Ned nie miał wyboru musiał podążyć za resztą, wszyscy ruszyli w stronę opuszczonej wioski. Wilczur prowadził, szedł spokoinym krokiem za jego ogonem kroczyli kolejno-Antinua, Belial, Alaukar oraz Ned wszyscy milczeli, zaufali wilczurowi i szli za nim bez sprzeciwu. Wciaz towarzyszyla im ciemność i przeraźliwe jęki prastarych entów, noc była rozległą wydawało się, że słońce już nie wzejdzie. Byli już blisko celu, widać było w mroku światło pochodni, które rozpalone były na skraju zgruzowanej wioski leśnych elfów. Wilk doprowadził drużynę pod samą szczelinę w której była uwięziona Ginaste, dwa wilczury spoczywające przed szczeliną zerwały się na równe nogi widząc, że ktoś nadchodzi. Pochodnie na skraju wioski wygasły, płomień rozpalił się teraz na pochodniach umieszczonych po obu stronach szczeliny. Wszędzie panowała ciemność, tylko centrum ruin przed grotą było oświetlone.
Zagajnik Thac'zil opuścił nawet Taur niepokoił się faktem, że nikt nie wraca do obozowiska, ugasił on ognisko i ruszył powolnie w kierunku szlaku, który przetarli jego przyjaciele. Gdy przekroczył strumień zauważył dwa leżące cielska wilków, podniósł jedno w góre, a wtedy jego oczy ujrzały niesamowity spektakl z wilczura uszła dusza otoczona błękitą aurą, blask rozświetlił pobliskie drzewa, dusza kształtem przypominała elfa. Prastary drzewiec powtórzył czynność z drugim wilkiem, jego oczy ponownie ujrzały niepowtarzalny blask błękitu. Przypomniał on sobie wtedy o swoim dawnym przyjacielu. Elghinn kiedyś znał się bardzo dobrze z Tauraem, oboje rozmyślali godzinami, Taur wiedział o nikczemnym czynie swojego przyjaciela iż uwięził on niewinne leśne elfy w cielskach czarnych jak smoła istot.