Mi pomaga Nietzsche - pokazuje, że cierpienie ma sens, że aby osiągnąć coś wielkiego - przekroczyć samego siebie, stać się uber-mensch - należy znać swoje położenie. Znać swoje słabości i to, czego zazdrościmy innym, aby skuteczni wyznaczyć drogę do tego celu. Czytajac go mozna jednak latwo popasc w nihilizm, stwierdzenie, ze nic na swiecie nie ma sensu a smierc jest nieunikniona. Nietzsche sam mial ten problem, chociaz mial zupelnie inne intencje - pokazac ludziom jak osiagac najwyzsze cele, jak byc bohaterem - popadl w dekadencje. To trudna droga.
Na pewno pomocna jest filozofia wschodu, czy z naszego podwórka - Platon. Po pierwsze cierpienie istnieje, po drugie da się go pozbyć i osiągnąć stan uniesienia - szczęście rozumiane jako brak cierpienia, wreszcie - każdy ma w sobie potencjał aby to osiągnąć. Medytacja, poznanie natury rzeczywistości, zrozumienie wszechobecnej pustki... To długa i pracochłonna droga, ale myślę, że warto.
Wreszcie najlepszy pocieszyciel - Jezus Chrystus. Pismo Święte uratowało wiele żyć