Miłość studentki do Pani Prof. na Uniwerku

mandelsztam

Nowicjusz
Dołączył
27 Sierpień 2015
Posty
1
Punkty reakcji
0
Witajcie, opowiem Wam moją historię, ciekawa jestem co powiecie, może ktoś podsunie coś konstruktywnego?

Istota mojego problemu: jestem zakochana w mojej pani profesor z Uniwerku, a ona nie chce mnie znać…

To dosyć długa historia, bo początkami sięga 2002 roku. Najpierw było zwyczajnie, zwykła sympatia, dużo rozmów, z czasem nie tylko naukowych… Bardzo mi się podobała od samego początku. Łasiłam się, chodziłam na dyżury, przynosiłam prezenciki (raz dałam małego kaktusika) i wierszyki różne śmieszne własnego autorstwa, żeby było miło. Z czasem udało mi się znaleźć jej mail, i znajomość zyskała także wymiar pisany. Dużo do siebie pisałyśmy, praktycznie codziennie, ja się jej zwierzałam z moich problemów (miałam wtedy bardzo trudną sytuację, bo byłam świeżo po morderstwie ukochanej babci, która mnie wychowała i byłam zagrożona eksmisją). Tak to trwało może ze 2-3 lata. Taka ciepła przyjaźń dwóch kobiet. Bardzo dużo mi to dawało, bo ja wcześnie straciłam matkę i zawsze bardzo silnie przeżywam przyjaźnie z kobietami w średnim wieku.

Apogeum naszej przyjaźni było to, że pomogła mi załatwić lightowe przejście przez jeden trudny egzamin. Znalazła wyjście i pomogła znaleźć dobrego egzaminatora. Bez tego byłabym u:cenzura:eek:na. A raz to nawet mnie podwiozła swoim autem blisko domu z uczelni.

Potem… O rety, aż nie chce mi się pisać, co się działo potem. Dowiedziałam się przypadkiem od jednej doktorantki, że pani profesor lubi także dziewczyny. I zauważyłam zmianę w zachowaniu pani profesor. Jakby się mocno zawstydzona zrobiła. Ale ja nic, to nie moja sprawa… W pewnym momencie zaczęły się z jej strony pojawiać różne aluzyjki dwuznaczne na wykładach i na seminarium. Wiecie, taka gadka niby do wszystkich, ale tak naprawdę to robi aluzję np. do czegoś w moim liście, obniża lekko ton głosu i zerka przy tym na mnie, więc wiem, że mówi to tylko do mnie. Np. „…przecież to nie grzech…” i zerka na mnie. Albo „…zawoalowany erotyzm w listach…” i spojrzenie i uśmiech. „…i wtedy można by zrobić wszystko…” Tego typu delikatne podpuszczki. Ja się na to wzięłam, zaczęłam rozkminiać, co by było gdyby i wpadłam jak śliwka w kompot. Zaczęłam się zakochiwać. Również zaczęłam wysyłać różne sygnaliki, uśmieszki i spojrzenia. Przyznam, że to był trudny okres dla mnie. Nigdy wcześniej nie byłam zainteresowana erotycznie inną kobietą. Miałam w liceum chłopaka 3 lata. Dodatkowo, byłam wtedy mocno wierząca. Więc miałam zgryz.

No więc tak to wyglądało, teraz przejdźmy do tego, dlaczego ona się do mnie przestała odzywać. Zaczęłam chodzić na terapię, bo miałam silną depresję po morderstwie babci. I na terapii poruszyłam ten problem. Babka bardzo agresywnie mnie do niej ustawiła, że to jest mobbing, i w ogóle. Ja pod jej wpływem napisałam do pani prof. maila, że „nie szukałam niczego innego” tak trochę dookoła, ale sens był jasny. Ona bardzo agresywnie na to zareagowała, dostałam bardzo niemiły list, zaczynający się od słów „Nie rób takich wyznań, bo będziesz żałować”. Pół biedy, gdyby to było tylko tyle. Ale ja niedługo potem wpadłam w psychozę. Bardzo ostrą, niedokładnie pamiętam ten okres.

Zachowywałam się bardzo dziwnie. Pisałam do niej dziwne i agresywne rzeczy, nie tylko do niej zresztą. Pamiętam jak przez mgłę, że raz wysłałam tak dosadny list, że był na granicy pornografii w stosunku do niej. Coś w stylu „Chciałabym Ci zdjąć majtki”. Na szczęście nie jestem przypadkiem lekoodpornym – pozytywnie zareagowałam na leczenie. To był rok 2006. Od tego czasu choruję na schizofrenię i muszę brać na stałe leki psychotropowe. Jest git, leki mam dobrze dobrane, jakbyście się ze mną spotkali – w życiu nie przeszło by wam przez myśl, że gadacie z kimś, kto parę razy zaliczył psychiatryk.

Kiedy wyzdrowiałam, dalej ją kochałam. Chciałam przeprosić. Chodziłam parę razy na dyżur. Zlewka. Agresja. Zero sytuacji, żebyśmy mogły zostać face-to-face. Zero reakcji na moje wielokrotne maile. Po prostu nic. Cisza. Raz napisałam wręcz list, że proszę o rozmowę w cztery oczy i że przyjdę jutro. To ona, jak przyszła na dyżur, to zamiast wziąć mnie (byłam pierwsza w kolejce) do pokoju, to specjalnie wzięła mnie w inne miejsce przy ludziach. Ja mimo tego zapytałam nieśmiało: „Czy nasza relacja nie mogłaby wyglądać jak przed moją chorobą?” Ona się na to wkurzyła strasznie i zaczęła na mnie krzyczeć: „Nie ma żadnej naszej relacji, coś sobie wymyśliłaś” , „Jedyna relacja jaka między nami jest to relacja nauczyciel-student”. Coś takiego. Parę lat później udało mi się przypadkiem zdobyć jej adres. Postanowiłam spróbować jeszcze raz, napisać piękny list i dołączyć go do bukietu róż. List pisałam pół roku, był bardzo czuły i naprawdę włożyłam weń wiele serca. Wysłałam z kwiatami. Poszłam potem na dyżur. Ponieważ chciałam uniknąć agresywnej reakcji na pytania wprost, wzięłam kawałek mojego przekładu i poprosiłam o opinię. Zbyła mnie krótkim „Nie”. Boże, jak ja płakałam po powrocie do domu! To był chyba 2011 rok. Niedługo potem skreśliłam się ze studiów. Miałam dosyć przeciągającej się sytuacji urlopu zdrowotnego… W tym czasie wielokrotnie do niej pisałam maile, a także listy papierowe. Miłosne i czułe. Wciąż próbowałam przeprosić. Ale cisza. Nic. Po prostu zero reakcji.

Ale teraz znów jestem na czwartym roku, i znów ją widuję. Na moje „Dzień dobry” reaguje uśmiechem. Parę razy czekałam w kolejce, żeby pogadać na dyżurze, ale nie udało się nic wskórać (za dużo ludzi). Kiedy w końcu udało mi się znaleźć w komfortowej sytuacji na uczelni i spytałam, czy nie pomogłaby mi przy moim tłumaczeniu, powiedziała: „Przepraszam, ale nie jest Pani moją studentką, ani magistrantką, poza tym jestem bardzo zajęta…”. Na wykładach zero aluzji. To chyba w skrócie cała moja historia, jeśli coś jest niejasne, to pytajcie. Co się wam nasuwa po przeczytaniu moich słów? Chciałabym ją odzyskać. Choćby jako przyjaciela. Czy myślicie, że wszystko już stracone? Co mogę zrobić, aby między mną a nią było lepiej?
 
E

Elen

Guest
"(...) , powiedziała: „Przepraszam, ale nie jest Pani moją studentką, ani magistrantką, poza tym jestem bardzo zajęta…”. I to wszystko na ten temat. To jest kulturalna forma odmowna wszelkich bliskich relacji. Nalezy ja godnie przyjac i pogodzic sie. Dla wzajemnego dobra.
 

Isen1822

Ten najgorszy.
Dołączył
3 Maj 2012
Posty
1 115
Punkty reakcji
107
Wiek
30
Miasto
Polska ;)
Niestety, ona nie chce już z Tobą utrzymywać kontaktu. Musisz się z tym pogodzić, bo to co robisz obecnie, podchodzi już pod nękanie. Daj sobie spokój. Tak to w życiu już bywa. Robiąc to co robisz teraz, tylko ją denerwujesz i nic więcej.
 
Do góry