Z pęcherzem problemy są głównie przez:
a) siadanie pupskiem na zimnych murkach, ławkach, podłogach itp. itd.
b) przeziębienie nerek spowodowane wyziebieniem (np. nadmierny przewiew w nocy; źle osłonięte nerki zimą gdy jesteśmy spoceni pod gorącą kurtką)
c) niedopasowanie temperatury płynów które w siebie wlewamy
d) nadmierna ilość bakterii przyjmowanych wraz z napojami i jedzeniem
e) za mała ilość wody w organiźmie
Jak można zaradzić?
a) olejek kamforowy na nerki na noc
b) wyparzanie naczyń
c) zmniejszenie ilości napojów z lodówki
d) zwiększenie ilości wody wypijanej za dnia do minimum 1,5L dziennie
no i jeszcze jedno... najbardziej "DZIKIE"
Nie susiamy w krzakach w przeciągu
A co do morsowania to tylko pierwsze razy są tragiczne no i samo wejście do lodu
ale potwierdzam że to naprawdę działa.
Mój pradziadek był morsem do ostatniej chwili. Chlał czysty spirytus, kopcił dwie paczki fajek bez filtra dziennie i umarł w wieku 96 lat.
U mnie od lat zimowe przeziębienia, choróbska i podobne objawiają się tylko i wyłącznie leciuteńkim katarkiem na okres nie dłuższy jak 5,6 dni ale to tylko gdy przychodzi pierwsz śnieg i mrozy.
Nie ma kaszlu, gorączki i podobnych a morsuję od ponad 20lat i naprawdę przysięgam na Boga że u doktorka ostatni raz byłem w podstawówce i to po lewe zwolnienie
(nie liczę badań okresowych które sam sobie robię co 2,3 lata)
Prócz morsowania dbam też o witaminki. Od ponad 25 lat dzień w dzień pół litra soku własnej roboty (wieloowocowego). Pożeczki, agrest, jabłka, gruszki, cytrusy i wszystko co da się znaleźć i wcisnąć w sokowirówkę.
A co do żarcia to moja rodzina jest po całości mega mięsożerna. Wydaje mi się że człowiek "ssak" musi mieć padlinę i współczuję tym którzy żyją tylko na "krzakach".
Znam takowe osoby. Jogurcik + pomidorek = śniadanie a potem kwiczy w kolejce do apteki..