Witam serdecznie,
mam 29 lat. Mój łącznie 7-letni związek zakończył się w rok po ślubie. Okazało się, że moje tzw. żona miała romans, który zaczął się pół roku po ślubie i trwał kilka miesięcy.
Naturalnie rozwiedliśmy, jeszcze "rozwód" kościelny, ale to pikuś. Problem jest z przyszłością z kimś innym.
Nasz związek był udany. Zdrowie nam dopisywało, pieniędzy nie brakowało, podobne charaktery, zainteresowania. Były jakieś spory, ale naprawdę drobne. I jak to się mówi: nie szliśmy skłóceni spać. Tym bardziej szokiem był dla mnie romans żony. Po prostu kolega z pracy potrzebował pocieszenia, bo ciągle kłócił się ze swoją żoną, a moja "chciała spróbować kogoś innego". Serio to było jej wytłumaczenie...
Minął rok, problemem jest teraz, że nie potrafię zaufać nikomu. Okazało się, że niektóre (nie wszystkie), ale imprezy integracyjne w nowej pracy, zajęcia fitnessu to było np. bzykanko w hotelu. Nic nie wskazywało na JAKIEKOLWIEK problemy i gdyby nie przypadek, to pewnie do dzisiaj by się chędożyła na boku. Chodzi o to, że nie wyobrażam sobie, by moja przyszła partnerka coś ukrywała, była niedostępna, chodziła na jakieś imprezy beze mnie - a przecież nie mogę i nie zamierzam jej pilnować cały czas.
Pytanie do Was: czy zderzyliście się ze zdradą i czy też mieliście problemy z zaufaniem? Jak to pokonaliście? Czy to jakoś wpływało na Waszego kolejnego partnera?
mam 29 lat. Mój łącznie 7-letni związek zakończył się w rok po ślubie. Okazało się, że moje tzw. żona miała romans, który zaczął się pół roku po ślubie i trwał kilka miesięcy.
Naturalnie rozwiedliśmy, jeszcze "rozwód" kościelny, ale to pikuś. Problem jest z przyszłością z kimś innym.
Nasz związek był udany. Zdrowie nam dopisywało, pieniędzy nie brakowało, podobne charaktery, zainteresowania. Były jakieś spory, ale naprawdę drobne. I jak to się mówi: nie szliśmy skłóceni spać. Tym bardziej szokiem był dla mnie romans żony. Po prostu kolega z pracy potrzebował pocieszenia, bo ciągle kłócił się ze swoją żoną, a moja "chciała spróbować kogoś innego". Serio to było jej wytłumaczenie...
Minął rok, problemem jest teraz, że nie potrafię zaufać nikomu. Okazało się, że niektóre (nie wszystkie), ale imprezy integracyjne w nowej pracy, zajęcia fitnessu to było np. bzykanko w hotelu. Nic nie wskazywało na JAKIEKOLWIEK problemy i gdyby nie przypadek, to pewnie do dzisiaj by się chędożyła na boku. Chodzi o to, że nie wyobrażam sobie, by moja przyszła partnerka coś ukrywała, była niedostępna, chodziła na jakieś imprezy beze mnie - a przecież nie mogę i nie zamierzam jej pilnować cały czas.
Pytanie do Was: czy zderzyliście się ze zdradą i czy też mieliście problemy z zaufaniem? Jak to pokonaliście? Czy to jakoś wpływało na Waszego kolejnego partnera?