Nigdy nie ufaj cieniom

Status
Zamknięty.

bati999

Macierz Diagonalna
Dołączył
13 Październik 2008
Posty
2 211
Punkty reakcji
18
Wiek
27
Miasto
Tarnobrzeg
Igranhen był spanikowany! Nie wiedział co wymyślić. Jednak musiał myśleć szybko i nie mógł się zająknąć - To wzbudziło by w wartownikach podejrzenie.
- Ehh, tam był Wilk! Taki! Ogromny! Drapał i gryzł! Musiałem uciekać. A mój przyjaciel... - Tutaj Igranhenowi oczy napełniły się łzami. -Chyba tam został. Chodźcie to sprawdzić! - Powiedział Igranhen i głośno gwizdnął żeby dać znak przyjacielowi o tym, że idzie do niego. Na każdy szelest trawy kazał się zatrzymywać ponieważ mówił, że jest to wilk. Wartownicy myśleli, że jest po prostu pijany. No cóż... Wypił gorzałkę, ale starał się ratować przyjaciela.

<> <> <> <> <> <> <> <> <> <> <> <> <> <> <> <> <> <>
Siła: 2, Wytrzymałość: 3, Zręczność: 1, Inteligencja: 1, Charyzma: 3

Umiejętności: spostrzegawczość, dowodzenie

Ekwipunek: 53 zł, 5 s,
długi miecz,
tarcza z herbem mojego rodu, lekka zbroja,
parę gorzałek, zioła
 

Vardamir

Sinner
Dołączył
30 Sierpień 2007
Posty
10 335
Punkty reakcji
26
Wiek
35
Miasto
Necrovalley
Sale zabrał złoto, pozostawiając jednego srebrnika. Na wypadek jakby go znaleźli, niech wygląda na to że już za to nie mógł kupić gorzałki ani miodu. resztę też zostawił. Nie przyda mu się. Odciągnął ciało. Zrozumiał, że Igranhen coś wymyślił i prowadził w jego stronę strażników. Musieli usłyszeć walkę, nie mógł ich zatrzymać nie budząc podejrzeń, więc by jak najszybciej ich uspokoić musiał ich upewnić że nic się nie stało.
-Nie mogą zmusić mnie do mówienia zanim Igranhen nie strzeli co nagadał...
Sale znalazł tylko jeden sposób. Butelka została zbyt daleko, ale przy sobie miał część sucharów. Wyjął dwa i zaczął łapczywie jeść. A raczej zapychać sobie usta, by gdy ich spotka miał powód by od razu nic nie mówić. Będzie potrzebował czasu by pogryźć pieczywo i przełknąć.


Wilk?! jaki Wilk do cholery-Chwilka na pogryzienie i przełknięcie. Sale zastanawiał się co powiedzieć. Co z wielkim wilkiem? Żyjesz? Uciekłeś mu? Sale miał ochotę śmiać się, aż mu łzy naszły do oczu, jeśli przyszli tu słysząc tą bajkę to naprawdę zaczynał obawiać się o losy tej wyprawy.
-Ymm, za dużo sobie łykneliśmy, Igranhen. Wilk był, ale nie wielki jak się nam wydało, i nie gonił nas. Chciał się widać przekraść, a idąc okrążyliśmy kundla, narobiliśmy hałasu, spanikował, i zaczął uciekać, na nas, by większy hałas obozu zostawić za sobą. Nie potrzebnie mieczem machałem, tylko uciekał.
Nie przejmujcie się, to nie pora na wilcze problemy, dziczyzny w lesie pod dostatkiem, nie będą ryzykować ludzi atakując, zresztą za dużo nas tu.

Sale jak zaczął mówić, tak nie przestawał, uznał że lepiej zanudzić wartowników. Miał nadzieję, że wrócą szybko na swoje miejsce. Na polowanie na wilka i tak byłoby już za późno, a i sensu to nie miałoby.


<> <> <> <> <> <> <> <> <> <> <> <> <> <> <> <> <> <>
Siła: 3, Wytrzymałość: 3, Zręczność: 1, Inteligencja: 1, Charyzma: 2

Umiejętności: jeździectwo, kowalstwo

Ekwipunek: sakwa z 10 zł, 5 s,
miecz długi jednoręczny,
proste marynarskie ubranie (koszula, spodnie, bielizna, buty), stary lekki napierśnik, rękawiczki skórzane,
torba, lina, 2 bochenki chleba, suchary, pęto kiełbasy, krzesiwo, brzytwa, pusty już bukłak, butelka gorzałki, stara fajka, tytoń
 

Caleb

VIP
VIP
Dołączył
3 Maj 2007
Posty
8 989
Punkty reakcji
206
Wartownicy czekali ze znaczącymi minami. Igranhen był pod presją, zaczął się pocić.
- Ehh, tam był wilk! Taki! Ogromny! Drapał i gryzł! Musiałem uciekać. A mój przyjaciel.. – zaczął tłumaczyć nieskładnie.
Dwójka żołnierzy popatrzyła na siebie z niedowierzaniem. Gdy Igranhen zaczął ich prowadzić do Sale’a wyszli przed niego chcąc szybko sprawdzić opowiedziane rewelacje. Rycerz próbował ich zatrzymywać, krzesać panikę, ale tym razem jego sugestie nie robiły żadnego wrażenia. Słysząc ich Sale wyszedł z wgłębienia. W międzyczasie napchał do ust sucharów, co by nie musiał od miejsca się tłumaczyć. Gdy już przegryzł, postanowił wszystko zbyć efektem gorzałki i historyjką o tym, że wilk był w sumie mały i niegroźny. Starał się produkować tak długo jak tylko mógł, ale po minach dwójki już widział, że mu nie wierzą.
- Natychmiast wracać do obozu ochlapusy. My zbadamy teren i poszukamy tego pf…wilka.
W obozowisku było spokojnie, na warcie stało jedynie paru strażników i jeden z dowódców. Większość najemników smacznie spała, głośno pochrapując. Jeden z nich, znajomy Devos oparł się o pień drzewa i spoglądał w gwiazdy nieobecnym wzrokiem. Sale i Igranhen musieli poczekać jakieś dziesięć minut kiedy wreszcie wartownicy wrócili. Kierowali się prosto w ich stronę. Bardziej spostrzegawczy rycerz zauważył dziwny błysk w oku jednego z nich. Obydwaj zastanawiali się co powiedzieć, jakich tłumaczeń szukać w tej beznadziejnej sytuacji. Jednak to jeden z żołnierzy odezwał się pierwszy:
- Chyba musicie wypocząć, macie już jakieś mary. W lesie nic nie ma, nawet śladu.
- Tak, tak. A najlepiej tam nie wracajcie. Nie ma sensu kusić losu. Zrozumieliśmy się, hm? - zapytał drugi, mocno kładąc akcent na zwrot ,,nie wracajcie".
Może było to efektem jaki dawał ciepły błysk płomieni z ogniska. Jednak teraz twarze żołnierzy wydawały się być bardziej pełne życia, rumiane.


* * * * * * * * * * * * * * * * * * * *​

Wulzo posilił na zakończenie dnia. Zupa rozgrzała go, co sprawiło, że wnet poczuł się senny. Za oknem panowała cisza, jedynie przerywana czasem skrzeczeniem jakiegoś nocnego ptaka. Myśliwy wreszcie mógł odpocząć i wyspać się. Szybko oddał się we władanie snu, na szczęście nie niepokojony w nich żadnymi koszmarami, ani nocnymi marami. Wręcz przeciwnie, śnił mu się ten cholerny dzik, którego tym razem udało mu się złapać. Uśmiechając się marzył, jak to wraz ze starszyzną wioski i paroma kumami objadają się zwierzakiem, a sam wychwalany jest za zdobycz. Część z nauczonych odruchów jednak potrafiła przebić się nawet w jego własnych snach. Gdy tylko wyczuł obecność na jawie, prędko rozbudził się i wlepił wzrok w ciemność swojego pokoju. W nogach łoża dostrzegł trzy postaci, jednak zanim wykonał jakikolwiek ruch, jedna z nich uprzedziła go. W przeciągu sekundy ogarnęły go kompletne ciemności. Po smrodzie jakie roztaczały, wywnioskował, że jest pakowany do jakiegoś wora. Następnie zarzucono go sobie na plecy i wyniesiono.
 

Vardamir

Sinner
Dołączył
30 Sierpień 2007
Posty
10 335
Punkty reakcji
26
Wiek
35
Miasto
Necrovalley
Sale był zmęczony. Nie zamierzał tam wracać. Nie zamierzał nawet rozmyślać długo co na myśli nie mieli wartownicy.
musiał wreszcie rycerzowi wyjaśnić co tam zaszło.
-Problem zaczął się tuż po rozdaniu zaliczki, chciał wyłudzić ode mnie trochę złota. Tam nie mogłem się z nim awanturować, nie chciałem by nas obu wyrzucili, więc go zbyłem. Teraz jak widzisz przypomniał sobie o mnie. No ale problem leży już sobie między krzakami. Teraz pora byśmy zajeli sie sobą. Poza dowódcami tylko Ty, ja i ten, no Devos coś tu myślimy. Reszta albo się niczym nie przejmuje albo to dobrze ukrywa. Bardzo dobrze. Ale we trzech nic nie zdziałamy. Nie uważasz, że powinniśmy jakoś się zabezpieczyć? Spać jako tako możemy, ale na wartownikach bym nie polegał. Jutro rano nie pij, Igranhen, wypijesz sobie pod wieczór, musimy jutro zebrać wśród tych ludzi małą kompanię. Nie zamierzam tu karku nadstawiać tylko dlatego, że nie wszyscy potrafią prawą od lewej ręki odróżnić. Wypatrzymy co solidniejszych ludzi, i będziemy się razem trzymać. Przy pierwszym ataku druidów rozbiegną się we wszystkie strony te niedołęgi. My jako grupa się zastawimy, a uciekający nie będą nam wadzić. Jeśli okaże się, że za mało nas, to w takiej grupie będziemy myśleć jak przetrwać. A teraz śpijmy, to był męczący dzień.
Sale źle spał tej nocy. po kilku godzinach obudził się. Dręczyć zaczęły go słowa strażników. Usiadł. Zastanawiał się co zrobić. Znaleźli ciało? Nawet jeśli, widać nie przejęli się tym, i dali ostrzeżenie by tym się nie przejmować. A może chodziło o coś innego. Zastanawiał się, czy obudzić Igranhena.

<> <> <> <> <> <> <> <> <> <> <> <> <> <> <> <> <> <>
Siła: 3, Wytrzymałość: 3, Zręczność: 1, Inteligencja: 1, Charyzma: 2

Umiejętności: jeździectwo, kowalstwo

Ekwipunek: sakwa z 10 zł, 5 s
miecz długi, jednoręczny
proste, marynarskie ubranie (koszula, spodnie, bielizna, buty) | stary, lekki napierśnik | rękawiczki skórzane
torba | lina | 2 bochenki chleba | suchary | pęto kiełbasy | krzesiwo | brzytwa | pusty już bukłak | butelka gorzałki | stara fajka | tytoń
 

kdVer

Nowicjusz
Dołączył
5 Kwiecień 2008
Posty
1 609
Punkty reakcji
27
Wiek
35
Ledwo, wytrącony ze snu dziwnym uczuciem, otworzył oczy, dojrzał od razu trzy postacie rzucające się na niego. Nie minęło wiele sekund a był zamknięty najwidoczniej w jakimś worku. Początkowo odruchowo rzucał się i walczył z niewidzialnym wrogiem, szybko jednak uznał to za bezcelowe i nie marnował więcej energii. Dał się podejść tak głupio, tylko dlatego, że pozwolił sobie na odpoczynek w domu! Miał rację ojciec, nigdy nie być pewnym siebie. Teraz Wulzo był w worku a jego nóż, jego strzały, wszystko co mogło mu pomóc się wydostać teraz czy potem - było poza zasięgiem. Że też przestał spać z nożem jak czynił to dawniej! Nie potrafił wykoncypować wyjścia z tej sytuacji innego jak tylko poczekać aż go otworzą i dowie się o co chodzi. Cieszył się, że przynajmniej minimalnie się odpasł i odpoczął wczoraj. Szkoda tylko, że śmierdziało tu w tym worku (a może to te istoty?) tak, że jedzenie nie było przyjemną perspektywą.

<> <> <> <> <> <> <> <> <> <> <> <> <> <> <> <> <> <>
Siła: 2, Wytrzymałość: 2, Zręczność: 3, Inteligencja: 2, Charyzma: 1

Umiejętności: spostrzegawczość, tropienie

Ekwipunek: lniane, ciemne spodnie | lniana koszula
 

Lavena

Nowicjusz
Dołączył
10 Listopad 2008
Posty
180
Punkty reakcji
0
Wiek
34
Miasto
aktualnie Mazury
NADIA

Byla zainspirowana do dzialania przez otaczający ją zgiełk i szum. Tlum byl tak gęsty, a jednoczesnie tak rozproszony, ze zdawal sie tylko czekac na jej ruch.
-Idealna okazja czyni zlodzieja lepszym ! - szepnela i usmiechnęla się do siebie. JUz, juz wyciągała rękę w stronę sakiewki stojącej tuz przy niej otylej kobiety, wyglądającej zresztą na dosc bogatą i wcale gotową podzielic sie z kims swoim majątkiem, kiedy poszturchnął ją ten... ten.. No wlasnie, kto?
Odwrocila się momentalnie i ujrzala męzczyznę, sprawcę calego zajscia ,ktore choc z pozoru blahe , niezle pokrzyzowalo jej plany.
Nie ukrywając irytacji, zawolala :
- Mosci panie ! Co to za maniery?! Zeby porządną kobietę potracic , niemal spychając na bruk.. tak chamsko i bez slowa przeprosin ? Wy raczycie mienic się męzem ? Zal ! Domagam się wyjasnien i usprawiedliwienia tego grubianskiego zachowania ! - mowiąc to wynioslym tonem, otrzepywala się z urojonego kurzu, probując dodac sprawie wiekszej powagi i realizmu. - W ogole, co to za bieganina? - dodala po chwili udawanym obruszonym tonem i nieznacznie poprawila kosmyk wlosow spadających jej na usta. Zmruzyla oczy i wyraznie oczekiwala na odpowiedz.


<> <> <> <> <> <> <> <> <> <> <> <> <> <> <> <> <> <>

Siła: 1, Wytrzymałość: 2, Zręczność: 3, Inteligencja: 2, Charyzma: 2

Umiejętności: otwieranie zamków, perswazja

Ekwipunek: 6 zł
krótki miecz | sztylet | zatrute strzałki do rzucania
ciemny płaszcz z kapturem | granatowa, obcisła, płócienna koszula | ciemnobrązowe, skórzane spodnie | skórzane, wysokie buty z cholewami
bukłak z woda | krzesiwo i hubka | porcja pożywienia na 2 dni | flakon z perfumami
 

bati999

Macierz Diagonalna
Dołączył
13 Październik 2008
Posty
2 211
Punkty reakcji
18
Wiek
27
Miasto
Tarnobrzeg
- Yhym, masz rację. Jutro pój... - Powiedział Igranhen ale głos mu się urwał i zasnął. Miał różne dzikie sny. Śniło mu się całe to zajście. Nawet kilka razy! Potem zobaczył dwóch wartowników na tle ciemności. Widział tam też szyderczy uśmiech zamordowanego.
- O Boże! - Powiedział budząc się z krzykiem. Nagle spostrzegł Sale'a.
- Czego jeszcze nie śpisz? - Zapytał go zmęczonym głosem.

<> <> <> <> <> <> <> <> <> <> <> <> <> <> <> <> <> <>
Siła: 2, Wytrzymałość: 3, Zręczność: 1, Inteligencja: 1, Charyzma: 3

Umiejętności: spostrzegawczość, dowodzenie

Ekwipunek: 53 zł, 5 s
długi miecz
tarcza z herbem mojego rodu | lekka zbroja
parę gorzałek | zioła
 

Caleb

VIP
VIP
Dołączył
3 Maj 2007
Posty
8 989
Punkty reakcji
206
Żeglarz wiercił się na swoim posłaniu, przewracał to na jeden bok, znów drugi. Wciąż myślał, co na myśli mieli wartownicy. Ta ciekawość zwyciężyła w końcu ze snem. Sale już na dobre się rozbudził i spojrzał na Igranhena. Starał się obudzić rycerza, ale ten zaraz znów zapadł w ciężki sen. Teraz nie pomogły tu nawet szturchańce. Nic dziwnego, poprzedniego dnia nie brakowało wrażeń, a na dodatek szlachcic chętnie zaglądał do butelki. Sale spojrzał na wschód, na linii horyzontu pojawiła się delikatna łuna. Świt. Igranhen wraz z nastaniem dnia, obudził się ponownie, tym razem krzycząc i wybałuszając oczy. Wyglądało na to, że dręczył go jakiś koszmar.
Nie minęło parę minut, a zaczęło się powoli przejaśniać. Wszyscy żołnierze już zebrali się w szyku, oprócz kilku, którzy teraz rozbudzali najemników i kopali opierających się. Dowódcy naprędce przeliczyli skład. Wyglądało na to, że robią to na pokaz. Wcale nie przejęli się brakiem jednego z eskapady.
Wszyscy ruszyli dalej drogą przez las, która powoli stawała się coraz bardziej widoczna. Paru wartowników trzymało z początku jeszcze pochodnie, ale niebawem je zgasili. Do południa grupa wyszła z lasów na wyschnięte pola. Sucha, gdzieniegdzie zakrzaczona ścieżka prowadziła odcinkiem między labiryntem skał. Tutaj na chwilę zatrzymano się, gdy jeden z wozów zablokował się miedzy ciasnym przesmykiem. Paru najemników musiało porąbać siekierami deski po obu bokach pojazdu, aby ten mógł jechać dalej. Taki rozwój wydarzeń pozwolił zobaczyć co znajduje się w środku. Sale zerknął ukradkiem na wiezione towary. Między skrzyniami z jedzeniem, podstawową bronią zobaczył także mały, skrzący się przedmiot. Woźnica gdy zauważył, że ten lustruje wnętrze powozu zarzucił na przedmioty stary koc.
imagesart12okef.jpg
Droga prowadziła dalej na moczary. Dalsza podróż była wielce uciążliwa. Wszyscy brnęli powoli w zielonkawej mazi odganiając się od insektów. Grube konary wystawały z mgły, imitując powyginane, potworne macki. Rosła tu przeróżna gama roślin, głównie o zgniłym kolorze. Parę większych, z szerokimi bulwami wypuszczały siwe opary.
-Hej tam z tyłu! Uważać na utopce. To głupie bydlaki, ale mają swoje sposoby, nawet na doświadczonych podróżników. – ostrzegł najemników dowódca Vandos.


* * * * * * * * * * * * * * * * * * * *​

Wulzo stracił rachubę czasu, siedząc w tym śmierdzącym zgnilizną potrzasku. Przez cały czas nie usłyszał od napastników żadnego konkretnego słowa. Nie wiedział też gdzie może być prowadzony. Raz tylko wychwycił przytłumione dźwięki rozmowy. Po systematycznych odbiciach, jakie czuł całym ciałem wykoncypował, iż ktoś go wiezie. Gdy znów zobaczył światło słońca i odetchnął świeżym powietrzem, zobaczył że jest gdzieś na polance, obok sporego, czarnego wozu. Nim zdążył cokolwiek powiedzieć, zrobić, został związany konopnym sznurem. Przed nim stało trzech porywaczy, rosłych mężczyzn, prawdopodobnie rycerzy. Mieli na sobie ciemnoczerwone zbroje z wygrawerowanymi symbolami, których nie mógł jednak rozpoznać. Wszyscy mieli bladą cerę i dziwne oczy. Zdecydowanie nie wyglądali na przedstawicieli rodzimego królestwa. Pierwszy z nich, gładki brunet z krótką zarostem zaczął bezceremonialnie:
-Ile udało ci się dowiedzieć? Na razie to nic osobistego, ale takim może się stać.
Jego towarzysz, trupi elf z zapiętymi z tyłu włosami ręką odwrócił głowę Wulza do siebie.
-Widzisz…kolego. Nie jesteśmy barbarzyńcami. I nic nie sugerujemy, ale jeśli nie będziesz współpracować, to wiedz, iż mamy sposoby pozyskiwania informacji. Zacznijmy od tabliczki. Gdzie ona jest?
Teraz Wuzlo skonstatował, co dziwnego jest w ich oczach. Prawie nie mieli źrenic, jedynie ich wyblakłą imitację.


* * * * * * * * * * * * * * * * * * * *​
39162060.jpg
Nadia uznała, że dzień warto zacząć od czegoś przyjemnego i pożytecznego. Szybko wypatrzyła więc kobietę, którą zamierzała uwolnić od ciężaru gotówki. Niestety cały tumult wokół pokrzyżował jej plany. Gdy była tuż tuż swojej przyszłej ofiary, jakiś pachołek uderzył w nią barkiem. Zaaferowana niewiasta zwymyślała chłopaka i zażądała wyjaśnień, co do całego zamieszania. Młodziak początkowo próbował napyskować dziewczynie, ale gdy ta się już rozkręciła w słownej wiązance, zrezygnował.
-A to nie widać? Gerathallia rusza do boju. Diabelskie siły Narean! Są nie dalej, jak sześćdziesiąt mil stąd…pani – dodał ostatnie słowo, widocznie będąc lekko przestraszonym surową miną rozmówczyni.
Została postawiona w niezręcznej sytuacji. Sama kiedyś wychowywała się w Gerathalli, z drugiej strony to przeciwstawna jej moc Karraesh była przeznaczona Nadii. Popatrzyła na cieniutk jeszcze słupek dymu na południowym widnokręgu. Do wieczora, gdy wojsko tu przybędzie lub nie, będzie musiała podjąć jakąś decyzję.
Miasto było dość małe, większość sklepów czy karczm było zamkniętych w związku ze zbliżającym się zagrożeniem. Jedna, leniwa gospoda była jeszcze otwarta, podobnie jak cech myśliwych i mały sklepik z ziołami. Wokół nadal panował zgiełk. Wyraźnie brakowało tu organizacji. Niektórzy zbroili się, jacyś sarweńscy osiłkowie wydawali rozkazy, a część korzystała po prostu z okazji i rozkradała domy ludzi, którzy stąd uciekli.
 

Lavena

Nowicjusz
Dołączył
10 Listopad 2008
Posty
180
Punkty reakcji
0
Wiek
34
Miasto
aktualnie Mazury
-Noz, psia krew! Czy ci kretyni zawsze musza rozkrecic jakas wojaczke akurat w najmniej odpowiednim momencie?! - mruknela do siebie, zaciskajac piesci ze zlosc. - Ledwie sie czlowiek wyniesie z tej zapruchnialej speluny a ona juz do niego przylazi. Czy ja sie nigdy nie uwolnie od tego ciagnacego sie za mna smrodu? - gderala , idac uliczka i kopiąc lezace na niej kamienie, raz po raz uderzajac nimi ludzi ( coz zrobic, skoro akurat znajdowali sie na linii lotu? )
Zastanawiala się, co moglaby poczac ze sobą w ten jakze piekny sądny dzien. Czy powinny pokierowac nią uczucia i przywiazanie do rodzinnego miasta? Czy moze raczej dac sie poniesc woli zemsty i odciac sie raz na zawsze od kiepskich wspomnien?
- A niby z jakiej racji, do biesa, mam sie przysluzyc tym kretynom z Gerathalli? Kto , u diaska ,powiedzial, ze tak trzeba? - rozprawiala sama ze soba, nie baczac na przelotne spojrzenia innych. Byli oni zreszta tak zalatani, ze zapewne tylko jej sie wydawalo, ze zwracają na nią uwagę. WPatrywala się tępo w kolorowy tlum i obserwowala jak gonią za zyciem. Jak bardzo chca je ocalic. Za wszelka cene.
Czy ona nie chciala? Owszem. Dlatego postanowila zwinąc się stamtąd jak najszybciej.
- Nie ma czasu do stracenia. Trzeba dzialac, albo zostana z ciebie pokrwawione resztki, Nadio! Nie zagrzejemy chyba juz nigdzie miejsca na dluzej. SKoro sprawy tak sie mają, zapewne predzej czy pozniej ktos cie dopadnie.... Hmmm... zdecydowanie lepiej pozniej. - zacisnęla zeby. - - Najpierw jednak solidnie się zaopatrzymy na droge... - usmiechnęla się zlowrogo i skierowala się do bramy jednej z bardziej okazalych kamienic, ktorej drzwi, lekko mowiac byly wylamane.

<> <> <> <> <> <> <> <> <> <> <> <> <> <> <> <> <> <>

Siła: 1, Wytrzymałość: 2, Zręczność: 3, Inteligencja: 2, Charyzma: 2

Umiejętności: otwieranie zamków, perswazja

Ekwipunek: 6 zł
krótki miecz | sztylet | zatrute strzałki do rzucania
ciemny płaszcz z kapturem | granatowa, obcisła, płócienna koszula | ciemnobrązowe, skórzane spodnie | skórzane, wysokie buty z cholewami
bukłak z woda | krzesiwo i hubka | porcja pożywienia na 2 dni | flakon z perfumami
 

kdVer

Nowicjusz
Dołączył
5 Kwiecień 2008
Posty
1 609
Punkty reakcji
27
Wiek
35
Nie mając innego sposobu dania odporu przytłaczającym go problemom, Wulzo zaczął zbliżać się do zwierzęcej części swojej natury. Wodził po porywaczach zwężonymi ślepiami a językiem przesuwał po zębach, jakby badając czy są ostre. Widział jednak przecież jak dużą mieli przewagę nad nim, nieuzbrojonym, samotnym i zapewne dużo mniej silnym. Musiał więc zacząć współpracować. Nie chciał jednak sprowadzić niespodziewanych problemów na i tak słabą osadę. Nie planował blefować, planował za to dogadać się z porywaczami i zrobić to na jak najlepszych warunkach. Ostatecznie, sam nie wiedział jeszcze czego chcieli a za ich jedyną ocenę miał ich wygląd, dziwny co prawda. No i to, że go porwali. Nie ma się co jednak oszukiwać, takie życie, każdy kto by tego naprawdę potrzebował, byłby gotów porwać każdego innego. Dlatego mógł częściowo uspokojony spojrzeć wprost na stojących przed nim ludzi i powiedzieć:
- Macie rację, to nic osobistego, wykonywałem tylko zadanie przeprowadzenia pobieżnego rekonesansu. Czego się dowiedziałem? Niczego, powinniście raczej spytać co zobaczyłem. A zobaczyłem jakieś bezsensowne rysunki, w większości zmyte przez deszcz, jakiś nieznany symbol.
Tabliczkę odniosłem jako dowód do naszego głasyna, tam też powinna być. Jeśli mnie puścicie po prostu ją odzyskam. Bo jak mniemam chodzi wam o nią?


<> <> <> <> <> <> <> <> <> <> <> <> <> <> <> <> <> <>
Siła: 2, Wytrzymałość: 2, Zręczność: 3, Inteligencja: 2, Charyzma: 1

Umiejętności: spostrzegawczość, tropienie

Ekwipunek: lniane, ciemne spodnie | lniana koszula
 

bati999

Macierz Diagonalna
Dołączył
13 Październik 2008
Posty
2 211
Punkty reakcji
18
Wiek
27
Miasto
Tarnobrzeg
Igranhen podwinął spodnie i ruszył przez bagienne podłoże. Zobaczył Sale'a. Igranhen pamiętał, że Sale mówił on coś o planie zebrania najsilniejszych wojowników.
-Hej, przyjacielu! - Powiedział Igranhen idąc koło Sale'a.
- W nocy mówiłeś coś o zebraniu najsilniejszych wojowników. Musimy to przeanalizować. - Powiedział Igranhen idąc koło Sale'a patrząc cały czas na błoto.
- Wiesz, że niektórzy najemnicy to zwykłe opryszki którzy uciekną gdy tylko zobaczą druida. Powinniśmy wybrać tych mężniejszych - Mówił dalej. - którzy mieliby trochę rozumu w głowie. - Powiedział Igranhen rozglądając się po znajdujących się ludziach w obozie.
- Devos idzie na pewno! On umie walczyć.... Ale co z resztą? W trójkę na pewno nie damy rady. - Powiedział zasmuconym głosem.
- Sprawa jest prosta! Musimy znaleźć tych silniejszych mężczyzn, powiadomić ich tak by strażnicy nie mieliby żadnych podejrzeń i zgrać się gdy dojedziemy już do druidów. Powiedz mi tylko jak ty sobie to wyobrażasz? - Zapytał się Igranhen zapadając się w bagnie.

<> <> <> <> <> <> <> <> <> <> <> <> <> <> <> <> <> <>
Siła: 2, Wytrzymałość: 3, Zręczność: 1, Inteligencja: 1, Charyzma: 3

Umiejętności: spostrzegawczość, dowodzenie

Ekwipunek: 53 zł, 5 s
długi miecz
tarcza z herbem mojego rodu | lekka zbroja
parę gorzałek | zioła
 

Vardamir

Sinner
Dołączył
30 Sierpień 2007
Posty
10 335
Punkty reakcji
26
Wiek
35
Miasto
Necrovalley
-Jak uważam? Hmmm... Widzisz tego w czarnym kaftanie? Obserwuje go od jakiegoś czasu, przyjacielu, i nadaje się. Poczekaj tutaj, porozmawiam z nim. Uważaj na powozy, jakby tylko była okazja przyjrzyj się co tam mają. Skrzętnie to ukrywają, coś zauważyłem, ale mi przeszkodził woźnica.
Sale podszedł do mężczyzny idącego kilka kroków przed nim. Gdy wokoło słychać było klątwy idących, mężczyzna ten jedynie miną wykazywał swe niezadowolenie z takiej podróży. Sale zaczął typową rozmowę, pytając o imię, jego domysły, i o wszystko, o czym mówili najemnicy. Mężczyzna raczej niechętnie odpowiadał, cóż, taka natura człowieka.
-Więc, przyjacielu, wiesz może co jest na tych wozach? Jedzenie i broń? Aaaa... to ty też nie wiesz... Co? Ja właśnie próbuje się dowiedzieć, ale nikt nie ma pojęcia co tam jeszcze wiozą, coś widziałem, ale szybko to zakryli. Nie wiem jak tobie, przyjacielu, ale mi to śmierdzi. Widzisz, większość z nas tylko mieczem i pałką wojuje, te magusy to jakieś cyrkowe atrakcje, wystrojone to jak na festyn w przesilenie. I mamy tak z magią walczyć? Coś tam w wozach napewno mają, ale widać nie po to by nam łatwiej było walczyć. Rycerzyki mają nas za tarcze chyba, na rzeź nas ślą. Jakby tak nie było, to chyba by nam powiedzieli o swoich planach, nie sądzisz przyjacielu? Ech, zaatakują druidzi, to większość tu spanikuje i zacznie uciekać gdzie popadnie, wtedy nie ważne jak silni byśmy byli, w chaosie jak powstanie nie mamy szans... Co zrobić? A no, zebrać się grupką co mężniejszych i gdy dojdzie do ostateczności, będziemy razem się bronić, to nam da szanse przetrwania. To widzisz, pamiętasz tych co lepiej uzbrojonych? Rycerzy, również tu najętych, no to właśnie oni by byli z nami. Tylko trzymaj się blisko wozów, ich tak łatwo nie zostawią, a to znaczy, że w razie czego to przy wozach największe szanse będą na zebranie się i obrone. To żegnam cie przyjacielu, trzeba tu się rozejrzeć jeszcze.
Mężczyzna nawet nie zauważył, że Sale już wszystko wcześniej zaplanował. Sale pozostawił go w rozważaniach nad sytuacją najemników, wracając do młodego rycerza.
-Namyśli się. Czyli jak sam nie spanikuje to będzie wiedział co robić, to najważniejsze. Wiem, obrona to niewygodna sytuacja, ale przewiduje najgorsze... Tak, lepiej byłoby zaatakować ich, ale jeśli to prawda co mówią, że czarną magią sie parają, to pewnie wiedzą że idziemy. Co, jak z nim załatwiłem? Powiedziałem prawdę, że coś przed nami tu ukrywają Tu Sale streścił rozmowę z nowo poznanym najemnikiem
-No to jest nas czterech. Trzeba by dziś jeszcze porozmawiać z kimś. Mam nadzieję, że będzie bardziej gadatliwy, ten to kołek nie język ma. No, przyjacielu, zaschło mi w gębie, trzeba przepłukać się, no pewnie że od środka ... Uch, ciepła, do stu diabłów z tym, a przez to owadztwo spokojnie nie można zagryźć... No, poszukajmy Devosa, rozmówimy się z nim, i jak nic nie stanie na przeszkodzie, to poszukamy jeszcze kogoś do partii. I zajrzeć pod koc na wozie wieczorem musze... Nie bój się, wartownicy nie zobaczą. Nie będą patrzeć, gdy z nimi będziesz pił, przyjacielu, a jak wczoraj mówiłem, wieczorem sobie popijesz.

<> <> <> <> <> <> <> <> <> <> <> <> <> <> <> <> <> <>
Siła: 3, Wytrzymałość: 3, Zręczność: 1, Inteligencja: 1, Charyzma: 2

Umiejętności: jeździectwo, kowalstwo

Ekwipunek: sakwa z 10 zł, 5 s
miecz długi, jednoręczny
proste, marynarskie ubranie (koszula, spodnie, bielizna, buty) | stary, lekki napierśnik | rękawiczki skórzane
torba | lina | 2 bochenki chleba | suchary | pęto kiełbasy | krzesiwo | brzytwa | pusty już bukłak | butelka gorzałki | stara fajka | tytoń
 

Caleb

VIP
VIP
Dołączył
3 Maj 2007
Posty
8 989
Punkty reakcji
206
Sarweński najemnik przedstawił się jako Richard. Nosił skórzany kaftan w ciemnym kolorze i takież spodnie z klamrami. Jego oręż, dobrze wykonany, lekki miecz świadczył, że nie jest pierwszym lepszym rębaczem. Z twarzy wyglądał całkiem inteligentnie, poważną aparycję podkreślały starannie zaczesane włosy.
-Faktycznie, gdy się dobrze zastanowić coś tu śmierdzi i to nie tylko te bagna. Mówisz, żeby się podzielić na grupę? Hmm, czemu nie, ale sam nie mam powodów, aby ufać akurat tobie. Nie to żebym cię zaraz nie lubił, jestem ostrożny. Ot co. Tak czy inaczej większość z naszych towarzyszy to przygłupy, ale znajdzie się paru sensownych osobników. Ot, choćby Tiana – ta kobitka po lewej, widzisz? Zagadam później z nią i przemyślę twoją propozycję. – tak skomentował ofertę Sale’a.
Następnie Igranhen i Sale poczęli szukać w tłumie Devosa. Nie mogli go jednak wypatrzeć wśród rozlanych niczym mleko, siwych oparów. Sale rozglądając się nawet nie zauważył jak przeszedł na czoło szyku. Nagle wśród mgły coś dostrzegł. Parę zgarbionych postaci stało kilkanaście metrów przed najemnikami. Trudno było zidentyfikować kim lub czym są. Rozmazane sylwetki stały po prostu nieruchomo. Prowadzący kolumnę jak jeden mąż, bez słowa zatrzymali pochód.


* * * * * * * * * * * * * * * * * * * *​

Mężczyźni spokojnie przysłuchiwali się tłumaczeniom uprowadzonego. Zachowywali niewzruszone pozy, za nic mając groźne miny i spojrzenia Wulza. Gdy myśliwy skończył elf odgarnął niesforny kosmyk włosów z czoła i odpowiedział:
-To co mówisz ma sens. Jeśli idzie o twojego głasyna, nie możemy ryzykować wypuszczenia ciebie samotnie. Iks, słyszysz!? Wrócisz do tej wiochy i dowiesz się co i jak. Tymczasem ty zostajesz z nami.
Domniemany Iks był trzecim z trójki. Ciemny blondyn o mlecznych oczach teraz wyszedł przed Wulza. Miał smukłe rysy twarzy i wyglądał najbardziej niepokojąco.
-Jasne Igrek. Oporządzę się z tym prędko. Tymczasem jesteśmy umówieni w tym miejscu, tak? – mówiąc ,,tym” wykonał jakiś zaawansowany ruch rękoma.
-Dokładnie tak. Tymczasem zabierajmy się stąd.
Wulzo zdziwił się, gdy jego więzy zostały nagle przecięte. To brunet uwolnił go od krępującego sznura.
-Ty do nas po ludzku, to i my po ludzku. Na razie możesz podróżować nieskrępowany. Ale jeśli tylko spróbujesz ucieczki, zabijemy cię.
Rozkazał Wulzowi wejść do powozu nabitego w środku czerwonym pluszem. Zamknął drzwiczki i zakrzyknął do elfa. Tenże ruszył powoli pojazdem, wyjeżdżając ociężale z polany. Mężczyzna milcząc wlepił białe punkciki swoich oczu w Wulza.


* * * * * * * * * * * * * * * * * * * *​

Nikt nie zwrócił uwagi, gdy Nadia przekroczyła próg bielonego gmaszku. Wyminęła jakąś kobietę wielce uradowaną ze świeżego łupu – zestawu garnków i małego mieszka. Wygląda na to, że trafiła do domu jakiegoś kupca. Rozpoznała to chociażby po znaku handlowej gildii, wymalowanym na ścianie – skrzynki w niebieskim kwadracie. Na parterze wszystko co miało sensowną wartość zostało rozgrabione. Kręcił się tu jedynie jakiś typ spod ciemnej gwiazdy, penetrujący zakamarki pokojów. Na pierwszym piętrze Nadia znalazła w szafeczce nieco pieniędzy (7 zł, 5 s), a także złożone w kostkę i świeżo wyprane, kupieckie ubranie. Spojrzała na ścianę przy oknie. Stał pod nią spory kufer, zamknięty mosiężną kłódką.
 

kdVer

Nowicjusz
Dołączył
5 Kwiecień 2008
Posty
1 609
Punkty reakcji
27
Wiek
35
Jedną z nielicznych denerwujących Wulza rzeczy było bycie obserwowanym. I teraz, gdy spoczywał na nim wzrok dziwnego człowieka, poczuł się niezręcznie - a wiedzieć trzeba, że było to uczucie obce żyjącemu często jak pustelnik myśliwemu. Starał się nie patrzeć na siedzącego naprzeciwko, omiótł więc wzrokiem powóz, którym jechał. Uśmiechnął się chcąc nie chcąc, pomyślawszy że oto w niewoli przyszło mu podróżować w warunkach lepszych niż miał kiedykolwiek. Od jednej pozytywnej refleksji przeszedł do drugiej, zaraz stwierdził, że nie jest źle, najwidoczniej nie czyhają na jego życie. Z drugiej strony, wiedział, że jego życie nie było im też potrzebne. Postanowił, że o ile to możliwe i tak długo jak będzie to konieczne, postara się nie zawadzać swoim porywaczom - a kto wie co wydarzy się dalej. Miał tylko nadzieję, że nie zrobią żadnej burdy w osadzie ale skoro poszedł tam tylko jeden samotny człowiek... Pewnie dostanie czego chce, może nawet nie dojdzie do rozlewu krwi. A co planują i kim są? Wulzo nie był zbytnio ciekawski, wiedział, że jeszcze nadarzy się pewnie okazja co nieco usłyszeć, co nieco zobaczyć, postanowił więc o nic nie pytać i liczyć na szybki powrót do swego życia. Gorzej jeśli wywiozą go potem gdzieś daleko, choćby w strefę wojny, w Gerathalli nie widział zbyt kolorowo swojej przyszłości.

<> <> <> <> <> <> <> <> <> <> <> <> <> <> <> <> <> <>
Siła: 2, Wytrzymałość: 2, Zręczność: 3, Inteligencja: 2, Charyzma: 1

Umiejętności: spostrzegawczość, tropienie

Ekwipunek: lniane, ciemne spodnie | lniana koszula
 

bati999

Macierz Diagonalna
Dołączył
13 Październik 2008
Posty
2 211
Punkty reakcji
18
Wiek
27
Miasto
Tarnobrzeg
- Jeszcze tego brakowało... - Powiedział sobie w myślach. Na początku myślał, że to jacyś bandyci ale mgła stawała się coraz mniejsza i było widzieć lepsze zarysy. Nie mógł jednak zobaczyć kim oni są.
- Sale, lepiej nie panikujmy. Trzymajmy się razem. Obawiam się, że to mogą być druidzi. - Powiedział do Sale'a patrząc dalej na zarysy.
-Cholera, nie mogę uciec! Muszę opanować strach... Jednak zaatakować też nie mogę. Ehh, dobry strateg ze mnie nigdy nie był. - Mówił w myślach. Dalej stał w milczeniu patrząc jak mgła się usuwała a zarysy robiły się coraz bardziej widoczniejsze.

<> <> <> <> <> <> <> <> <> <> <> <> <> <> <> <> <> <>
Siła: 2, Wytrzymałość: 3, Zręczność: 1, Inteligencja: 1, Charyzma: 3

Umiejętności: spostrzegawczość, dowodzenie

Ekwipunek: 53 zł, 5 s
długi miecz
tarcza z herbem mojego rodu | lekka zbroja
parę gorzałek | zioła
 

Vardamir

Sinner
Dołączył
30 Sierpień 2007
Posty
10 335
Punkty reakcji
26
Wiek
35
Miasto
Necrovalley
-Tylko dwóch, żadne wyzwanie, przyjacielu. Poza tym jeszcze nie wiadomo kto to.-Jasna cholera, zachciało się nam szukać Devosa! Jesteśmy na samym przodzie, wystawieni! Mam nadzieję, że jak naprawdę chcą zaatakować, do z tyłu, będzie czas by dostać się do wozów.
-Ale na wszelki wypadek, miej rękę na mieczu.

Sale chciał zrobić krok w tył, jak nakazywała mu logika, ale emocje, jakie w nim się burzyły nakazywały mu wyciągnąć miecz, i rzucić się na stojących przed nim.

<> <> <> <> <> <> <> <> <> <> <> <> <> <> <> <> <> <>
Siła: 3, Wytrzymałość: 3, Zręczność: 1, Inteligencja: 1, Charyzma: 2

Umiejętności: jeździectwo, kowalstwo

Ekwipunek: sakwa z 10 zł, 5 s
miecz długi, jednoręczny
proste, marynarskie ubranie (koszula, spodnie, bielizna, buty) | stary, lekki napierśnik | rękawiczki skórzane
torba | lina | 2 bochenki chleba | suchary | pęto kiełbasy | krzesiwo | brzytwa | pusty już bukłak | butelka gorzałki | stara fajka | tytoń
 

Lavena

Nowicjusz
Dołączył
10 Listopad 2008
Posty
180
Punkty reakcji
0
Wiek
34
Miasto
aktualnie Mazury
Zadowolona ze swojego pomyslu i jego rezultatu, wrzucila do sakiewki pieniadze, ktore udalo jej sie znalezc.
- Ha, nigdy nie wiesz, na czym mozesz ubic niezly interes ! - powiedziala do siebie , slyszac brzeczenie wpadajacych do srodka monet. Lubila ten dzwiek. Zwlaszcza, gdy rozbrzmiewal on wewnatrz jej woreczka. Doskonale zdawala sobie sprawe z tego, ze kto jak kto, ale ona zajmie się tym kruszczem najlepiej.
Spojrzala na ubranie i az się rozesmiala zlowrogo z radosci. Klasnęla w dlonie i rozlozyla koszule i spodnie, aby sprawdzic, czy beda na nia pasowaly. Nie byly specjalnie male, ale wydawaly się nie byc tez az w nadmiarze obszerne. Stwierdzila z satysfakcją, ze mimo niezbyt przypadajacych jej do gustu kolorow, nadadza sie w sam raz na jej nowe przebranie.
- Cholera, w tym zaden straznik miejski nie bedzie mnie o nic podejrzewal ! Do tego moze po drodze uda mi sie cos jeszcze podwedzic od tych zawszonych .... - naraz spostrzegla pod sciana skrzynię zamkniętą na mosięzną klodkę. Nie konczac zdania po raz wtory wypowiadanego do siebie, podbiegla do niej, aby ją obejrzec. Pociągnęla. Tak jak się spodziewala, byla zatrzasnięta.
- Ręcznie tego nie zrobię... - dodala z rozrzewnieniem. - Czemu jeszcze nie zaopatrzylam się w lom ani wytrych!? Muszę chociaz sprobowac otworzyc to inaczej. A moze jest tu gdzies klucz? - podniosla się z klęczek i zaczęla przetrząsac izbę w poszukiwaniu czegos, co jej pomoze. WYrzucala kolejno wszystkie drobiazgi z pootwieranych szafek , szuflad i kufrow, liczac na to, ze oczom jej ukaze sie wreszcie pasujacy drobny kluczyk, albo chociaz jakis ciezki przedmiot ,ktorym bedzie mogla sprobowac sforsowac klodke.

<> <> <> <> <> <> <> <> <> <> <> <> <> <> <> <> <> <>

Siła: 1, Wytrzymałość: 2, Zręczność: 3, Inteligencja: 2, Charyzma: 2

Umiejętności: otwieranie zamków, perswazja

Ekwipunek: 13 zł, 5 s
krótki miecz | sztylet | zatrute strzałki do rzucania
kupieckie ubranie | ciemny płaszcz z kapturem | granatowa, obcisła, płócienna koszula | ciemnobrązowe, skórzane spodnie | skórzane, wysokie buty z cholewami
bukłak z woda | krzesiwo i hubka | porcja pożywienia na 2 dni | flakon z perfumami
 

Caleb

VIP
VIP
Dołączył
3 Maj 2007
Posty
8 989
Punkty reakcji
206
Jeden z kapitanów, Mick zawołał donośnie:
-Hej tam! Kto wy? Natychmiast zejść nam z drogi, powiadam. Jesteśmy wysłannikami samego króla Arona.
Nikt ze stojących we mgle nie zareagował.
Mick podszedł bezgłośnie do Igranhena. Szepnął mu na ucho:
-Mieliśmy dług, pamiętasz? Teraz czas to odpłacić. Pójdziesz pierwszy i wybadasz sprawę.
Tym samym to rycerz był zmuszony sprawdzić czym są tajemnicze kształty. Mick lekko popchnął go do przodu. Igranhen z obnażonym mieczem szedł powoli, co chwilę grzęznąc w mule. Jakiś wyjątkowo uparty, duży owad począł bzyczeć mu nad uchem. Z mocno bijącym sercem zbliżał się do pierwszej z postaci. Teraz dostrzegł, że we mgle kryje się znacznie więcej sylwetek. Większość była mała i przykurczona. Co gorsze – żadna nie przypominała przedstawicieli znanych mu ras. Prawdopodobnie trafił na człowieka. Wywnioskował to z postury, przykrytej jednak ciemnym płaszczem. Ów jegomość nie reagował na żadne słowa, pytania. Stał już bardzo blisko, wciąż milcząc. Gdy Igranhen stał już z nim twarzą w twarz dostrzegł ohydną, pokrytą bruzdami maskę potworności. Zamiast oczu widniały ciemne dziury, a całe lico było zdeformowane. Nie przestraszył się jednak, gdyż wyraźnie już widział, że stoi przed starym posągiem. Powoli z mgły wyjawiały się inne monumenty. Były to stare podobizny humanoidalnych kształtów, mocno nadgryzionych przez czas i tutejszy klimat. Gdy wieść dotarła do reszty, atmosfera zdecydowanie zelżała. Część młodzików, którzy jeszcze przed chwilą stali skuleni, niemal robiąc pod siebie, teraz hardo pokrzykiwała i śmiała się z sytuacji. Pochód ruszył dalej, mijając zniszczone, pordzewiałe bramy zapomnianego przez świat cmentarza. Pod nogami, w mule chrupały pożółkłe kości. Igranhen przechodząc dalej zobaczył jak wspomniana już raz Tiana, młoda kobieta odchodzi na bok pochodu. Przez chwilę grzebała w gęstej breji. W końcu wyciągnęła jeden z gnatów i badawczo go zlustrowała. Oglądając się to na lewo, prawo schowała znalezisko za pazuchę. Tymczasem uwagę Sale’a przykuło coś innego niż wyławianie dawnych resztek. Niepokojące były te inskrypcje i symbole wymalowane na kamiennych nagrobkach. Większość z nich była nieczytelna i zzieleniała, ale gdzieniegdzie dostrzegł smukłe, wyciosane znaki. Coś mu świtało. Może tatko mu o nich opowiadał za młodu? A może widział je podczas morskich wojaży, na jakiejś wyspie, lądzie? Jak się one zwały…ah, runy!


* * * * * * * * * * * * * * * * * * * *​

Wulzo był wieziony przez cały dzień, głównie lasami, tudzież pastwiskami. Rycerz dał mu w południe jako obiad, parę partii dziczyzny. Pod wieczór zatrzymali się też na krótki popas, umotywowany głównie faktem, iż koło powozu lekko się nadłamało. Wulzo mógł wtedy na chwilę wyjść i lepiej rozejrzeć się. Był w wielu okolicach Margod, ale tutaj nigdy nie natrafił. Nie kojarzył tych borów i wzgórz. Robiło się zimniej. Nic dziwnego, niedawno skończył się czas żniw i dla królestwa nadchodziła surowa pora. Margod znane było z nieprzystępnej aury. Chociaż Wulzo był dość zaprawionym sarwenem, teraz w samej koszuli i spodniach poczuł, że chłód mu znacznie doskwiera. Zaczął już nieco szczebiotać zębami, gdy koło zostało naprawione i ruszono dalej. Nocą nastąpiła zmiana woźnicy, teraz elf towarzyszył Wulzowi. Zdawało się że odpoczywał, spał nieruchomo, zgięty na pluszowym siedzeniu. Jednak, gdy tylko myśliwy wykonywał jakiś ruch, ten otwierał leniwie jedno oko.
Nad ranem wóz dojechał do miasteczka Breck. Wulzo obserwował mijane, niskie budynki, między którymi krzątali się i pospieszali mieszkańcy. Było widać, że są czymś zdenerwowani, krzyczeli na siebie, paru chłopaczków biegało z pakunkami i skrzynkami. Umówionym miejscem okazała się być kwatera nad karczmą. Gdy zajechali przed nią, elf rzucił do Wulza:
-Zachowuj się naturalnie. Jesteś tylko naszym towarzyszem, z którym wspólnie podróżujemy. Rozumiesz co mam na myśli. – tu położył mu bladą dłoń na ramieniu i lekko ścisnął.
Naprędce weszli do środka gospody, gdzie popijało trunki paru bywalców. Ci ani trochę nie byli zainteresowani rosnącą wrzawą na ulicach. Karczmarz – rudawy grubas, podał im pordzewiały klucz do pokoju na piętrze. Sama kwatera nie była szczytem luksusów, stały tutaj cztery łóżka, stoliczek i przeżarta przez korniki szafa. Mężczyzna zwany Igrekiem zdjął zbroję i położył jej części na łóżku. Następnie sam udał się zjeść śniadanie na dole. Elf wyciągnął swoje smukłe ciało na przeciwległym posłaniu. Odezwał się nieco cieplejszym niż dotąd tonem:
-Igrek powinien przybyć niebawem. Jeśli wszystko pójdzie gładko, puścimy cię wolno. W przeciwnym wypadku…cóż, wolałbyś nie wiedzieć co będzie w przeciwnym wypadku. Jeśli jest coś co powinienem wiedzieć, lepiej powiedz mi to teraz.


* * * * * * * * * * * * * * * * * * * *​

Nadia zaaferowana kufrem i jego zapewne ciekawą zawartością, zaczęła przeszukiwać dom. Widać wielu tu było przed nich, większość półek i szaf była ograbiona. Przechodząc między pokojami zauważyła, że do domu wszedł kolejny jegomość. Po schodach wspinał się bowiem jakiś mały człowieczek w kapturze i bandaną na twarzy. Przy pasie miał przytwierdzony nóż, a zza skórzanej kurtki połyskiwał trzonek jakiegoś wytrycha. Nie zaszczycił uwagą dziewczyny, przechodząc obok. Sam zajął się pokojem sypialnym. Nadia wreszcie znalazła to czego chciała. Klucz pewnie już zabrał jakiś ignorant, nie bacząc, że może przydać się do otworzenia kufra. Alternatywą okazał się być sporych rozmiarów młot, na półce z narzędziami, gdzie widniały jeszcze pęknięte obcęgi i śruby. Uradowana dziewczyna wróciła do znaleziska i ze niecierpliwością zajęła się oprawianiem kłódki. Ta kilka razy oponowała, zadźwięczała głucho. Wygięła się trzykrotnie, po czym wreszcie puściła. Nadia pomasowała rękę, nie była zbyt silna, a ta szermierka nieco ją zmęczyła. Ale pal sześć zmęczenie, kiedy skarby w zasięgu ręki. Otworzyła wieko i zajrzała do środka obitego od wewnątrz aksamitnym materiałem. Na dnie kufra leżał spory mieszek. Tak jak się spodziewała, gdy go podniosła ten rozbrzmiał radośnie. Czyż istnieje na świecie piękniejszy dźwięk? Drżącymi z podniecenia rękoma otworzyła wór. Trzydzieści złotych monet błysnęło jej refleksem po uśmiechniętej twarzy.
-Hej panienko! Znalazłaś coś ciekawego?
Nadia odwróciła się szybko. Przed nią stał podejrzany kurdupel. Kaprawymi oczkami próbował wypatrzeć łup dziewczyny. Zdecydowanie nie patrzyło mu z nich dobrze.
 

kdVer

Nowicjusz
Dołączył
5 Kwiecień 2008
Posty
1 609
Punkty reakcji
27
Wiek
35
Po niebywale męczącej nocy, Wulzo praktycznie zasypiał na każdym kroku. Teraz, gdy znalazł się w Breck, którego jeszcze zupełnie nie znał, ba - o którym nawet nie słyszał - myślał tylko o tym, żeby móc położyć się spokojnie na łóżku, zwinąć w kłębek i zasnąć jak zwierze wykończone całodniową gonitwą. Swoją drogą, to zabawne jak nic-nie-robienie potrafiło go zmęczyć. Został sam w pokoju z dziwnym elfem, który go ostatnio pilnował i mimo, że nie zaistniały przedtem żadne problemy, czuł się teraz nieswojo, musząc przebywać tu z nim. Wiedział, że warto by się wyspać ale też obawiał się, że może zostać zaskoczony znowu we śnie jeśli zaistnieje ''przeciwny wypadek''.
- Jeśli jest coś, co powinienem wiedzieć... - powiedział elf. Co niby? Co mógł jeszcze dodać ten, który tak naprawdę nie wiedział niczego? Wulzo wątpił by Maverick czy ktokolwiek kogo znał mógł wiedzieć tak naprawdę coś więcej. Bo i wiedzieć o czym? Dziwni ludzie, pewnie jeszcze będą mieli pretensje, jeśli jakiś z ich wewnętrznych interesów pójdzie nie tak - lepiej powiedz mi to teraz. Co za zawoalowana groźba. Myśliwy domyślał się, że groźba może być realna, nie mógł jednak zrobić z tym niczego, tak jak niczego nie mógł już opowiedzieć. Dlatego doszedł do wniosku, że tu jego współpraca się chyba kończy.
- Wiecie wszystko i więcej niż ja, nic więcej już nie dodam do tej wiedzy - odpowiedział Wulzo siadając na łóżku, starym i brudnym a mimo to tak przyjemnie wygodnym. Nie potrafił nawet kontrolować tego, kiedy zapadł w sen, po prostu nagle przechylił się powoli w bok i w takiej pozycji pozostał. Planował to trochę inaczej, chciał bowiem poczekać aż wróci mężczyzna zwany Igrekiem, kiedy to miały się wyjaśnić dalsze losy a w razie czego - próbować jakiejkolwiek ucieczki, choćby skoku z okna na rosnące poniżej drzewo, które dojrzał jeszcze na dworze. Nie było mu jednak dane doczekać tego momentu, przynajmniej nie na jawie.

<> <> <> <> <> <> <> <> <> <> <> <> <> <> <> <> <> <>
Siła: 2, Wytrzymałość: 2, Zręczność: 3, Inteligencja: 2, Charyzma: 1

Umiejętności: spostrzegawczość, tropienie

Ekwipunek: lniane, ciemne spodnie | lniana koszula
 

Vardamir

Sinner
Dołączył
30 Sierpień 2007
Posty
10 335
Punkty reakcji
26
Wiek
35
Miasto
Necrovalley
Runy? Co tutaj robią runy?! Ostatnio widziałem je na północy, podobno tutejsi magowie kiedyś też ich używali, ale mówiono mi, że to dawne czasy, i się nasi ucywiliza... unowocześnili, cholera. Na północy ciągle się nimi posługują, pamiętam, to było przed pamiętną ucieczką z północy... Dobrzy byli to żeglarze, ale bogowie nie dali im tak dobrych łodzi. Może jednak ciągle się ich tu używa... Kapitan mówił, że w runach jest zło, i każda zawiera w sobie magię... Lepiej znajde któregoś magusa, może na coś się przydadzą.
Sale krążył jakiś czas wśród ludzi, aż wypatrzył jednego z młodzików bardziej wystrojonych
Trzyma kiecke jak panna w przesilenie w wodzie brodząca.
-Witaj, przyjacielu, potrzeba mi twojej pomocy, lub któregoś z twoich towarzyszy od magii, zauważyłem coś ciekawego - Sale opowiedział o swoim odkryciu, wypytał też o to czy magowie ciągle używają run, oraz o to, czy w runach naprawdę czai się magia.
-Potraficie czytać runy?

Teraz zajmiemy się pannicą, ciekawe na co jej ta kość, pewnie też się magią para. Musze i z nią porozmawiać, może pomoże z tymi runami. Warto wiedzieć, co się za plecami zostawia.
Zostawiając młodych magów Sale zaczął przedzierać się przez otaczającą go maź w poszukiwaniu Tiany.

<> <> <> <> <> <> <> <> <> <> <> <> <> <> <> <> <> <>
Siła: 3, Wytrzymałość: 3, Zręczność: 1, Inteligencja: 1, Charyzma: 2

Umiejętności: jeździectwo, kowalstwo

Ekwipunek: sakwa z 10 zł, 5 s
miecz długi, jednoręczny
proste, marynarskie ubranie (koszula, spodnie, bielizna, buty) | stary, lekki napierśnik | rękawiczki skórzane
torba | lina | 2 bochenki chleba | suchary | pęto kiełbasy | krzesiwo | brzytwa | pusty już bukłak | butelka gorzałki | stara fajka | tytoń
 
Status
Zamknięty.
Do góry