Bling_King
Nowicjusz
Wasza drużyna siedziała w karczmie "Pod Pękniętą Strzałą" była to stara zatęchła speluna która została ochrzczona karczmą chyba tylko przez widzimisię właściciela. Jak zwykle wybraliście stolik w koncie rozłożyliście mapę i rozmyślaliście o następnych poczynaniach drużyny. Mijały godziny a wy nadal nie mieliście żadnego pomysłu, aż nagle drzwi do karczmy otworzyły się z hukiem wbiegającej do niej postaci jaką był człowiek ubrany w tanie roboczy strój. Wasza drużyna skierowała oczy na niego i usłyszała wrzaski.
-Boże ratunku.... mordują, nasza wioska, moja rodzina. Krzyczał drżącym głosem ów człowiek
-Spokojnie proszę usiądź koło nas i opowiedz co się stało. Powiedział spokojnym głosem Aramiel
Postać usiadła obok niziołka i zaczęła mówić coraz spokojniej.
-Przyszli z gór. Było ich z 10-12 nie powiem dokładnie. Wyglądali na zwykłych podróżników z północypo rozejrzeniu weszli weszli do karczmy "U Brodatego Hodmira". Na początku spokojnie podeszli do właściciela karczmy jakim był krasnolud Hodmir, zamówili kilka kufelków i zaczeli rozmawiać aż Hodmir powiedział coś w stylu robiłem co się dało i w tym momencie jego głowa spadła na ziemie. Ogromny człowiek miał z 2 metry wzrostu trzymał w ręce zakrwawiony topór i rzekł rozwścieczony "Z dymem puścić wszystko z dymem". I wtedy się zaczeło. Wszyscy uciekaliśmy jesteśmy tylko mała wioską rolników, zrozumcie nie umieliśmy się bronic proszę pomóżcie mi jestem wstanie zapłacić każdą cenę proszę oni maja moją rodzinę.
-Hmm co wy na to. Rzekł Redgar dopijając piwo.
-No cóż i tak niczego do roboty nie mamy ruszajmy. Powiedział z błyskiem swych przebiegłych oczach Termial.
-Ten człowiek potrzebuje pomocy musimy iść. Z prawdziwą pasją w głosie wykrzyczał Aramiel.
-No cóż gdzie złoto tam i ja. Rzekł Lothar bawiąc się swym sztyletem.
-Jak zwykle ja mam gó**o do powiedzenia.... no ale cóż mój głos i tak nic nie zmieni choćmy. Powiedział zdenerwowany Eberth choć jego wściekłość wynikała nie z niewyrozumiałości towarzyszy a z mocno rozcieńczonego piwa które dla takiego smakosza jak on było wręcz obelgą.
-Dziękuje niech wam Bóg błogosławi. Chocmy czym prędzej do wioski daleka droga. A tak wogóle jest Teomir. Powiedział zdyszanym głosem Teomir.
Szliście jakieś 5 godzin aż w końcu dotarliście na miejsce. Zobaczyliście wielki głąb dymu unoszący się nad wioską i 7 uzbrojonych po zęby bandytów.
-Teomirze schowaj się my to załatwimy. Rzekł Redgar.
-No to potańczymy. Parskną Eberth.
Zaatakowaliście bandytów........
Redgar-Straciłeś 3 sztuki złota na piwo w karczmie. Nic nie zyskałeś. Twój stan to gotów do walki. Opisz swoje poczynania.
Aramiel-Straciłeś 2 sztuki złota na butelkę wody w karczmie. Zyskałeś do połowy pełną butelkę z wodą. Twój stan to skoncentrowany. Opisz swoje poczynania.
Eberth-Straciłeś 6 sztuk złota na piwo w karczmie. Nic nie zyskałeś. Twój stan to podekscytowany. Opisz swoje poczynania.
Lothar-Nic nie straciłeś. Nic nie zyskałeś. Twój stan to skupiony. Opisz swoje poczynania.
Termial-Straciłeś 7 sztuk złota na dwa kieliszki taniego wina w karczmie. Nic nie zyskałeś. Twój stan to agresywny. Opisz swoje poczyniania.
-Boże ratunku.... mordują, nasza wioska, moja rodzina. Krzyczał drżącym głosem ów człowiek
-Spokojnie proszę usiądź koło nas i opowiedz co się stało. Powiedział spokojnym głosem Aramiel
Postać usiadła obok niziołka i zaczęła mówić coraz spokojniej.
-Przyszli z gór. Było ich z 10-12 nie powiem dokładnie. Wyglądali na zwykłych podróżników z północypo rozejrzeniu weszli weszli do karczmy "U Brodatego Hodmira". Na początku spokojnie podeszli do właściciela karczmy jakim był krasnolud Hodmir, zamówili kilka kufelków i zaczeli rozmawiać aż Hodmir powiedział coś w stylu robiłem co się dało i w tym momencie jego głowa spadła na ziemie. Ogromny człowiek miał z 2 metry wzrostu trzymał w ręce zakrwawiony topór i rzekł rozwścieczony "Z dymem puścić wszystko z dymem". I wtedy się zaczeło. Wszyscy uciekaliśmy jesteśmy tylko mała wioską rolników, zrozumcie nie umieliśmy się bronic proszę pomóżcie mi jestem wstanie zapłacić każdą cenę proszę oni maja moją rodzinę.
-Hmm co wy na to. Rzekł Redgar dopijając piwo.
-No cóż i tak niczego do roboty nie mamy ruszajmy. Powiedział z błyskiem swych przebiegłych oczach Termial.
-Ten człowiek potrzebuje pomocy musimy iść. Z prawdziwą pasją w głosie wykrzyczał Aramiel.
-No cóż gdzie złoto tam i ja. Rzekł Lothar bawiąc się swym sztyletem.
-Jak zwykle ja mam gó**o do powiedzenia.... no ale cóż mój głos i tak nic nie zmieni choćmy. Powiedział zdenerwowany Eberth choć jego wściekłość wynikała nie z niewyrozumiałości towarzyszy a z mocno rozcieńczonego piwa które dla takiego smakosza jak on było wręcz obelgą.
-Dziękuje niech wam Bóg błogosławi. Chocmy czym prędzej do wioski daleka droga. A tak wogóle jest Teomir. Powiedział zdyszanym głosem Teomir.
Szliście jakieś 5 godzin aż w końcu dotarliście na miejsce. Zobaczyliście wielki głąb dymu unoszący się nad wioską i 7 uzbrojonych po zęby bandytów.
-Teomirze schowaj się my to załatwimy. Rzekł Redgar.
-No to potańczymy. Parskną Eberth.
Zaatakowaliście bandytów........
Redgar-Straciłeś 3 sztuki złota na piwo w karczmie. Nic nie zyskałeś. Twój stan to gotów do walki. Opisz swoje poczynania.
Aramiel-Straciłeś 2 sztuki złota na butelkę wody w karczmie. Zyskałeś do połowy pełną butelkę z wodą. Twój stan to skoncentrowany. Opisz swoje poczynania.
Eberth-Straciłeś 6 sztuk złota na piwo w karczmie. Nic nie zyskałeś. Twój stan to podekscytowany. Opisz swoje poczynania.
Lothar-Nic nie straciłeś. Nic nie zyskałeś. Twój stan to skupiony. Opisz swoje poczynania.
Termial-Straciłeś 7 sztuk złota na dwa kieliszki taniego wina w karczmie. Nic nie zyskałeś. Twój stan to agresywny. Opisz swoje poczyniania.