Delilaah
Bywalec
Witam Was kochani. Swego czasu działałam na łamach serwisu wpmt jako redaktor. Dzieliłam się swoimi myślami, które i tutaj chciałabym zaprezentować. Mimo, iż moje życie przewróciło się do góry nogami w ciągu ostatnich trzech lat- niektóre teksty są ponadczasowe. Zapraszam do dyskusji.
Spadające gwiazdy i pola pokryte waniliowym posmakiem wydawały się sennym przyćmieniem wyobraźni. Wyobraziłam sobie życie bez Ciebie, smutek skomlący w kącie, wywrócone żarówki- cel był oczywisty. Czasami łzy mimowolnie wypalają spocone policzki. Dziewięciocyfrowy numer nie krzyczał obcym oddechem. Zakodowałam nierównomierne oddechy, wycinki słów spalających się na dusznym powietrzu. Zacznę od fizyczności, której nie było. Ułamki spadających słów, przyciąganie między sieciowe mimo szalonej odrębności. Wydaje Ci się, że powalasz atrakcyjnością, budujesz moje niedostrzeżenia szybką rekompensatą słowną. Dobre masz wyobrażenia, trafnie wydobyłeś kryształ z cierpkiego serca. Nie byłam skłonna kołysać się, otwierać oczu na pierwsze lecące ptaki w stronę nieskażonego nieba.
Tak łatwo ufać nie można, w końcu zranienia głębokie dotykają wiotkich żył, a z nich nie pozwolę Tobie popijać. Wykreowałam Cię już na enigmatycznym starcie, lśniące ciało wampirzego pochodu, zatruta dusza dziecięco-dorosłym jadem. Moje płuca są czyste, przepływające impulsy torują się na najniższym skrzyżowaniu, krzyczę, że chcę przestać. Jesteś moją eutanazją. Aparatura hamuje mnie, a ja chcę się uzewnętrznić, prysnąć jak bańka.
Przyjdź, dotknij półszeptem mojej ręki, wydobądź kościste włókna nad-erotyzmu. Miałam tego zbyt mało. Subtelizując, władasz potęgą świata. Mało, tak wciąż niewiele wiesz. Wiedzę łamię w pół. Odrywając się od niej, zmierzam ku anatomii. Przypomnij mi ostatnią rozmowę, kiedy oddechem koiłeś usta, szyję, kark. Niedotknięciem dotykałeś mnie przez stumilowe powłoki. Później ręce, serce, uda. Może i się uda dojść bezwiednie do kolejnej stacji. Bez pośpiechu malowałeś na mnie maleńkie literki. Spauzujmy, nie można kochać na odległość cudzego ciała, nie znając przegród w sercu, ani upodobań. Może się nie zgodzimy, jeśli lubisz truskawkowe płatki, niesłodzoną melisę z gruszką. Złudzenie karmi złudzenie, a ja nie mogę przecież Ciebie lubić.
I pamiętaj: kobieta kocha uszami.
Spadające gwiazdy i pola pokryte waniliowym posmakiem wydawały się sennym przyćmieniem wyobraźni. Wyobraziłam sobie życie bez Ciebie, smutek skomlący w kącie, wywrócone żarówki- cel był oczywisty. Czasami łzy mimowolnie wypalają spocone policzki. Dziewięciocyfrowy numer nie krzyczał obcym oddechem. Zakodowałam nierównomierne oddechy, wycinki słów spalających się na dusznym powietrzu. Zacznę od fizyczności, której nie było. Ułamki spadających słów, przyciąganie między sieciowe mimo szalonej odrębności. Wydaje Ci się, że powalasz atrakcyjnością, budujesz moje niedostrzeżenia szybką rekompensatą słowną. Dobre masz wyobrażenia, trafnie wydobyłeś kryształ z cierpkiego serca. Nie byłam skłonna kołysać się, otwierać oczu na pierwsze lecące ptaki w stronę nieskażonego nieba.
Tak łatwo ufać nie można, w końcu zranienia głębokie dotykają wiotkich żył, a z nich nie pozwolę Tobie popijać. Wykreowałam Cię już na enigmatycznym starcie, lśniące ciało wampirzego pochodu, zatruta dusza dziecięco-dorosłym jadem. Moje płuca są czyste, przepływające impulsy torują się na najniższym skrzyżowaniu, krzyczę, że chcę przestać. Jesteś moją eutanazją. Aparatura hamuje mnie, a ja chcę się uzewnętrznić, prysnąć jak bańka.
Przyjdź, dotknij półszeptem mojej ręki, wydobądź kościste włókna nad-erotyzmu. Miałam tego zbyt mało. Subtelizując, władasz potęgą świata. Mało, tak wciąż niewiele wiesz. Wiedzę łamię w pół. Odrywając się od niej, zmierzam ku anatomii. Przypomnij mi ostatnią rozmowę, kiedy oddechem koiłeś usta, szyję, kark. Niedotknięciem dotykałeś mnie przez stumilowe powłoki. Później ręce, serce, uda. Może i się uda dojść bezwiednie do kolejnej stacji. Bez pośpiechu malowałeś na mnie maleńkie literki. Spauzujmy, nie można kochać na odległość cudzego ciała, nie znając przegród w sercu, ani upodobań. Może się nie zgodzimy, jeśli lubisz truskawkowe płatki, niesłodzoną melisę z gruszką. Złudzenie karmi złudzenie, a ja nie mogę przecież Ciebie lubić.
I pamiętaj: kobieta kocha uszami.