To czy mamy ściganie z urzędu, czy publicvzne, jest bardzo ważnym szczegółem, gdyż dotyczy starego problemu równości wobec prawa. Teoretycznie zakłada się, że wszyscy wobec prawa są równi już od czasów rzymskich, ale już wtedy były problemy z tym, bo senator za zabicie niewolnika, nie odpowiadał tak jakby niewolnik zabił senatora. Cóż jestem realistą i wiem, że do dziś równość wobec prawa jest ideałem nieosiągalnym. Godzę się na immunitet posółów, publiczne ściganie za obrazę głowy państwa etc. gdyż widzę w tym pewne cele sprzyjające pańśtwu jako takiemu i wszystkim ich obywatelom z osobna. Truizmem jest pisanie, że nikogo nie można obrażać, czy pomawiać i że sądy powinny za takie czyny karać. Jestem też przeczulony na punkcie obrażania prezydenta. Nie podoba mi się pisanie o Prezydencie RP na przykład "Komoruski" bo nie jest to element debaty nad stosunkiem Prezydenta do sąsiadującego kraju, a zwykłe znieważanie. Niestety Polacy to taki naród, że gdyby zrobić referendum jaki odcień czerwieni ma mieć nasza flaga amarantowy czy karmazynowy i gdyby wygrał amarantowy to zwolennicy karmazynowego opluli by amarantową i spalili nie bacząc, że to ich barwy narodowe. To jest wada Polakó, która mnie najbardziej boli. Widać to zwłaszcza po obecnej i poprzedniej prezydenturze.
Więc o co mi chodzi? O proporcje. Wysokie kary za obrazę majestatu padają jedynie w tyraniach, a nie w praworządnych krajach. Rozejrzyjmy się po sąsiadach. W Czechach zdarzają się wyroki za obrazę prezydenta, ale ułaskawienia idą niemal z automatu. Prezydent pokazuje tutaj klasę. Prezydent RP powinien mieć taką klasę, że nikt nie jest go w stanie obrazić, a tym bardziej nastolatek przed komputerem, zakłądający durnowatą stronkę z animacjami. Natmiast wysyłanie przeciwko niemu antyterrorystów i żadanie dla niego 5 lat więzienia, świadczy raczej odwrotnie i jest dla mnie większą obrazą Prezydenta RP niż ta stronka. Nie mówię już o pisaniu zawiadomień do prokuratora przez pracowników kancelarii prezydenta jak to miało miejsce za Aleksandra Kwaśniewskiego.
Druga rzecz to rozszerzenie ścigania z urzędu prezydenta, na inne organy konstytucyjne czy w ogóle funkcjonariuszy publicznych (wielu urzędników i na przykład sołtysi też nimi są). Te artykuły były martwe od czasów PRL. Godzi to w idee równości wobec prawa, powoduje powstanie stanu "wybrańców narodu". Nieokreślenie ścisłe komu przysługuje ten przywilej, jest moim zdaniem niebezpieczne. Akceptacja tego to odejście od kierunku rozwoju naszej cywilizacji. Mało ludzi to dostrzega co daje przyzwolenie na dalsze kroki w tym zakresie. Będzie paraliżować to debatę publiczną ponieważ granica między obrazą, a krytyką, postawieniem zarzutu, a pomówieniem jest płynna. Może być łatwo nainterpretowana. Politycy jak każda osoba publiczna muszą się liczyć z maś plotek i insynuacji na swój temat. Podobnie zresztą popularny aktor kiedy weźmie gazetę do ręki dowie się że zdradził żonę, albo że jest za gruby. Nie uprawnia to go jednak do szczególnych prawnych przywilejów. Wytacza sprawę gazecie i tyle. Pewnieby tego nie chciał, bo ludzie przestali by o nim plotkować, i przestałby być popularny, a gdyby przestał być popularny, to taniej płacili by mu za rolę. Ministrowie zaś chcieli by, żeby ludzie zbytnio się nie interesowali tym co oni tam robią. To normalne, tylko że oni zajmują się moim krajem i ja jako podatnik im płącę. Więc chce, aby to co robią było komentowane głośno. Niech kosztem będzie użyte przeciwko nim od czasu do czasu brzytkie słowo, od czasu do czasu niech padnie insynuacja. Przecież ministrowanie nie jest obowiązkowe wymaga pośwęceń, ale niech sąsiad z sąsiadem nie boją się obgadywać, niech dziennikarze nie boją się napisać artykułu, który rzuca trochę światła na działalność ministra, za tą niewysoką cene. To minister ma się poświęcać dla państwa, a nie państwo dla ministra, aby go nie urazić niechcący. Dlaczego to nie jest oczywiste?!
Ściganie z urzędu robi jeszcze jedną różnice. Sądy do których trafiają normalnie powództwa o zniesławienie, chociaż w teorii są niezawisłe. Nie możemy dawać do ręki prokuraturze i policji do rostrzygania takich spraw, bo to instytucje, które łatwo rozpolitykować. Jeszcze nie tak dawno były bardzo rozpolitykowane na korzyść jednej opcji. Proponuje pogrzebać w pamięci. W obecnej kondycji sądów, gdzie na rozstrzygnięcie sprawy czeka się nawet lata ( a po rezstrukturyzacji dokonywaniej przezobecnego MS, pewnie już dziesiętki lat) da ta prokuraturze i policji bardzo niekontrolowaną możliwość moderowania debaty publicznej. Czy my tego chcemy? Nie chce, aby kiedy kolejny raz minister zmieni kluczowe dla wykonywania mojego zawodu rozporządzenie, dając mi kilkugodzinne (sic!) vacatio legis jak miało to miejsce miesiąc temu, kiedy wyrwie mi się "co za baran!" aby prokurator postawił mi zarzuty i abym musiał do wyroku, który padnie za 5 lat, musieć zgłaszać na policji każdy zagraniczny wyjazd i.t.p. Nie mówie już o takich patologiach jak ta kiedy w kielcach facet trafił do Aresztu Śledczego za okrzyk "Kwachu do piachu"
Mam nadzieje, że jasno teraz przedstawiłem moje stanowisko. Nikogo nie można obrażać, ale w ściganiu tego zła też trzeba znać umiar i rozsądek.