Optymizm jest słuszny, acz nieco przesadzony - właściciel musi składać podpisy i on odpowiada, a nie przedstawiciel.
Atraklcyjność "podatkowa" niektórych wysp brytyjskich i Gibraltaru polega przede wszystkim na zasadzie, że nie ma wykroczenia, jeśli nie ma legalnego dowodu.
Łapsy przez lata czatują, by zdobyć dowód przekrętu lub naruszenia, bo sąd brytyjski oddali wszelkie "uzasadnione" domniemania.
Ktoś kupił nowy dom, jacht, firmę itp? Nie wolno pytać skąd wziął na to forsę - trzeba udowodnić przed sędzią, że ukradł, zrabował, oszukał.
Twierdzenie, że znalazł też nie wymaga dowodu - musi dowieść łaps, że nie znalazł, pokazując dowody, że uzyskał forsę, naruszając prawo.