Ja już od czerwca zaczęłam się dziwnie czuć na myśl, że już za parę dni się pożegnam z moją klasą.
W klasach 1-5 byłam w klasie "b", ale to była taka klasa, że uważali mnie za gorszą tylko dlatego, że się najlepiej uczyłam. Na przerwach stałam sama, a "przypominali" sobie o mnie tylko wtedy, kiedy chcieli pożyczyć trochę kasy albo odpisać zadanie domowe :/. Nie wytrzymałam i zmieniłam klasę, tak że ostatni rok podstawówki byłam w klasie 6a.
I to był najlepszy rok w całej mojej podstawówce. Długo by opowiadać...
W każdym razie już dzień przed zakończeniem roku szkolnego zaczęło mi się robić strasznie smutno, a gdy kładłam się spać, stopniowo przypominał mi się cały rok i zasnęłam z łzami na policzkach. Na zakończeniu roku szkolnego zaczęłam mimo woli płakać, a niektóre osoby powstrzymywały się od płaczu. Na koniec zrobiliśmy sobie "grupowe" zdjęcie pod tablicą... Jak wróciłam do domu, to płakałam... Nie. Ja ryczałam chyba z godzinę. I tak następnych kilka dni. Spotkałam się jeszcze z paroma osobami... Tak że trochę mi przeszło.
Jednak w połowie wakacji, podczas sprzątania, znalazłam tekst jednej piosenki, którą śpiewaliśmy na zakończeniu roku. Pamiętam, że na muzyce chłopaki tak śmiesznie przekręcali jej słowa... Jak ponownie ujrzałam ten tekst, znowu zaczęłam płakać.
Dzisiaj nadal mam kontakt z wieloma osobami przez smsy, gg czy e-maile. Nie licząc jednego chłopaka, z którym chodzę obecnie do klasy, bo jego widzę prawie codziennie (nie licząc weekendów) i dość często rozmawiamy, od pewnego czasu nawet wspominamy "starą budę", jak on to mówi
![Smile :) :)](data:image/gif;base64,R0lGODlhAQABAIAAAAAAAP///yH5BAEAAAAALAAAAAABAAEAAAIBRAA7)
.
Moja klasa, ta z ostatniego roku podstawówki była niezapomniana. Do dzisiaj za nią tęsknię.