- Dołączył
- 3 Maj 2007
- Posty
- 8 989
- Punkty reakcji
- 206
Krasnoluda zainteresował cech kowali. I nic dziwnego. Kucie wszelakiej broni było prawdziwą pasją tej rasy. Poświęcił parę chwil, aby dowiedzieć się czegoś o projektach nowych pancerzy. Kobieta wytłumaczyła mu:
- Obecnie pracujemy nad dwoma rodzajami zbroi. Pierwsza z nich to o tęczowym zabarwieniu. Niedługo powinna pojawić się na rynku. Kilka wzmocnionych, połączonych ze sobą warstw posiada nowoczesne punkty zaczepienia. Dzięki tej technologii, taka zbroja nie wydaje zgrzytów, które normalnie słychać przy poruszaniu się. I jest wygodniejsza, oczywiście. Ta druga, o której wspominałam – cóż, tu trzeba dłużej poczekać. To prototyp, przy takich dawkach magii, nie wiemy jeszcze czy noszenie jej będzie bezpieczne. Gdy jednak dokończymy prace, to śmiem przypuszczać, iż w tym królestwie będzie stanowić najmocniejszy pancerz. Na razie zamówienie mamy jedno – Fort Smoczy Pazur zamówił jeden egzemplarz już na zaś. Muszą mieć wyjątkowo ważką sprawę, skoro tak się do tego palą.
W obserwatorium Simon pociągnął za połę szaty Amona, wskazując na rozgadaną grupę. Zbliżyli się doń, zainteresowani rwetesem. Uczeni byli żywo przejęci – dyskutowali zawzięcie, gestykulując i przekrzykując się. Jeden z nich, zapytany o powód zajścia, odpowiedział pokrótce:
- Nie wiem kim jesteście, ani czego tu szukacie. Debatujemy o rzeczach, których wasze umysły nie ogarną. Z całym szacunkiem… No dobrze, już dobrze. Coś nie zgadza się w naszych obserwacjach. Mapa nieba… jakby się przesunęła. Nie zgadzają się gwiazdozbiory, ani dotychczasowe układy planet. Mamy podstawy aby twierdzić, że bardzo silny rodzaj magii zakrzywia coś w harmonii natury. Więcej nie jesteśmy w stanie powiedzieć. A teraz wybaczcie panowie, ale mam z moimi towarzyszami wiele do obgadania – gnom obrócił się na pięcie, po czym wrócił do rozmowy.
Kompania spotkała się przy słupie ogłoszeniowym. Nie zabrakło również Constantine’a, który spędził swój wolny czas na medytacji i modłach do Pelora. Obecnie, po zakupach i posileniu się, wszyscy byli gotowi do dalszej drogi. Zaistniała jednocześnie opcja, aby na chwilę zboczyć z trasy i zająć się eksterminacją któregoś z monstr, widniejącego na listach gończych. Simon od razu skojarzył Ankhegi, które według informacji uprzykrzały się pobliskim farmerom.
Były o istoty znane krasnoludom, gdyż żyły pod ziemią, drążąc głębokie korytarze, nieraz przebijające się do kopalń rodzimej Simonowi rasy. Na jego ojczystym, mroźnym kontynencie nie było odpowiednich warunków dla owych potworów, ale owszem – zdarzały się i dawały nieźle popalić. Walka z nimi była uciążliwa i niebezpieczna. Wyrastały nagle z ziemi, atakując kwasem. Sparaliżowanego przeciwnika zawlekały z powrotem pod glebę i tam się nim w spokoju żywiły. Nie brakowało jednak śmiałków, pragnących pozbawić te bestie żywota. Ich twarda, chitynowa skóra stanowiła bowiem świetny materiał na pancerz.
Amon skierował wzrok na inny plakat. Jeden z poszarpanych listów gończych od razu zwrócił jego uwagę.
Niedaleko znajdować się miał opuszczony kościółek oraz sąsiadujący z nim cmentarz. Wyglądało na to, że ktoś wykorzystał zapomniane miejsce do mrocznych praktyk. W pobliżu pojawiły się bowiem ghule, czyli ożywione stwory, które podchodziły aż do miasta gnomów i atakowały niesotrożnych wędrowców, wychodzących zeń. Nekropolia jest całkiem spora, więc istnieje niebezpieczeństwo, iż z grupki zrobi się niemała armia. Amon spotkał się kiedyś z tym zjawiskiem. Czy walczył z ghulami, a może sam je tworzył, to nie było w tym momencie istotne. Znał sposób działania tych istot, jednocześnie zdawał sobie sprawę, że zadanie może być o tyle trudne, iż prawdopodobnie implikować będzie pozbycie się twórców tych maszkar. Ale, ale. Mroczni magowie dysponowali przecież wiedzą, której on nieustannie poszukiwał.
Sharian również wypatrzył monstrum, jakie już widział wcześniej.
Górski ogr. Zamieszkiwać miał góry, w których z resztą znajduje się klasztor. Bardzo silna bestyjka, co prawda głupia jak but, ale nadal cholernie niebezpieczna. Raz z walczył ze zwykłym ogrem i ledwo uszedł z życiem. Ogry, podobnie jak smoki lubiły kolekcjonować różne skarby, także bardzo możliwe, że gdzieś, w niedalekiej jaskini czekały właśnie różnorakie świecidełka. Trudno było mówić o określonej strategii przy tego typu przeciwniku – kiedy wpadł w amok, potrafił kruszyć gołymi rękoma głazy, zaś sam był bardzo wytrzymały na konwencjonalną broń. Na pewno łatwo go było zauważyć pierwszego. Jego kroki usłyszeć można już z dwóch mil. To dawało przynajmniej element zaskoczenia w potencjalnej walce.
Za wykonanie któregoś z zadań, przysługuje wszystkim darmowa nauka u jednego z nauczycieli lubi ekwiwalent pieniężny w postaci pięćdziesięciu sztuk złota dla każdego uczestnika wyprawy.
- Obecnie pracujemy nad dwoma rodzajami zbroi. Pierwsza z nich to o tęczowym zabarwieniu. Niedługo powinna pojawić się na rynku. Kilka wzmocnionych, połączonych ze sobą warstw posiada nowoczesne punkty zaczepienia. Dzięki tej technologii, taka zbroja nie wydaje zgrzytów, które normalnie słychać przy poruszaniu się. I jest wygodniejsza, oczywiście. Ta druga, o której wspominałam – cóż, tu trzeba dłużej poczekać. To prototyp, przy takich dawkach magii, nie wiemy jeszcze czy noszenie jej będzie bezpieczne. Gdy jednak dokończymy prace, to śmiem przypuszczać, iż w tym królestwie będzie stanowić najmocniejszy pancerz. Na razie zamówienie mamy jedno – Fort Smoczy Pazur zamówił jeden egzemplarz już na zaś. Muszą mieć wyjątkowo ważką sprawę, skoro tak się do tego palą.
W obserwatorium Simon pociągnął za połę szaty Amona, wskazując na rozgadaną grupę. Zbliżyli się doń, zainteresowani rwetesem. Uczeni byli żywo przejęci – dyskutowali zawzięcie, gestykulując i przekrzykując się. Jeden z nich, zapytany o powód zajścia, odpowiedział pokrótce:
- Nie wiem kim jesteście, ani czego tu szukacie. Debatujemy o rzeczach, których wasze umysły nie ogarną. Z całym szacunkiem… No dobrze, już dobrze. Coś nie zgadza się w naszych obserwacjach. Mapa nieba… jakby się przesunęła. Nie zgadzają się gwiazdozbiory, ani dotychczasowe układy planet. Mamy podstawy aby twierdzić, że bardzo silny rodzaj magii zakrzywia coś w harmonii natury. Więcej nie jesteśmy w stanie powiedzieć. A teraz wybaczcie panowie, ale mam z moimi towarzyszami wiele do obgadania – gnom obrócił się na pięcie, po czym wrócił do rozmowy.
Kompania spotkała się przy słupie ogłoszeniowym. Nie zabrakło również Constantine’a, który spędził swój wolny czas na medytacji i modłach do Pelora. Obecnie, po zakupach i posileniu się, wszyscy byli gotowi do dalszej drogi. Zaistniała jednocześnie opcja, aby na chwilę zboczyć z trasy i zająć się eksterminacją któregoś z monstr, widniejącego na listach gończych. Simon od razu skojarzył Ankhegi, które według informacji uprzykrzały się pobliskim farmerom.
Amon skierował wzrok na inny plakat. Jeden z poszarpanych listów gończych od razu zwrócił jego uwagę.
Sharian również wypatrzył monstrum, jakie już widział wcześniej.
Za wykonanie któregoś z zadań, przysługuje wszystkim darmowa nauka u jednego z nauczycieli lubi ekwiwalent pieniężny w postaci pięćdziesięciu sztuk złota dla każdego uczestnika wyprawy.