Więc co robić, żeby nie bolało, żeby się wyleczyć?
Będzie bolało przez dłuższy czas. Nie oszukujmy się.
Zdaję sobie też sprawę z tego, że sporo razem przeżyliście i dlatego niewyobrażalnie trudno tak z dnia na dzień przestawić sie na życie w samotności, bez ukochanej osoby.
A co robić? Myślę, że każdy z nas ma swoją pasję, zajęcie któremu może oddać się bez reszty. I ja bym proponowała właśnie to. Zadbaj o siebie. Fizycznie i duchowo. Rób to na co masz ochotę, bez oglądania się na kogokolwiek. Wiadomo, że uczucia nie znikną z dnia na dzień, że bedą kryzysy ('nie dam rady'), ale im więcej dni będzie upływało od rozstania, tym łatwiej Ci będzie znosić każdy kolejny dzien, aż do momentu w którym 'staniesz na nogi'. Tylko też musisz wiedzieć czego chcesz. Bo jeśli zaczniesz sie podnosić, on nagle zapuka do Twych drzwi - może rozsypać to wszystko co budowałaś na nowo. Wtedy możesz rzucić mu się w ramiona, co nie gwarantuje też, że po raz kolejny Cię nie zostawi.
Postanowienie poprawy (w tym przypadku 'nigdy więcej paskudnego du*ka w moim życiu!'
bo nim jest) jest podstawą. Weź też pod uwagę, że przez jakiś czas (dłuższy nawet), będą miotały Tobą przeróżne uczucia. Nie daj się wtedy swoim słabościom.
A jeśli po jakimś czasie uznasz, że jest Ci gorzej, że nie dasz rady, wybierz się do specjalisty tak jak zasugerował Thyme. W każdym razie nie siedź bezczynnie i nie licz na to, że może wróci.
Oczywiście daj sobie też prawo do tego, żeby wszystkie negatywne emocje przetrawić (złość, żal, gniew, smutek) i w końcu wyrzucić z siebie. Czy to raz, czy kilkanaście razy.
Powodzenia.