Mam 34 lata. Od września ubiegłego roku zaczęłam słyszeć coś na zasadzie halucynacji, tak to odbieram. Słyszę ludzkie rozmowy, myśli, uczucia, ale słyszę je tylko w mojej głowie, nie pochodzą z zewnątrz. Na początku były nawet przyjemne, ale teraz są bardzo niemiłe, słyszę ciągłą krytykę, drwiny, są bardzo męczące i wywołują u mnie fobie przed ludźmi, zaczęłam się izolować.Ogólnie wiem, ze to stan chorobowy, ale nie wiem co to. Mam równolegle zespół stresu pourazowego, ale nic sobie z tego nie robiłam, nie leczyłam się, od ponad roku nie przyjmuję leków, brałam Kwetaplex na BPD, nam też anoreksję odkąd sięgam pamięcią. Dziś moje natarczywe myśli, prześladują mnie bardzo często w ciągu dnia, czy muszę iść do szpitala, czy wystarczy farmakologia i czy objawy ustąpią?