Ostatnio widziałem dwa niezwykle cenione filmy, które jednak mi się nie podobały:
"Hiroszima, moja miłosć" Resnais - romans w Hiroszimi kobiety i mężczyzny z piętnem traumatycznych wydarzeń z przeszłosci (smierc kochanka - żołnierza niemieckiego w dniu wyzwolenia jej miasta i smierc rodziny w wybuchu bomby atomowej). Mówi się, że w twórczosci Kar Wai Wonga widać inspiracje własnie tym filmem, szczególnie w "Spragnieni miłosci" (nie da sie tego nie zauważyć). I własnie porównując "Hiroszima..." z dużo późniejszym filmem Wonga łatwo mogę pokazać dlaczego ten pierwszy mi się nie podobał, podczas gdy drugi - tak.
W "Hiroszima..." miłosc i ogólnie uczucia były wyrażane w rozmaitych wyszukanych, czesto poetyckich słowach. U Wonga - obrazem, dzwiekiem. Szczerze nie trawie jakos takiej wlasnie paplaniny o miłosci. Bardzo źle mi się to kojarzy.
"Na nabrzeżach" Kazan - związkiem zawodowym dokerów kieruje mafia. Wiadomo - gnębi ludzi pracy niesamowicie, zabójstwa, bobicia itp. Jednym z ich goryli jest główny bohater filmu - były bokser. Po przyczynieniu się do pozbycia sie człowieka chcącego zeznawać przeciw szefowi związku - zaczyna miec powoli wyrzuty sumienia... Do tego dochodzi piękna siostra zamordowanego, ksiądz, który żarliwie stara się nakłonić pracowników do zeznawania i walki z przestępcami. Generalnie po 3' wiemy już jak film się zakończy. Do tego dochodzi ta charakterystyczna dla filmów wczesnego Hollywoodu sztucznosc i płytkosc w pokazywaniu "wielkich rzeczy". Brak jakichkolwiek głębszych rozważać. Na dodatek - film mocno lewicujący, z tanimi chwytami propagandowymi (nawet momentami przypominającymi mi "Pancernik Potiomkin"
). Generalnie widać, że reżyser był członkiem partii komunistyczcnej (ale też bez przesady, strasznie źle z tym nei jest - przy odrobinie wysiłku da radę na to przymknąć oko).
Największy atut filmu - Marlon Brando w głównej roli.
"Delicatessen" Pana Junet i Caro uważam że niedoceniony, i foch na dystrybutora że nie został odpowiednio wypromowany
Bardzo zdziwiłem sie nie tak dawno, gdy dałem zdjęcie z tego własnie filmu w temacie "Jaki to film" i nikt nie odgadł. Oryginalna czarna komedia, z jakims tam troche głębszym sensem, mająca potencjał trafienia w gusta sporej grupy ludzi. Mnie tam jakos szczególnie nie zachwycił, ale na pewno dobry film.
"Sanatorium pod klepsydrą" (swoją drogą, plakat powala na kolana!)
Chyba najbardziej zakręcony z polskich filmów. Szczególnie scenografia i zdjęcia zrobiły na mnie wrażenie.
"Inaczej niż w raju" Jima.
Uwielbiam ten film Jarmuscha (tylko "Truposza" cenię wyżej).
"Samotari" Powalają, i Japońscy turyści z aparatami przy rodzinnym obiedzie. Zupełnie jak w "rezerwacie".
Ja tam z Zelenki dużo bardziej wole "Opowiesc o zwyczajnym szaleństwie", "Rok diabła", czy nawet "Guzikowców". "Samotni" jak dla mnie - troche za mocno rasową komedie romantyczną przypomina, ale również mi się podobało.
I oczywiście "Cinema Paradizo" :zakochany: Które wzbudza we mnie nieopisane emocje.
Jak dla mnie - zbyt bajkowo-cukierkowe. Dużo bardziej lubię "Malena", w podobnym klimacie.
Moim zdaniem - zdecydowanie najsłabszy film Lyncha. Jestes fanem książki, czy po prostu film ci przypasował?