Marcin_chodź
Nowicjusz
- Dołączył
- 9 Sierpień 2012
- Posty
- 3
- Punkty reakcji
- 0
Co myślicie o wczorajszym meczy polskiej siatkówki z Rosją?
czy znów chcięliśmy dobrze, a wyszło jak zawsze?
czy znów chcięliśmy dobrze, a wyszło jak zawsze?
Ja bym powiedział, że to standard. Niemalże od początku edukacji, od lat wpychamy dzieciakom w historii nasze historyczne porażki, powstania i wszystkie te bzdety, które w końcowym rozrachunku zawsze kończą się porażką. Heroiczne porażki, zwycięskie remisy i inne pierdoły. No i efekt jest potem taki, że jak wychodzi człowiek 20 letni z murów szkoły, uczelni, zaczyna życie to jest przesiąknięty tą porażką (zwłaszcza jak ogląda często sport, w wykonaniu Polaków). I potem jak w swoim życia ma wyjść coś zrobić to nogi drżą i koniec końców też przegrywa.
A taki Niemiec ? Siada sobie w sobotę z chipsami przed TV i ogląda jak jakaś średnia Niemka, jedna z dziesiątek biorących udział na olimpiadzie rozwala drugą rakietę świata Radwańską i mysli sobie : no tak, przecież to Polka była. I tak to obok siebie żyją dwa kraje - w jednym żyją zwycięzcy, a w drugim przegrani.
Demonizuję ? Nie. po prostu wiem, ze taka papka, wieczne porażki siadają na glowę. Chciałbym, aby przyszłe pokolenia mogly tego uniknąć. W Ameryce jest "the winner takes it all" (zwycięzca bierze wszystko), a u nas dostajemy orgazmu, gdy których z naszych dostanie po mordzie bo będzie to "heroiczna porażka", nad którą można się podniecać, masturbować i Bóg wie co jeszcze robić.
Siatkarze przegrali bo byli słabi, zdecydowanie za słabi na Rosjan. Wygrali ligę światową bo inne kraje (poza Bułgarią) skupiły się nie na LŚ, a na olimpiadzie. Kiedy przyszło do walki z rywalami w pełni zmobilizowanymi , efektem jest oczywiście porażka. Dlatego respekt dla Majewskiego, że potrafił wyjść, zrobić swoje i rozwalić wszystkim - w Polsce stanowczo mamy deficyt takich urodzonych zwycięzców. Zamiast nich mamy stado piz**czek wychowanych w kulcie porażki.
A ja myślę inaczej trochę - że my mamy jakiś cholerny narodowy kompleks i olbrzymią potrzebę udowadniania sobie i innym, że jesteśmy coś warci. Dobitnie widać to po polskich kibicach - jak jakiemuś z naszych sportowców się uda to zaraz staje się bohaterem narodowym, chlubą ojczyzny, ale jak tylko coś nie wyjdzie to zaraz jest olbrzymia lawina krytyki, żądania głowy, etc. Odnoszę takie wrażenie, że nie potrafimy generalnie przyjąć porażki w sporcie jako czegoś, co się po prostu czasami zdarza i traktujemy to jako obrazę majestatu najjaśniejszej Rzeczypospolitej i nas samych. I każdy nagle staje się największym, narodowym ekspertem i znawcą, a jechaniu po przegranych końca nie ma.Niemalże od początku edukacji, od lat wpychamy dzieciakom w historii nasze historyczne porażki, powstania i wszystkie te bzdety, które w końcowym rozrachunku zawsze kończą się porażką.
Z tym się z kolei zgadzam - w dniu meczu byliśmy po prostu słabsi i nie zasłużyliśmy na zwycięstwo. Jak ja do tego podchodzę? Bardzo prosto - trudno, stało się. Trzeba wyciągnąć wnioski, poprawić parę elementów i spróbować powalczyć w następnej imprezie. Jakieś tam rozczarowanie jest, bez przesady.Siatkarze przegrali bo byli słabi, zdecydowanie za słabi na Rosjan.