A Dina... Dina unosiła się oto nad bohaterami opowieści, nie mogąc nic powiedzieć, nie powodując nawet drżenia powietrza (czy też próżni :mruga
. Odtąd, będąc duchem utkanym z półprzezroczystej materii, przyglądała się poczynaniom swych towarzyszy. Nie widzieli jej. Musiała zatem umykać z rogatego krzesełka, kiedy zamierzał tam odpocząć Wilkołak, zmykała czym prędzej, kiedy Grzesio podążał w jej stronę dziarskim krokiem. Nie mogła się nadal przyzwyczaić do tego, że nie stanowi żadnej przeszkody, że nawet nie poczują jej obecności.
Sposób jej niefortunnej przemiany pozostanie zagadką co najmniej do czasu, kiedy wszelkie Ważne Komisje Świata nie przestaną badać wszystkich bardzo widowiskowych wydarzeń i nie będą mogły zająć się zaginięciem jednej bardzo wątłej istoty.
Przyjęła więc oto miejsce wysoko pod sufitem, niczym dziecięcy balonik wypełniony hell-em i uśmiechając się - nie wiadomo czy do siebie czy do współpodróżników - przyglądała się dalszej akcji. Z niegasnącym zresztą zachwytem.
(Dezercja? Nie, konieczność.
apa: )