a ja polecam brazylijski Chakal, Attomica, słowacki Gladiator ale głownie dwie pierwsze płyty, polski Egzekuthor czy też australijski Hobbs Angel Of Death albo niemiecki Exumer który był swego czasu porównywany do Kreatora
Szczerze mówiąc chyba nawet lepsze niż koncert! Na koncercie jesteś gdzieś daleko, a tu po prostu wchodzą na Ciebiehappybird napisał:Ja też nieźle poszalałem w kinie - oczywiście na ile pozwalało na to miejsce i fotel Dobrze, że zagrali mało ze swojej nowej płyty, a więcej hitów z lat 90. Jednak wtedy byli u szczytu formy. Wiadomo, że film w kinie to nie koncert na żywo, ale mimo wszystko wrażenia bardzo duże.