Grupą wyjściową dla organizmów lądowych były organizmy trzonopłetwe. W okresie dewonu wykształciły płetwy, które nie tylko umożliwiały poruszanie się w wodzie, ale i na lądzie. Sam proces porzucenia środowiska wodnego był długotrwały, a zaczął się od strefy przyrzecznej. Samą różnorodność gatunkową warunkuje rozwój, brnięcie naprzód. Selekcja naturalna oraz proces mutacji sprawił, iż ryby trzonopłetwe zaczęły wykształcać w sobie zdolność do oddychania tlenem zawartym w atmosferze - było to związane z niedoborami tlenu podczas przebywania w środowisku lądowym - to tak najprościej mówiąc. Cała historia jest o wiele dłuższa i bardziej złożona. na co jednak pragnę położyć nacisk: Pogorszenie się warunków egzystencji popchnęło dany organizm do przystosowania się. Początkowo płaska budowa ciała, zaczęła przybierać kształt 'dłuższy' niż 'szerszy'. Zmianom uległy szkielet - a co za tym idzie sposób poruszania się oraz polowania i odżywiania, płuca - początkowo były gąbczaste o większej powierzchni. W miarę ewolucji przybrały ówczesny kształt.
Pamiętaj, że świat przyrody jest bardzo brutalny - jedne organizmy zostały wypchnięte na ląd przez inne, a te inne, wyszły na ląd w poszukiwaniu przestrzeni oraz (o ironio) środowiska sprzyjającemu rozrodowi, bez antagonizmów. Wtedy również zaczęła się ewolucja białka OC-17, gdzie same komórki jajowe podlegały zmianie. Początkowo jajo nie wymagało wapiennej osłony i pochodne tego białka wchodziły w skład błony otaczającej komórki rozmnażającego się organizmu w wodzie. W miarę, jak organizmy zaczęły wychodzić z wody, głównym czynnikiem nadającym kształt błonom było białko OC-17. Obecnie białko to znajduje się pod powierzchnią wapiennej skorupki oraz w znacznej mierze w białku nie tylko jaja kurzego. Cóż, mam nadzieję, że dość prosto to przedstawiłam. Przepraszam za brak szczegółów, ale chcę skupić się na konkretnym dylemacie danego tematu.
Co do boskiej cząstki - Podejrzewano jej istnienie już w latach '60. Samą cząstkę w jednym z przemówień (zarazem pierwszym na temat owej teorii), nazwano ją 'goddamn' czyli 'tą przeklętą' cząstką - w domyśle 'tą cholerną cząstką, której nie da się uchwycić', a nie że była przeklęta. Bosą, zaczęto ją nazywać po tym, jak reporterzy przekręcili owo wyrażenie. Pomyłka pokutuje do dziś, ale przemianowano ją na korzyść, gdyż była ostatnim elementem układanki Modelu Standardowego. Na razie nic więcej na ten temat nie powiem - zobaczymy, jakie wyniki wykażą badania własności owej cząstki elementarnej. Jeśli chcesz dalej dyskutować na ten temat, zapraszam do tematu 'Bozon Higgsa'.
Tak na marginesie - W warunkach laboratoryjnych, po odtworzeniu warunków panujących na Ziemi w okresie tworzenia się cegiełek życia z materii nieorganicznej, zdołano 'stworzyć' trzy z czterech zasad azotowych tworzących DNA.