Dużo wolnego czasu, to i było dużo filmów:
"Wnętrza" Allen - w 100% poważny film Allena. Dramat psychologiczny w trochę bergmanowskim stylu. Relacje między 3 siostrami, a ich rodzicami (szczególnie - matką z niezupełnie zdrową psychicznie matką). Bardzo mi się podobał.
"Koniec Hollywood" Allen - komedia i to moim zdaniem najzabawniejsza, zaraz po "Annie Hall". Świetna zabawa.
Woody gra reżysera przechodzącego od paru lat kryzys twórczy. Jego była żona jednak załatwia mu pracę nad wysokobudżetowym filmem, od sukcesu którego będzie zależeć cała jego kariera...
"Tajemnica morderstwa na Manhattanie" Allen - komedia kryminalna. Ten film średnio mi się podobał. Momentami mnie nużył, a typowo Allenowe żarty również bywały śmieszniejsze.
Żona postaci granej przez Allena podejrzewa, że sąsiad maczał palce w śmierci swojej żony...
"Mężowie i żony" Allen - rewelacja. Jak do tej pory jest to film Allena, który najbardziej mi się podobał. Wyraźna inspiracja "Scenami z życia małżeńskiego" Bergmana - na początku nawet myślałem, że będzie to remake. Po paru początkowych scenach okazuje się jednak, że Woody całkowicie idzie swoimi drogami.
O ile "Sceny z..." uważam, za film "mądrzejszy", to "Mężowie i żony" oglądało mi się dużo, dużo lepiej.
O czym jest ten film? O małżeństwach i ogólnie związkach damsko-męskich. Allen przygląda się im wnikliwie i dogłębnie, skłaniając ku arcyciekawym wnioskom.
Wszystko zaczyna się jak u Bergmana - do szczęśliwego na pozór małżeństwa przychodzi para najbliższych znajomych i oświadcza im, że się rozwodzą. Ta wiadomość doprowadza do kryzysu również w ich małżeństwie, ale to dopiero wierzchołek góry lodowej.
"Purpurowa Róża Kairu" Allen - duży plus za oryginalność i bardzo dobre zakończenie. Mimo wszystko raczej minus za całą resztę. Nie śmieszył mnie, niezbyt zainteresował.
Niezbyt rozgarnięta, nieśmiałą, niezbyt szczęśliwie zamężna wielbicielka kina po raz kolejny ogląda film "Purpurowa Róża Kairu". W pewnym momencie zauważa to jeda grającym w nich postaci i wychodzi z ekranu...
Wrażenie było mniejsze zapewne również dlatego, że wcześniej oglądałem "Ucieczkę z kina Wolność", w którym to Marczewski jawnie wykorzystał motyw z filmu Allena.
Prawdę mówiąc - film Marczewskiego dużo bardziej mi się podobał.
"Drakula" Coppola - nierówny. Parę naprawdę bardzo fajnych scen niestety została wypełniona niezbyt porywającą, typowo hollywoodzką treścią.
"Rumble Fish" Coppola - fajny klimat, zdjęcia i dużo symboliki i metafor. W maksymalnym uproszczeniu: młody uliczny zabijaka jest zafascynowany emerytowanym ulicznym zabijaką, swoim bratem. Przez dużą część filmu wędrujemy w pijackim marszu po mieście z bohaterami, wypełnionym od czasu do czasu ciekawymi wypowiedziami. Podobał mi się.
"Niebo" Tykwer - scenariusz Piesiewicza i Kieślowskiego, który miał zapoczątkować serię niebo, czyściec, piekło, ale nie mógł zostać zrealizowany z powodu śmierci Kieślowskiego.
Cóż, przede wszystkim nie podobał mi się scenariusz. Reżyserowi, mmimo że spisał się na prawde przyzwoicie, nie udało się z tego scenariusza wykrzesać nic lepszego. Nie wiem czy Kieślowskimu by się to udało, ale patrząc na jego filmy, to wydaje mi się, że tak.
"Notorious" Hitchcock - film noir, szpiegowski - baardzo mi się nie podobał. Moim zdaniem - straszliwie nudny, a i wątek miłosny(w zasadzie główny) mocno nieświeży.
"Dni naszego szaleństwa" Kar-Wai Wong - bardzo mi się podobał. Jak do tej pory - najbardziej z pośród wszystkich filmów tego reżysera. Niesamowity klimat.
"Happy Together" Kar-Wai Wong - widzę, że reżyser ten zajmuje się jedynie tematami okołomiłosnymi. No ok, ważne, że robi to dobrze, oryginalnie i niepowtarzalnie. Tym razem głównymi bohaterami jest para gejów. Trzeba czasem odwracać głowę, na wiadomych scenach, ale jest naprawdę nieźle.
Wyżej wspomniane "Dni naszego...", czy "Spragnieni miłości" dużo bardziej mi się podobało, ale absolutnie nie żałuję czasu jaki na ten film poświęciłem.
"Złodzieje rowerów" de Sica - poruszający, nieckliwy, niepretensjonalny dramat. Włochy, ogromne bezrobocie - w pierwszym dniu nowej pracy głównemu bohaterowi ukradli rower (którego posiadanie jest niezbędnym warunkiem). Na nowy go nie stać. Z małym synkiem wyrusza na poszukiwania przedmiotu, od którego może zależeć być albo nie być rodziny.
Bardzo dobry, ale szczerze mówiąc niezbyt skłonił mnie do emocjonalnego zaangażowania, przez co i raczej mnie nie poruszył. No ale z tego co wiem, to ja należę w tym wypadku do zdecydowanej mniejszości.
Dodam jeszcze - w idealnym momencie zakończyli film.
"Bulwar zachodzącego słońca" - Wilder - Zdecydowanie najlepszy film noir jaki widziałem. Pewnie dlatego, że to więcej niż film noir.
Wszystko zaczyna się od policji wyławiającej ciała mężczyzny z basenu. Następnie cofamy się o parę miesięcy i oglądamy jak do tego doszło...
"Okręt" Petersen - zdecydowanie jeden z najlepszych filmów wojennych. Świetny klimat. 3.5h mijają szybo i przyjemnie. Przyczepić mógłbym się do odrobiny patosu, który w pewnym, momencie wkradł się do filmu, ale w porównaniu z innymi filmami wojennymi było tego tyle co nic.
"Las Vegas Parano" Gilliam - hmm, średniak. Cały film obserwujemy rozmaite narkotyczne wizje Deppa i del Toro. Wygląda wszystko naprawdę nieźle, przykuwa do ekranu, ale jakieś takie dość puste się wydaje.
"Choć goni nas czas" Reiner - dramato-komedia o umieraniu. Film niezły, ale z tych ckliwych i wyniosłych na końcu. Taki hollywoodzki styl robienia dramatów.
Tematyka przypominająca arcygenialne "Piętno śmierci" Kurosawy.
Dwóch ludzi chorych na raka ląduje w jednym szpitalnym pokoju. Gdy dowiadują się, że nie życia im pozostaje postanawiają stworzyć listę rzeczy, którą chcą zrobić przed śmiercią (typu - skoczyć na spadochronie, śmieć się do łez, zobaczyć coś majestatycznego), a następnie wyruszają aby ją zrealizować...
Ostatnie dwa filmy Almodovara z 8, w które jakiś czas temu się zaopatrzyłem:
"Prawo pożądania" Almodovar - bardzo mi się nie podobał. Jak w tytule - film o pożądaniu. Cała masa okropnych homoscen łóżkowych, trochę telenowelizująca fabuła + jakieś tam zmiany płci itp. Najgorszy film Almodovara.
"Drżące ciało" Almodovar - widziałem już parę lat temu. Bardzo dobry, bardziej mi się podobał niż wcześniej (choć również mi się podobał).
Cóż, Almodovar to na pewno dobry reżyser ale nie zaliczę go na pewno do ulubionych.
Najbardziej podobał mi się: "Porozmawiaj z nią".
Za bardzo dobre uważam również"Drżące ciało" no i może od biedy "Volver"
Niezłe: "Wszystko o mojej matce".
Średnie: "Zwiąż mnie" i "Kobiety na skraju załamania nerwowego"
Nie podobał mi się: "Złe wychowanie".
Bardzo niepodobały mi się: "Kika" i "Prawo pożądania"
Na pewno sięgnę kiedyś po pozostałe jego filmy.