Vardamir
Sinner
Krad zawiódł się lekko po słowach Rhorhala, jednak nie mógł na wiele liczyć. Pozostawił trójkę znajomych samych sobie i wybrał się porozmawiać w sprawie transportu. Udało mu się zdobyć transport także dla ich Yuka, ale to nie było problemem pewnie przy jego popularności w tych okolicach. Wszyscy trzej czuli opory przed takim transportem. Sterowiec nie był zachęcający dla istot nie stworzonych do latania. Wielki owalny balon z koszem wielkości i kształtu małej łodzi ze śmigłami, o których Krad Rhorhalowi wspomniał. Nie mieli jednak wyboru. Podróż w porównaniu z morskimi przeprawami przebiegała całkiem szybko. Dowiedzieli się, że ten wynalazek jest przystosowany do zmiany w przypadku awarii w zwykłą łódź.
Krad na bieżąco informował o tym, ile podróży pozostawało przed nimi, jednak dopiero widok wyspy w oddali spowodował ulgę. W kilka godzin później byli na lądzie. Zan było dziwnym krajem. Z góry mogli docenić wartość terenu. Cała wyspę tworzył właściwie łańcuch górski, o dziwnych, pierścieniowatym kształcie. Dowiedzieli się, że Kraj ten posiada tylko dwa miasta. Stolica, również zwana Zan, znajdowała się w jedynej przerwie w tym okrągłym łańcuchu górskim. Tu też był jedyny port i lądowisko dla sterowców. Każdy, kto znajdował się w Zan musiał więc przejść przez stolicę. Na szczytach górskich tuż przy mieście wybudowano wierze, w których umieszczono potężne działa. Tutaj Imperium nawet z pomocą smoka miałoby problem. Gdy jednak znaleźli się w tłumie miejskim miasto było jak każde inne, z tym, że ludzie tu porozumiewali się nie znanym dla podróżnych językiem, z rzadka tylko dało się usłyszeć rozmowy lub wyrażenia znane z Wspólnego. Tu jednak nie mieli długo zabawić. Krad, który najwyraźniej poznał już tutejszy język krążył po porcie pozostawiając Rhorhala Chakora i Waura wraz z Yuka. Szukał im transportu, a trójka w tym czasie mogła porozmawiać tylko ze sobą. Kontakt z tutejszymi był kłopotliwy z powodu różnic w mowie. W końcu Krad wrócił z niezbyt zadowoloną miną.
-Choć mnie tutaj znają, to koneksje moje tu nie sięgają. Znalazłem statek płynący do Anyst, jednak złota nie chcą. Ich bosman chce się bić na pięści z kimś z was. Ostrzegam, choć jest stary, to tu w porcie wszyscy mu schodzą z drogi. Rhorhal, magia tu w rachubę nie wchodzi. Na pięści, tylko ty masz jakąś szansę, jednak szponów nie wolno byłoby ci używać. Spróbujesz? Osobiście zbroi i broni ci popilnuję.
Z oddali pomachał im jakiś starszy mężczyzna, o nawet sympatycznej twarzy, jak na człowieka. Jednak jego obecny uśmiech dobitnie świadczył, na co on liczy.
Krad na bieżąco informował o tym, ile podróży pozostawało przed nimi, jednak dopiero widok wyspy w oddali spowodował ulgę. W kilka godzin później byli na lądzie. Zan było dziwnym krajem. Z góry mogli docenić wartość terenu. Cała wyspę tworzył właściwie łańcuch górski, o dziwnych, pierścieniowatym kształcie. Dowiedzieli się, że Kraj ten posiada tylko dwa miasta. Stolica, również zwana Zan, znajdowała się w jedynej przerwie w tym okrągłym łańcuchu górskim. Tu też był jedyny port i lądowisko dla sterowców. Każdy, kto znajdował się w Zan musiał więc przejść przez stolicę. Na szczytach górskich tuż przy mieście wybudowano wierze, w których umieszczono potężne działa. Tutaj Imperium nawet z pomocą smoka miałoby problem. Gdy jednak znaleźli się w tłumie miejskim miasto było jak każde inne, z tym, że ludzie tu porozumiewali się nie znanym dla podróżnych językiem, z rzadka tylko dało się usłyszeć rozmowy lub wyrażenia znane z Wspólnego. Tu jednak nie mieli długo zabawić. Krad, który najwyraźniej poznał już tutejszy język krążył po porcie pozostawiając Rhorhala Chakora i Waura wraz z Yuka. Szukał im transportu, a trójka w tym czasie mogła porozmawiać tylko ze sobą. Kontakt z tutejszymi był kłopotliwy z powodu różnic w mowie. W końcu Krad wrócił z niezbyt zadowoloną miną.
-Choć mnie tutaj znają, to koneksje moje tu nie sięgają. Znalazłem statek płynący do Anyst, jednak złota nie chcą. Ich bosman chce się bić na pięści z kimś z was. Ostrzegam, choć jest stary, to tu w porcie wszyscy mu schodzą z drogi. Rhorhal, magia tu w rachubę nie wchodzi. Na pięści, tylko ty masz jakąś szansę, jednak szponów nie wolno byłoby ci używać. Spróbujesz? Osobiście zbroi i broni ci popilnuję.
Z oddali pomachał im jakiś starszy mężczyzna, o nawet sympatycznej twarzy, jak na człowieka. Jednak jego obecny uśmiech dobitnie świadczył, na co on liczy.