Wskaż, gdzie posłużyłem się argumentem "ad personam"? I nie tylko w dyskusji z Tobą, ale w całej mojej aktywności na Forumowisku?
Ja użyłem argumentu ad personam, bawią mnie językowe potyczki, ale wiem, że nie mogę ich nadużywać więc napisałem, że kończę - nie napisałem że Ty się nimi posługujesz (jest w tej dyskusji parę osób które prawią sobie uszczypliwości, dlatego użyłem liczby mnogiej).
Odnoszę wrażenie, że coraz bardziej tracisz kontakt z rzeczywistością.
Oooo i znalazł się wspomniany argument
![Stick Out Tongue :p :p](data:image/gif;base64,R0lGODlhAQABAIAAAAAAAP///yH5BAEAAAAALAAAAAABAAEAAAIBRAA7)
uważaj, bo od tej pory nie jesteś już czysty jak łza
Dla ludzi takich jak ja, Bóg nie jest śmiesznym czarodziejem z różdżką, ani niczym innym. Po prostu, nie istnieje. Pisz o tym co Ty sądzisz, nie wciskaj mi "dziecka w brzuch".
Przedstawiłem w przybliżeniu jak widzisz Boga w którego MY wierzymy (nie Ty, tylko MY).
Nie ingeruje powiadasz? To po co, modlisz się do niego pięć razy dziennie? Skoro nie interesuje Go zagłada naszego świata, tym bardziej ma w nosie, Twoje płaczliwe błagania. Może masz z Nim specjalne relacje? A to przepraszam, nie wiedziałem z kim wymieniam uprzejmości na forum.
Kolego - czytanie ze zrozumieniem: "nie ingeruje
w każdy jeden" to sformułowanie znaczy, że nie ingeruje w każdym możliwym wypadku, ale nie wyklucza Jego ingerencji. Ach ta dzisiejsza młodzież, wszystko kawę na ławę...
Jeśli z czymś "walczę", to z ludzką głupotą.
Traktujesz wiarę w istnienie Boga jako głupotę, idąc dalej takim tokiem rozumowania, ludzie wierzący są głupi - w ten sposób nazwałeś koncepcje istnienia Boga głupią, a mnie głupcem - czy to nie jest atak?
No tak. Vesemirus z byle kim nie gada! Znajduje wspólny język, jedynie z czytelnikami Biblii.
To wiele wyjaśnia.
Aleś mnie rozbawił - pisałeś o dziurze w teorii ("To typowy przykład umysłowej ekwilibrystyki uprawianej przez wierzących, gdy rzeczywistość nie przystaje do "teorii". ") o której nie masz pojęcia :] Dlatego poleciłem Ci pewne pozycje godne lektury - dla Twojego dobra, nie chcę, żebyś z siebie błazna* robił pokazując wszem i wobec swoją niewiedzę.
Takie zachowanie jest bardzo typowe dla ateistów - "oho jest zło na świecie, więc Boga być nie może" - potem ogłaszają to na forumowisku jako odkrycie które przekreśla sens wiary. W całej sprawie najśmieszniejsze jest to, że ani takie stwierdzenie nie jest odkrywcze, ani prawdziwe. Ojcowie Kościoła już parę ładnych wieków temu odpowiedzieli na te argumenty, a one wracają jak bumerang - z każdym ateistą który donośnie pisze o swoim wielkim odkryciu... :]
*Od razu zastrzegam, że ie nazwałem Cię błaznem. Zdarza się, że ktoś popełni błąd - jak ty to zrobiłeś, ale kiedy już temu komuś uświadomimy jego nielogiczne rozumowanie, a dana osoba będzie dalej tkwiła w swoim błędzie wtedy można mieć pełne prawo do nazwania tej osoby błaznem...
Na zakończenie mogę Ci powiedzieć, nie ograniczaj się wyłącznie do dzieł religijnych. Poszerz horyzonty, a od razu staniesz się innym, lepszym człowiekiem.
Starałem się, ale nie potrafiłem znaleźć żadnej książki ateistycznej która by:
a) Nie była napisana zjadliwym językiem,
b) Nie ośmieszała ludzi wierzących.
Wspominana przeze mnie twórczość Tomasza z Akwinu może być rozpatrywana jako dzieło filozoficzne, rozprawę teologiczną, czy też po prostu ciekawą książkę o sposobie myślenia średniowiecznego filozofa. Jak biorę do ręki książki Dawkinsa, zewsząd cieknie jad i kąśliwe uwagi.
Czemu wielcy myśliciele chrześcijańscy (ze wszystkich odłamów) potrafią pisać spokojnie, rzeczowo i jasno, a ateiści w swoich książkach (i wypowiedziach) stają się równie przyjaźni co politycy PiSu gdy nie wezmą pigułki na nerwy...