Znajdowałeś się właśnie w Cediss, w karczmie. Jakiś mężczyzna zdenerwował cię nieziemsko to też wyszedłeś trzaskając drzwiami nie zapłaciwszy nawet za nocleg i strawę, choć pogoda była niezbyt sprzyjając wędrówką. Usłyszałeś za sobą jakieś krzyki niezadowolonego karczmarza… Nie odwracając się szedłeś dalej, mijając paskudne domki miejscowych mieszkańców. Przemokłeś zupełnie, zasłuchany w krople deszczu zapomniałeś o świecie i wszystkich złych wspomnieniach, stałeś się jedną z nich… kroplą deszczu która za chwilę zakończy swoje życie jak inni… I pewnie nie usłyszałbyś świstu sztyletu i nie uchylił się przed nim gdyby nie wieloletnie doświadczenie i wewnętrzny głos który kazał ci odskoczyć. Sztylet wbił się w ścianę domku który właśnie mijałeś. W pierwszej chwili pomyślałeś ze to rozwścieczony karczmarz cię goni, jednak czy potrafiłby tak dobrze posłużyć się sztyletem? Tylko dlatego zawróciłeś i sprawdziłeś co to. A była to broń niezwykłej roboty, stworzona idealnie do rzucania, do zabijania z odległości. Rękojeść zdobiły motywy roślinne. Wyciągnąłeś sztylet ze ściany… wagowo coś nie odpowiadało idealności tego urządzenia.