Filmy któe widziałem w tym miesiącu - dużo ich, bo i wyjątkowo dużo czasu poświęcałem na ten rodzaj przyjemności. W tym miesiącu po raz pierwszy obejrzałem jakieś filmy Allena, cóż lepiej późno niż wcale. W dodatku postanowiłem sięgnąć po kilka znanych i popularnych, dość nowych filmów, których to zwykle unikałem.
"Zelig" Allena - oryginalny, zabawny, niegłupi - jednak im bliżej końca tym wrażenie było mniejsze (pomysłu nie wystarczyło na cały film)
"Annie Hall" Allena - rewelacja. Człowiek przy tym się i uśmieje i głową popracuje. Brawa.
"Nieustające wakacje" - jeden z najsłabszych filmów Jarmuscha, jak na debiut jednak nie jest źle (już jego styl tu widać).
"Trainspotting" Boyla - nic specjalnego.
"Austeria" Kawalerowicza - niezły, klimatyczny, jednak poza świetnym zakończeniem dużego wrażenia na mnie nie zrobił.
"Gran Torino" Eastwooda - film miał duży potencjał, jednak wyszedł średniak
"Twarzą w twarz" Bergmana - dobry, może nawet bardzo dobry, ale Bergman miał dużo lepsze. Podobny - "Wstręt" Polańskiego dużo bardziej mi się podobał(a Polański nie miał Liv Ullmann)
"Człowiek na torze" Munka - nie potrafił mnie zainteresować (tudzież - nie potrafiłem się nim zainteresować).
"Eroica" Munka - bardzo dobry. Komedia, dramat, psychologiczny - wszystko na bardzo wysokim poziomie. Jeden z lepszych polskich filmów z 2WŚ w tle.
"Apocalypto" Gibson - tak jak napisał tu wcześniej Qon - jedynie fabuła bardzo słaba. Niestety przeciętniak.
"Amelia" Jenuet - początkowo miałem nadzieje na coś oryginalnego, niestety w drugiej części filmu zredukowali wszystko do standardowej komedii romantycznej. Wielka szkoda.
"Jancio Wodnik" Kolski - bardzo dobra baśń-poetycka. Wciągnęła mnie jak trzeba (mimo braków w detalach).
"Instytut Benjamenta" braci Quay - ten film jest z gatunku magicznych. Stara się hipnotyzować obrazem. Jak ta hipnoza zadziała - zależy od człowieka. Na mnie działał w sposób niezwykły. Z nieznanych mi powodów w try migi zasypiałem na nim jak dziecko. Udało mi się go obejrzeć za 4 razem. Dziwne, bo i wizualnie mi się podobał i fabularnie mnie zaciekawił nawet.
Czegoś w nim (albo we mnie) jednak zabrakło...
"Przerwana lekcja muzyki" - nie zrobił na mnie specjalnego wrażenia.
"Bez przebaczenia" Eastwooda - przyzwoity, ale to na pewno nie jest "Wielkie kino"
"Zabójstwo" Kubricka - dobry jak na film noir, ale absolutnie nie "Wielkie kino"
"Nazarin" Bunuel - jak do tej pory - najbardziej mi się podobał spośród jego filmów. Bardzo dobry - w dodatku zakończenie jakie lubię - przysparzające ból głowy.
Raoul D napisał:
"La Strada" Felliniego - czytając opis za wiele nie oczekiwałem. Film o miłości, zrobiony przez Felliniego może być trochę lepszy niż filmy o tej samej tematyce innych - tak myślałem. Okazało się że "La Strada" jest po prostu genialna. To nazywa się magia kina. Dawno nic mnie tak nie wciągnęło. Jeden z lepszych filmów jakie dane mi było zobaczyć.
Mógłbym się pod tym podpisać. Dodam jeszcze, że moje zaskoczenie potęgował fakt, że wcześniej widziałem jeden film Felliniego - "8.5" i mi się nie podobał.
"Absolwent" Nichols - jeden z najlepszych soundtracków w historii. Film bardzo dobry, poza zakończeniem, które rozczarowuje.