[Oboje]
Tak idąc polną, piaszczystą dróżką otoczoną szpalerem drzew o zachodzie słońca wszystko wydawało się być ciche, niewinne i spokojne. Dotyk i bliskość ciał dodawała całości romantycznego posmaku. Chciałoby się tak iść i iść na sam koniec świata.
Do momentu, w który gnom dość niedbałym ruchem schował Różę do pudełka.
Zimno, które nagle zaczęło z niego bić sprawiło, że Karimon upuścił je na ziemię z wrażenia. Było to trochę tak, jakby nagle złapał worek wypełniony kostkami lodu. Pudełko jednak, zamiast grzecznie leżeć tam, gdzie wylądowało, odbiło się potężnie od dróżki jakby było z gumy. Zawisło w powietrzu na wysokości niecałych 3 metrów, otaczając się jasnobłękitną kulą energii.
A po chwili eksplodowało.
Potężna, rozchodząca się w poziomym okręgu fala niebieskiej energii wystrzeliła z pudełka wszędzie wokoło, rzucając również was na ziemię (choć nie powodując żadnych obrażeń, jesteście tylko lekko oszołomieni).
Gdy już się podnieśliście, waszym oczom ukazał się niezwykły widok. Wszystko w promieniu jakiś stu metrów od pudełka zostało dokumentnie zamrożone. Drzewa, trawa, kwiaty, małe zwierzątka... nawet ptak w locie trafiony falą zamarzł i spadł na ziemię, roztrzaskując się na miliony kawałków. Nie wiedzieć czemu ani wam, ani Małej zimno nie zaszkodziło. Pudełko leży teraz spokojnie tam, gdzie przed chwilą była dróżka, a teraz jest oblodzony szlak.