Witam.
Pierwszą "diagnozę" niedoczynności tarczycy stwierdzono mi w wieku 15, 16 lat? Jednak lekarze specjaliści, endokrynolodzy powiedzieli, że nie ma czym się martwić bo do 18-19 roku życia mogę z tego wyrosnąć. Także zostało to zostawione samo sobie. Nie było u mnie specjalnych objawów, po za zmęczeniem, czy puchnącymi dłońmi w lecie. Tak minęło 6 lat- obecnie mam 22 lata i okazuje się, że nic a nic mi nie przeszło, a jest jeszcze gorzej. Złe samopoczucie, depresja, ciągłe zmęczenie, niechęć, od jakiegoś czasu płaczliwość. Jednakże mam do tego napady paniki, niepokój, bóle głowy i dokucza mi serce, pobolewa mnie lewa ręka, asczkolwiek ciśnienie mi wychodzi w normie. Wysokie trójglicerydy mam.
Najgorsze jednak są te paniki - poczucie zagrożenia życia. czy ktoś miał podobnie?
Mija miesiąc jak się leczę biorę Euthyrox N25 - 3 marca mam wizytę kontrolną u endokrynologa.
Skoki TSH - w miarę wysokie. raz 2 z kawałkie, a raz 11 z czymś.
Czy ktoś z was miał takie paniki i lęki? Niepokój.
I czuję się jak śnięta ryba, lekkie zawroty głowy ciągle mi słabo teraz. Najgorzej jest od dwóch miesięcy (od pierwszego poważnego ataku paniki, który skończył się na pogotowie - jednak ekg + inne badania w normie)
Endokrynolog jak się dowiedział o moich panikach, nerwach, powiedział, że może tak być. Jednak, czy ktoś z was też tak miał?
Od dwóch miesięcy (choć wcześniej neerwowość też u mnie nie była najlepsza) - czuję się fatalni.
A moje myśli to już kompletnie jakieś odpały. Raz śpię ile się tylko da, a raz bezsenność.
Ehh.... zaczynam się martwić, że już zawsze w tym stanie pozostanę. Brak chęci na cokolwiek. Ogólnie totalne dno.