"Szukam Człowieka", mówił Diogenes z Synopy, gdy pytano go dlaczego w środku dnia chodzi po placu z zapaloną lampą. Każdy interpretuje to na swój sposób... a przynajmniej tak powinno być. Jednak do rzeczy...
Gdy siedziałam skulona pod ścianą przy wejściu do metra, w ciągu tych kilku godzin czasem nawet ktoś się zatrzymywał. Nikt jednak nie wydał mi się prawdziwie empatyczny... Byli jakby źli na mnie, że "muszą" się zatrzymać. Gdyby ktoś z nieco większej litery wtedy mnie tam spotkał, to na koniec raczej nie byłabym niesiona przez policjantów na komisariat.
Robię takie rzeczy, a jedyną przyczyną wydaje mi się być moja interpretacja "szukania Człowieka"...
Gdzie są Ludzie...? Czasem rozglądam się za nimi, a gdy odbiera mi to siły, wtedy już tylko czekam w jakimś miejscu. Metro, rampa, chodnik, pomnik, ławka, schody, most, trawnik, pustkowie/tłum... Tułam się po świecie, zaglądam w miejsca, w których sama chciałabym zostać znaleziona, gdybym była Człowiekiem (nie wiem, czy jestem), i najwięcej ciepła dostaję od bezdomnych, zarówno ludzi jak i (pozostałych) zwierząt. Ale, och, to nie wypada, aby młoda dziewczyna przytulała płaczącego mężczyznę bez dachu nad głową. Powinna pewnie śmiać się z tego widoku, jak to robili pozostali... Tak, śmiali się, bo płakał i próbował z kimś porozmawiać. Jednak jeszcze zabawniejsze okazało się dla otoczenia zobaczyć, iż znalazł się ktoś, kto okazał mu trochę ciepła. Tylko... dlaczego? Może to retoryczne pytanie...
Gdzie są Ludzie... albo chociaż Człowiek...? Może to też retoryczne pytanie...
Oto Internet... Miejsce jeszcze bardziej wypełnione pustką niż te, które ma się za drzwiami. Jednak tutaj przynajmniej chce się ludziom czasem (prawdziwie) rozmawiać z kimś obcym, zatem... Drodzy ludzie i/lub Ludzie... Co tu się dzieje...? Mijamy się tu i tam, a jeśli już ktoś coś do mnie powie, to zwykle nawiązuje do seksu, albo jakiejś konkretnej części mojego ciała (które i tak przecież umrze). Oczywiście bywa też gorzej, bo równie chętnie padają słowa na temat różnych subkultur, o których nie mam zielonego pojęcia, ale to podobno żenujące do nich należeć. Chociaż... po zastanowieniu się muszę zauważyć, iż minimalizm okazuje się najsilniejszy nawet podczas zadawania bólu. "Dziwna" - jedno słowo, a dźga najsprawniej.
Czy możecie następnym razem widząc mnie (kimkolwiek akurat będę) zapomnieć wreszcie o tych nierozwijających aspektach Życia...? Nie chcę oddawać Wam swoich dni w zamian za coś takiego... a robię to, bo nie mam wyboru... Gdybym miała... wolałabym oddawać jeden dzień za jeden stopień Celsjusza wzwyż... Bo Życie to i tak umieranie - przynajmniej umarłabym w Cieple.
Więc piszę tak sobie... i piszę... i smutno mi... i smutno...
Na ostatnim nocnym spacerze przysiadłam na chodniku, aby oswoić kocię. To małe Życie, lecz nie jestem jakimś bogiem, aby móc ocenić, czy mniej warte od innych. Wtedy ktoś z Was minął mnie z uśmiechem tak szyderczym, że aż kot uciekł, a później to ja poczułam, iż przydałoby się, aby ktoś mnie oswoił. Każda, nawet najbardziej niewinna niedelikatność z Waszej strony sprawia, że po prostu dziczeję...