaczynam od jego oglądnięcia. Opowiada on bardzo ciekawą historię znudzonego człowieka który jako jednostka jest w stanie dokonać wszystko.
 

Qon

Eksperfekcjonista
VIP
Dołączył
21 Grudzień 2006
Posty
7 886
Punkty reakcji
184
Miasto
Alpha Centauri
Fakt, że film za pierwszym razem mnie rozwalił, ale nie odczuwam potrzeby obejrzenia go więcej niż 2 razy.
 

Caleb

VIP
VIP
Dołączył
3 Maj 2007
Posty
8 989
Punkty reakcji
206
A ja bym sobie obejrzał. Widziałem go raz, dawno temu. Fakt faktem, można mówić same dobre rzeczy.

A dziś 3-ci raz ,,Lot nad kukułczym gniazdem". Świetna rzecz, choć zbyt spłycona jeśli porównać z oryginałem.
 

Neithan2

Nowicjusz
Dołączył
24 Październik 2009
Posty
174
Punkty reakcji
2
Wiek
32
"Piękny umysł" też był bardzo dobrym filmem. Filmy opowiadające o ludziach mających schizofremię mają coś urzekającego i są zaskakujące.
 

1699850

Chadzam sam, bez stada. Tak lubie, to mi odpowiada
Dołączył
8 Listopad 2006
Posty
6 585
Punkty reakcji
107
Wiek
37
Miasto
54.5°, 17.7°
Mi "Piękny umysł" się nie podobał. Za dużo tanich hollywoodzkich chwytów.

"Fight Club" - widziałem dwa razy dość już dawno temu. Całkiem dobry, ale czegoś mi w nim brakowało, lub ewentualnie czegoś było za dużo, do pełni szczęścia.
 

1699850

Chadzam sam, bez stada. Tak lubie, to mi odpowiada
Dołączył
8 Listopad 2006
Posty
6 585
Punkty reakcji
107
Wiek
37
Miasto
54.5°, 17.7°
"Nosferatu wampir" Herzog - niezły film w stylu starych, przedwojennych horrorów. Standardowa historia o Draculi. Parę bardzo fajnych scen.

"Fitzcarraldo" Herzog - przyzwoity film o sile ludzkich marzeń. Kinski świetnie gra (największy chyba atut filmu) człowieka, którego marzeniem jest zbudować operę w, w której wystąpi jego ullubiony tenor w środku amazońskiej dżungli. Aby to osiągnąć podejmuje się karkołomnego zadania... Twórcy ponoć na głowie stawali żeby nakręcić ten film. Parę scen robi wrażenie.

Mimo wszystko dalej nie przekonałem się do twórczości Herzoga.


"Broken Flowers" Jarmusch - oj, chyba jeden z lepszych jego filmów (a bardzo lubię jego styl).
Introwertyczny, flegmatyczny, samotnik, podstarzały już "Don Juan", po odejściu kolejnej swojej kobiety, otrzymuje anonimowy list od którejś z jego byłych dziewczyn sprzed 20 lat, w którym został poinformowany, że miał syna, który właśnie uciekł z domu aby odszukać swojego ojca.
Za namową swojego sąsiada, niezbyt entuzjastycznie wyrusza na poszukiwania jego matki (odwiedza swoje byłe dziewczyny z tego okresu).

Przebieg i zakończenie było dokładnie takie jak to sobie na początku filmu wymarzyłem. Poza tym:
1. Świetna muzyka.
2. Genialna gra Murraya
3. Jak zawsze u Jarmuscha fantastyczne szczegóły, pojedyncze malutkie sceny, spojrzenia i epizody.

No i klimat, klimat, klimat - charakterystyczny Jarmuschowy klimat.

"Człowiek, którego nie było Coenowie - przez pierwsze 40 minut trochę się nudziłem. Później było coraz lepiej, na świetnej ostatniej scenie kończąc. Bardzo dobry, tylko ten początek... Cóż, przy ponownym oglądaniu powinno być jednak lepiej (bo nie poczułem jeszcze idei filmu, a więc i nie mogłem się zainteresować wydarzeniami na ekranie)
Stylizowany na stare, czarnobiałe filmy noir historia "Człowieka, którego nie było" - zwykłego fryzjera, niebywałego milczka i introwertyka. Morderstwa nie zabrakło.
Uwaga - najmniej dynamiczna akcja z wszystkich filmów Coenów jakie do tej pory widziałem (w zasadzie brak akcji).

"Volver" Almodovar - niezły, fajnie zrobiony, ale scenariusz mi trochę nie odpowiadał.

To był początek maratonu Almodovarowego, który planuje kiedyś w grudnio sobie urządzić (w 8 jego filmów się zaopatrzyłem). Do tej pory nigdy specjalnie mnie nie urzekł. Żadnych rewelacji się również nie spodziewam.

No i dwa razy Woody Allen:
"Wszystko co chcielibyście wiedzieć o seksie" - nie podobał mi się. Zdecydowanie nie moje poczucie humoru. Dwa razy może się uśmiechnąłem, a poza ewentualną właściwością uśmiechotwórczą nie widzę innych wartościowych cech tego filmu.
Ostatni epizod najlepszy. To z owcą - bez komentarza.
Takie trochę nieudane Monty Pythonowanie moim zdaniem.


"Hannah i jej siostry" - zdecydowanie poważniejszy film Allena, ale dalej z całkiem sporą liczbą komediowych zagrywek. Poza tym: obyczajówko-dramat o związkach i nie tylko. Podobał mi się.
 

Qon

Eksperfekcjonista
VIP
Dołączył
21 Grudzień 2006
Posty
7 886
Punkty reakcji
184
Miasto
Alpha Centauri
"Broken Flowers" Jarmusch - oj, chyba jeden z lepszych jego filmów (a bardzo lubię jego styl).
Introwertyczny, flegmatyczny, samotnik, podstarzały już "Don Juan", po odejściu kolejnej swojej kobiety, otrzymuje anonimowy list od którejś z jego byłych dziewczyn sprzed 20 lat, w którym został poinformowany, że miał syna, który właśnie uciekł z domu aby odszukać swojego ojca.
Za namową swojego sąsiada, niezbyt entuzjastycznie wyrusza na poszukiwania jego matki (odwiedza swoje byłe dziewczyny z tego okresu).

Przebieg i zakończenie było dokładnie takie jak to sobie na początku filmu wymarzyłem. Poza tym:
1. Świetna muzyka.
2. Genialna gra Murraya
3. Jak zawsze u Jarmuscha fantastyczne szczegóły, pojedyncze malutkie sceny, spojrzenia i epizody.
Noż kurdesz. Parę razy mówiłem żonie, że chyba nie oglądaliśmy tego filmu, a ona wciąż mi ściemnia, że tak. No chyba, że ja wtedy spałem... Anyway, kompletnie nie pamiętam motywu, o którym piszesz, więc muszę skołować ten film.

"Volver" Almodovar - niezły, fajnie zrobiony, ale scenariusz mi trochę nie odpowiadał.

To był początek maratonu Almodovarowego, który planuje kiedyś w grudnio sobie urządzić (w 8 jego filmów się zaopatrzyłem). Do tej pory nigdy specjalnie mnie nie urzekł. Żadnych rewelacji się również nie spodziewam.
Jak już przy temacie żony jesteśmy - jeden z jej ulubionych reżyserów. Mówi, że za.je.biaszczo kmini kobiece spojrzenie na świat. Coś w tym jest, zdaje się, że Pedro woli panów, a na pewno dużo takich chłopaków daje jako bohaterów swoich filmów. Mimo wszystko bardzo go cenię, ale jego filmy są do siebie dość podobne, czasem mi się mylą. Do tego miewam po nich przesyt gejostwa :p. Wracając do "Volvera" całkiem niezły, nawet byliśmy na nim w kinie, ale fakt, że scenariusza można się tu i ówdzie czepnąć. Jeśli chodzi o Pedro to polecam komedię o zakonnicach, "Pośród ciemności" czy jakoś tak.
 

1699850

Chadzam sam, bez stada. Tak lubie, to mi odpowiada
Dołączył
8 Listopad 2006
Posty
6 585
Punkty reakcji
107
Wiek
37
Miasto
54.5°, 17.7°
Coś w tym jest, zdaje się, że Pedro woli panów, a na pewno dużo takich chłopaków daje jako bohaterów swoich filmów. Mimo wszystko bardzo go cenię, ale jego filmy są do siebie dość podobne, czasem mi się mylą. Do tego miewam po nich przesyt gejostwa
Dlatego właśnie trochę boję się o moją kondycje psychiczną po obejrzeniu tych 8 filmów :)

A tak na poważnie, to po opisach filmów już raczej widzę, które mi się najprawdopodobniej nie spodobają - te przegejowane i przetranwestytowane. Choć znowu takie "Wszystko o mojej matce" z rekordową jak dla mnie ilością tranwestytów na metr kwadratowy - i tak dość nieźle mi się oglądało.
W ogóle na razie wjego filmach widzę tendencję do lekko naciąganych i na pierwszy rzut oka nie do końca przemyślanych scenariuszów. Nie wiem czy robi to specjalnie, czy inaczej nie potrafi.
 

elpablo

Tyran Okrucieństwa
Dołączył
6 Luty 2008
Posty
2 980
Punkty reakcji
53
Wiek
38
Miasto
Dark Wood
"Prosta historia" jestem właśnie na etapie zapoznania sie z całym dorobkiem Lyncha, a przyznam szczerze do tego filmu sięgnąłem pierwszy raz. Wczesniej wiele o nim słyszałem że kompletnie nielynchowski dlatego niezbyt dobry. Wczoraj siadłem obejrzałem i stwierdzam ze bije on na głowe taką Zagubioną autostradę która w moim odczuciu była robiona zbytnio pod widzów żeby ich udobruchać po krytyce TP:FWWM. Prosta historia jak sam tytuł brzmi jest kompletnie prostym, liniowym filmem, o ludzkim przemijaniu i to jest w tym najlepsze. Nie ma tu miejsca na reżyserskie sztuczki. Genialne role Farnswortha i Sissy Spacek. Do tego jak zwykle świetna prosta muzyka Badalamentiego z elementami swojskiego jankeskiego klimatu. Absolutnie nie zmarnowałem prawie tych dwóch godzin.
 

1699850

Chadzam sam, bez stada. Tak lubie, to mi odpowiada
Dołączył
8 Listopad 2006
Posty
6 585
Punkty reakcji
107
Wiek
37
Miasto
54.5°, 17.7°
Też lubie "Prostą Historię"
Jedynie pare scen mi sie nie podobalo (delikatnie infantylnych), ale na prawdę bardzo było ich mało.
Poza tym zgadzam się całkowicie z tym co o "Straight Story" napisałeś (a i tytułfajny, bo przecież Alvin Straight byl glownym bohaterem)

A z tym, że bije na głowę "Zagubioną Autostradę"? hmm... Co kto lubi.
Mulholland Drive, Zagubiona Autostrada i Eraserhead to moim zdaniem absolutnie najlepsze rzeczy, które spod ręki Lyncha wyszły. Wszystko inne - daleko w tyle (w ogóle 2 z tych filmów są chyba moimi ulubionymi filmami sposrod wszystkich jakie do tej pory widzialem).

Moim zdaniem trudno mówić o udobruchaniu krytyki "zagubiona autostrada", bo i wcześniej podobnego filmu nie stworzył. Skad mial wiec wiedziec czym ja udobrucha? Poza tym - Zagubiona Autostrada była bardzo zle przyjeta i finansowo chyba ledwo sie zwróciła. (pewnie dla tego, ze nie byl Twin Peaksowa, ani "Dziko sercowa")
 

Caleb

VIP
VIP
Dołączył
3 Maj 2007
Posty
8 989
Punkty reakcji
206
Z ambitniejszych to drugi raz Podziemny Krąg. Tu nie ma co dodawać specjalnie, bo dużo osób zna.
Natomiast wreszcie się wziąłem za The Doors. Bardzo fajna, zarazem pokręcona (dragi robią swoje) biografia Jima Morrisona. Barwne zdjęcia i klimatyczna muzyka wiadomego zespołu. Warto.
 
Do góry