Dawn of the dead

Status
Zamknięty.

Caleb

VIP
VIP
Dołączył
3 Maj 2007
Posty
8 989
Punkty reakcji
206
Steven nie miał już dzisiaj siły na dalsze pertraktacje. Znalazł sobie miejsce możliwe jak najdalej obdartusa. Starał się równocześnie nie wychylać na tyle, aby być widocznym od strony drogi. Pomimo działania narkotyku czuł nieprzyjemny chłód, więc uznał że alkohol powinien go rozgrzać. Ignorując monolog bezdomnego, który uznał za kompletny bełkot, ujął jego butelkę i pociągnął mocno. Tak jak się spodziewał, trunek był ohydny, ale z niezwykłą prędkością rozchodził się po trzewiach. Po jakimś czasie czuł już lekkie ukojenie. Nawet smród jegomościa obok nie był tak dotkliwy. Siedział jeszcze jakiś czas, starając się zachować jak największy dystans od kloszarda, pilnując czy ten nie kwapi się do nocnego rabunku. Wyglądało na to, że to tylko niegroźny pijaczek, który uciekł aż tutaj od ponurej rzeczywistości miasta. Mężczyzna bredził teraz coś przez sen w pijackim marazmie. Sam Steven czując, że kleją mu się oczy, powoli zaczął zapadać w niespokojną drzemkę.
 

bati999

Macierz Diagonalna
Dołączył
13 Październik 2008
Posty
2 211
Punkty reakcji
18
Wiek
27
Miasto
Tarnobrzeg
- Mike, wiem, że od dawna masz chrapkę na moje auto... Nie ma mowy, idziesz z nami. - Rzekł do Mike'a. Neil postanowił wejść do budynku. Nie posiadał w głowie czarnego scenariusza. Chciał po prostu wziąć wuja i wyruszyć z Phoenix.
 

Majordomus

Departament ds. kontroli używania mózgów
Dołączył
27 Wrzesień 2008
Posty
1 281
Punkty reakcji
11
Wiek
34
Miasto
Łódź
Jeanne siedziała w samochodzie nadal mając w pamięci tę okropną scenę samobójstwa kobiety. Dodatkowo jej niepokój budziły opustoszałe ulice i wszechobecna cisza, nie mówiąc już o mężczyźnie, którego w ogóle nie znała. Ale on przynajmniej wiedział, jak poruszać się po Denver. Wiedziała, że z konferencji naukowej nic nie wyjdzie, ale i tak postanowiła dojechać do muzeum, by znaleźć dla siebie coś odpowiedniego. Nie była pewna tego, co tam może zastać.
Z zamyślenia wyrwało ją lekkie szarpnięcie wozu wjeżdżającego na chodnik i bełkot Amerykanina. Ścisnęła sportową torebkę i nerwowo pogładziła włosy. Czekała, aż kierowca zatrzyma samochód i pozwoli jej wysiąść. Nieoczekiwanie jednak mężczyzna przystawił lufę rewolweru do jej włosów i zaczął się nimi bawić.
- Wy Włoszki macie w sobie taki urok - usłyszała.
Jeanne wiedziała, że nie ma co zadzierać z tym gościem. Przyda się każda pomoc. Uśmiechnęła się zalotnie, lekko odpychając pistolet.
- Włoszki urok może mają, ale ja jestem Francuzką. I zabierz broń, proszę. A tak do Twojej wiadomości jesteśmy przed muzeum militariów, gdzie każdy znajdzie coś, co go interesuje.
Tu spoglądając na broń mężczyzny, mrugnęła porozumiewawczo:
- Chcesz zamienić tę zabaweczkę na coś lepszego, powiedzmy, fajnego Thompsona? Zatrzymaj wóz i wchodzimy, Rambo. Tak mam do Ciebie mówić?
 

kdVer

Nowicjusz
Dołączył
5 Kwiecień 2008
Posty
1 609
Punkty reakcji
27
Wiek
35
Czy to z powodu jego częściowo aroganckiego i pewnego siebie zachowania czy też własnych przemyśleń, część ludzi, podzieliła opinię Snake'a, jednak pomysł nie mógł wypalić ponieważ Cornell zupełnie go zignorował, nie zależało mu na tej skromnej władzy którą mógł tu uzyskać. Zamiast tego wygłosił kilka umiarkowanych i rozsądnych zdań i zgłosił się na ewentualny zwiad.
Widząc, że i one nic nie zdobędą, dziewczyny popatrzyły się na siebie, chwilę poszeptały po czym jedna z nich stwierdziła:
- To my zostaniemy...jeszcze chwilę. Ale jak coś się nam nie spodoba - spadamy!
Część słuchających się zaśmiała na to swoiste ultimatum, machnęli więc ręką na kontestatorki i przeszli do załatwiania ważnych spraw. Mort zaczął rozdzielać zadania, posyłając dwóch mężczyzn na północ, gdzie biegła dalej droga piaskowa aż do połączenia z szosą - mieli sprawdzić czy droga aż do szosy jest przejezdna, otaczające ich stare drzewa sporadycznie spadały powalone wiatrem.
- Ty - zwrócił się do Cornella - Jesteś przecież mechanikiem, pójdziesz do piwnicy na dół i uruchomisz generator jeśli się da. Kierowca autobusu i właściciel domu poszedł natychmiast z Cornellem otworzyć drzwi po czym wrócił do grupy.
Cornell otworzył drzwi lekkim pchnięciem - ustapiły skrzypiąc głośno.
Wyłożony drewnem korytarz czuć było wszechobecnymi zapewne myszami, wszystko pokrywał też kurz. Zajrzał do kuchni, gdzie stał tylko pokryty ceratą stół i wisiały otwarte półki z naczyniami. Minął ją i skierował się do piwnicy. Schody trzeszczały pod nim i uginały się, było też całkowicie ciemno, musiał więc trzymać się ciągle chropowatej ściany. Na dole od razu natrafił na półkę z narzędziami, żarówkami, słoikami i innymi rzeczami. Odłożył na nią ściskany w prawej ręce pistolet i przełożył do niej kanister z paliwem, który tu przyciągnął. W głównej mierze po omacku dotarł do stojącego na ziemi generatora - był stary i dużo większy niż te robione teraz, miał też pewnie duże spalanie. Dopiero stojąc przy nim, Cornell zobaczył że w piwnicy jest okienko - mała dziura zabita dyktą. Gdy ją popchnął, wypadła na zewnątrz, wpuszczając spoza chwiejącej się trawy trochę światła. Obrócił się wtedy i zadowolony, że widzi lepiej obiekt swojej pracy, obejrzał wszystkie przewody i kable - wydawały się być w dobrym stanie. Po sprawdzeniu kilku jeszcze elementów stwierdził, że najlepszą próbą będzie uruchomienie. Musiał pociągnąć kilka razy sznurek nadający silnikowi rozruch nim brzęcząc głośno, zaczął pracować. Pomyślał, że teraz może poszukać włącznika światła. Kiedy jednak się wyprostował, coś spowodowało głośny brzęk przy wejściu. Chwilę się nie ruszał - od pistoletu dzieliła go cała długość pomieszczenia, na środku którego znajdował się betonowy słup i kilka podłużnych półek, które musiał ominąć. Słyszał charczenie - ktoś był w piwnicy oprócz niego.

*****

W tym czasie Snake został przydzielony do innego zadania.
- Ty pójdziesz tam, wzdłuż tej piaskowej drogi, którą przyjechaliśmy. Do pół kilometra stąd znajdziesz małe zadrzewione wzniesienie a na nim powinna być stara ambona myśliwska. Sprawdź czy jeszcze stoi, czy widać z niej ten tutaj placyk i dom i ogólnie, jakie daje nam opcje.
Mort odwrócił się i najwidoczniej nie miał zamiaru poświęcać więcej czasu tej stronie świata gdyż poprowadził resztę w stronę domu, jeszcze jedną osobę wysyłając w drugą stronę i jedną - nad wodę.
Snake odszedł powoli, kopiąc butami miękki i suchy piach. Nie miał nic przeciwko małej przechadzce, zapozna się z terenem. Faktycznie nie było to jednak daleko i po paru minutach ujrzał opisany przez Morta punkt.
Ambona Sprawdził wieżyczkę - wyglądał na funkcjonalną więc postanowił na nią wejść. Upewnił się, że jego rewolwer nie wypadnie zza pasa i złapał za pierwszy, wysoki szczebel. Kiedy tylko jednak na nim stanął, usłyszał trzask gałązek kilka metrów za sobą.
Odruchowo sięgnął po przypięty z przodu nóż i zlustrował otaczające go drzewa - za nim była mała kupka krzaczków, dalej kilka drzew, które zasłaniały drogę, którą przyszedł. Nic jednak się na razie nie poruszyło.

*****

Na kategoryczne słowa Neil'a, Mike wysiadł z samochodu i nie wyglądał na zbyt szczęśliwego.
- Wiesz co, na to to nawet ja bym nie wpadł. Jak takie jesteś cwany to ty pójdź przodem. We trójkę przekroczyli drzwi kamienicy - skrzydła wisiały na wyrwanych zawiasach. Stąpali po zasłanej ulotkami i gazetami podłodze oglądając rozwalone skrzynki na listy i ich rozsypaną zawartość. Doszli powoli do schodów nad którymi migała wypalająca się świetlówka. Neil szedł pierwszy, patrząc uważnie do góry i wstrzymując oddech by wyłapać najmniejszy szmer. Tym większe było jego zdziwienie gdy nagle z góry spadł zakrwawiony, krzyczący człowiek. Leciał, coś bełkocząc, zanim w locie uderzył głową w metalową balustradę - spadł na podłogę u stóp schodów i drgał lekko w powiększającej się kałuży krwi.
Alison na ten widok wparła się silnie w ścianę i przez parę minut nie chciała ruszyć aż ściszonymi głosami udało się ja do tego nakłonić. Przeszli w górę, wciąż uważając na każdym kroku i zobaczyli, że o framugę otwartych drzwi naprzeciw schodów stoi wujek Neil'a.
- Co do cholery tu robisz mały, nie powinieneś być... gdzieś indziej? Tu jest źle - potoczył dokoła ręką, pokazując korytarz o podrapanych ścianach, pobryzganych krwią i zasypany śmieciami.
Objął siostrzeńca i zapytał:
- No, to kim są ci dwoje, czy to nie twoja kobieta? I co tu robicie, nie mogliście zostać gdzieś gdzie jest lepiej?

*****

-Coś mi się zdaje mała, że robisz ze mnie jaja - powiedział bez mrugnięcia mężczyzna do Jeanne.
- Ale skoro tak ładnie nalegasz, podprowadzę cię do drzwi, zawsze dobra chwila żeby odwiedzić pierwszy raz muzeum.
Muzeum
Wyszli z samochodu, przy którym mężczyzna postał chwilę dłużej, ogladając go, tak by Jeanne mogła pójść przodem. Szedł krok za nią włożywszy broń do kabury, którą zobaczył dopiero teraz.
Po wielu nienaturalnie długich i szerokich schodach, dotarli do drzwi głównych, które były jednak zamknięte. Mężczyzna kilkakrotnie w nie głośno zastukał jednak bez skutku. Przeskoczył mały betonowy murek i podszedł do okna.
- Zakratowane - powiedział - Nie ma szans się tu dostać bez piły do metalu. Chyba że jakoś wejdziesz na górę - wskazał głową na okna pierwszego piętra, niezakratowane i nawet częściowo uchylone.
- Nie czuję się na siłach do wspinaczki, jeśli decydujesz się iść i tam myszkować możesz otworzyć drzwi od środka.
Spojrzała w górę - rynna mogła pomóc jej dostać się do okien którejś z sal wystawowych na pierwszym piętrze. Ale zobaczyła też masywny daszek nad wejściem, z którego zapewne weszłaby na hol, musiałaby tylko poprosić znów o pomoc tego gbura.

*****

Kiedy Steven wreszcie zasnął, nie zastanawiał się już czy jego wymuszony kompan jest nastawiony dobrze czy coś kombinuje, organizm domagał się snu tu i teraz, szczególnie że opuszczała go siłą płynąca z dawki.
Nie wiedział kiedy przerwano mu sen, dla niego było to jak pięć minut. Zaraz jednak się obudził gdy poczuł lekkie kopanie - tak samo jak przedtem on jego, tak teraz pijak budził Stevena.
- Mówiłem, że na kogoś czekam, chcesz podjechać trochę na południe? Jedzie do Black Diamond, to obok Calgary. Jeśli dasz mu jakieś - tu mężczyzna zakręcił palcem koło swej skroni - pozwoli ci wejść też na pakę.
Gdy Steven spojrzał, zobaczył, że faktycznie, obok stał na włączonych światłach pickup z solidnej budowy gościem stojącym przy drzwiach, który uśmiechnął się szyderczo odsłaniając braki w uzębieniu.

[Steven ma dwie ampułki z halucynogenem do wstrzykiwania i 4 tabletki dragów]

=====

Miejsca pobytu
 

Bishop986

King of Mars
Dołączył
3 Sierpień 2008
Posty
8 886
Punkty reakcji
70
Miasto
Kraina "By żyło się lepiej"
Bobby nie widział nic za sobą, ale to nie musiało oznaczać że był tu sam. Ambona dawała mu lepszą pozycję strzelecką. Bronienie takiej pozycji jest łatwiejsze niż walka w zaroślach dlatego też natychmiastowo wdrapał się na wieżyczkę cały czas obracając się za siebie by dostrzec ewentualne niebezpieczeństwo. Na ostatnim szczeblu wyciągnął już pistolet i obrócił się w stronę drzew kolejny raz dokładnie oglądając okolicę. Broń zdążył już odbezpieczyć a teraz czekał na rozwój sytuacji.
 

Vardamir

Sinner
Dołączył
30 Sierpień 2007
Posty
10 335
Punkty reakcji
26
Wiek
35
Miasto
Necrovalley
Cornell odruchowo złapał największy śrubokręt jaki tu się znajdował, miał zabrać rękę od narzędzi, ale jednocześnie złapał jeszcze jeden śrubokręt. Stał chwilę patrząc, co zrobi przeciwnik. Chciał tak stać, jeśli go nie zauważy, następnie wybiec, gdy ten by zszedł mu z drogi, łapiąc pistolet, i zastrzelić go będąc w wyjściu. Jeśli jednak przeciwnik okaże się choć trochę inteligentny, postanowił rzucić mały śrubokręt w niego, by odwrócić jego uwagę, następnie wybiec zwalając na niego inną półkę, niż ta na której jego pistolet leży. Zdawał sobie sprawę, że na dłuższą metę ucieczka jest bezsensowna. Musi złapać pistolet i zastrzelić. W ostateczności będzie bronił się większym śrubokrętem.
 

bati999

Macierz Diagonalna
Dołączył
13 Październik 2008
Posty
2 211
Punkty reakcji
18
Wiek
27
Miasto
Tarnobrzeg
Neil popłakał się ze wzruszenia. Powiedział to, o czym marzy każdy dzieciak...
- Przyszliśmy cię uratować! -
Rozglądnął się... Co jego wujek do cholery tu robi?! Złapał go za rękę...
- Tak, to moja kobieta, ale o tym później, a teraz uciekamy, jasne? Tu nie jest bezpiecznie... - Rzekł nerwowym głosem.
Zaczął ciągnąć wuja w stronę samochodu.
 

kdVer

Nowicjusz
Dołączył
5 Kwiecień 2008
Posty
1 609
Punkty reakcji
27
Wiek
35
Snake przysiadł na najwyższym szczeblu by zapewnić sobie dogodną pozycję strzelecką. Znajdował się ponad dwa metry nad ziemią i był pewien, że uda mu się zdjąć każdego chętnego na zdobywanie jego przyczółka. Z zachodu powiał mocniejszy wiatr, poruszając gałęziami. Wtedy z tego samego miejsca usłyszał znowu kroki i zobaczył, że spomiędzy drzew wprost do niego nadchodzi powłócząc lewą nogą wróg o połowicznie zdartej twarzy i porwanym garniturze na sobie. Wycelował bez nerwów i oddał strzał - trafił w bark, co tylko na chwilę spowolniło atakującego, który zaraz ruszył jednak dalej. Przy oddawaniu drugiego strzału coś zatrząsło jego wieżą tak, że pocisk minął o centymetry głowę celu. Kiedy wszedł wyżej i wycelował na ugiętych nogach dla lepszej amortyzacji, tym razem trafił w sam środek czoła. Wróg padł i oparł się o drzewo z kapiącą z ust ciemną krwią.
Snake natychmiast spojrzał na podstawę drabiny - nacierał na nią całym ciałem otyły człowiek, bijąc tępymi ciosami obrzmiałych rąk i pchając brzuchem. Cała konstrukcja chwiała się lekko i nie było pewne czy ten jeden człowiek nie byłby w stanie jej wywrócić. Póki jednak był zajęty, nie patrzył nawet w górę, sapiąc i warcząc, dając Snake'owi chwilę na działanie.
Sprawdził magazynek - trzy wystrzelone naboje, trzy wciąż w bębenku. Cholera, zostawił dwie zapasowe zmiany w pudełkach w aucie.
[Trzy naboje w magazynku]

*****

Ściskając w każdej z rąk śrubokręt, Cornell zastygł w miejscu, chcąc zbadać zachowanie przeciwnika. W pomieszczeniu mimo wpadającego oknem światła było wciąż ciemno, jednak nikt nie byłby tak nieuważny by pominąć głośny dźwięk wydawany przez chodzący wciąż generator. Stojąc więc spokojnie, dostrzegł poruszający się po przeciwległej stronie pomieszczenia cień - powoli kierował się w jego stronę, idąc pod ścianą na prawo od drzwi wejściowych. Kiedy odszedł już wystarczająco daleko od drzwi ale jednocześnie bliżej do Cornell'a, ten szybko skoczył do leżącego na półce pistoletu. Wróg nie zareagował zbyt energicznie, pozwalając Cornell'owi złapać pistolet w biegu i stanąć w drzwiach. Wtedy pokracznymi krokami rzucił się w jego stronę, wybierając jednak dłuższą drogę. Przebiegł z rozczapierzonymi rękami koło generatora, zrywając kilka przewodów i wylewając na ziemię resztę ropy z kanistra, zrzucając słoiki, puszki i pudełka.
Jeden strzał, z tej odległości trafiłoby dziecko. Cornell wyciągnął przed siebie broń i wypalił, kładąc od razu na ziemię ciało z przestrzeloną czaszką.
Rzucił lekko na ziemię trzymane narzędzia i usłyszał kroki na górze i pytania:
- Co tam jest? To ty? - krzyczał Mort, który zjawił się pierwszy - Schodzę - krzyknął ale w tym momencie Cornell wynurzył się ze schodów, przecierając czoło wierzchem dłoni.
[14 naboi w magazynku]

*****

- Uratować? To wyśmienicie - wujek Neil'a szybko przebiegał po nich oczami.
- Ale wejdźcie, wejdźcie, zaraz zaparzę herbaty - nie bacząc na wyrazy twarzy ani protesty przybyłych cofnął się w głąb mieszkania. Uchylił drzwi z kuchni do pokoju:
- Widzisz Mya, jednak warto było czekać. Warto. Tak, warto. - odszedł od drzwi, złapał za czajnik, z którym poszedł do kranu, nie mógł jednak nabrać wody, nieważne ile kręciłby kurkami. Wtedy Mike zajrzał mimowolnie do pokoju obok i zobaczył, że na łóżku leży kobieta, Mya jak się zdawało, niska i otyła z jasnymi farbowanymi włosami. Szturchnął Neil'a ale wtedy wujek powiedział:
- Tak, tak, przywitajcie się z nią, niech nie leży tam całe dnie sama - kiedy posłusznie przeszli do pokoju, przestali dziwić się, że kobieta nie wyszła im na powitanie. Leżała tu na pewno od jakiegoś czasu, co więcej, leżała od tego czasu martwa. Po mieszkaniu zaczął teraz rozchodzić się zapach, na który przedtem nie zwrócili uwagi - zgnilizna. Cała trójka, skojarzywszy co widzą, cofnęła się pod ścianę, naciągając na nos ubranie i zaczęli natychmiast się wycofywać.
- I co, ucieszyła się? Oczywiście, że się ucieszyła - wujek siedział przy stole, patrząc za okno i mieszając łyżeczką kubek z czymś co nie było na pewno herbatą.
- Tak ostatnio, zrobiło się tu tak cicho. Tak cicho.. Ale wiecie, wiecie, myślę, że to dobrze działa, można pomyśleć, dogadać się, wszystko ułożyć. nawet z twoim ojcem się dogadałem, Neil. Drań siedzi pewnie teraz w Denver z jakąś nową kobietą i żyje tak jak może..No ale co ja wiem.
Alison ciągnęła Neil'a za rękaw, cofając się do drzwi wejściowych i szepcząc mu: "Lepiej już wyjdźmy", Mike zaczął odsuwać z drzwi meble.
- Co, nie możecie tam wyjść, tam jest źle, wszędzie jest źle. Zostańcie tu, tu jest spokojnie. Można pomyśleć, dogadać się, wszystko ułożyć. Zrozumcie, gdybym nie musiał tu siedzieć i jej - kiwnął głową do tyłu - pilnować, też bym poszedł. Co tam, dałbym wam kluczyki do samolotu, nawet sam bym was podwiózł. No ale nie mogę.
- Musicie tu zostać, z miasta nie ma dobrego wyjścia, na teren aeroklubu też nie wiadomo jak dojść, nic da się zrobić!
 

Vardamir

Sinner
Dołączył
30 Sierpień 2007
Posty
10 335
Punkty reakcji
26
Wiek
35
Miasto
Necrovalley
-Jeden z nich tu był. Chyba właśnie przed chwilą spieprzył nam generator. Spróbuje go naprawić, nie powinno to być trudne, ale ropę też nam wylał. - Cornell po wyjściu z pomieszczenia patrzył na wejście w zamyśleniu. - Uważam, że powinniśmy zwalać stąd jak najdalej. Potem się gdzieś zatrzymać. I się murem otoczyć. Są zbyt głupie, by z murem sobie poradziły.
Stał jeszcze chwilę w zamyśleniu.
-Cholera, nigdzie nie jest bezpiecznie. Niech każdy trzyma broń w pogotowiu! Trzymajcie się w grupach a jak nie macie nic do obrony to chociaż kij trzymajcie jakiś! I pilnujcie swoich pleców nawzajem, z dala od wszelkich podejrzanych miejsc się trzymajcie! - krzyknął w stronę ludzi.
-Niech ktoś mi pomoże zabezpieczyć budynek, potem wrócę do generatora.
 

Bishop986

King of Mars
Dołączył
3 Sierpień 2008
Posty
8 886
Punkty reakcji
70
Miasto
Kraina "By żyło się lepiej"
-Dzieki Bogu do zbyt inteligentnych to oni nie należą - powiedział sam do siebie spoglądając w dół wieżyczki.
Wychylił się lekko dokładnie nad grubasem atakującym ambonę. Muszkę skierował prosto na głowę napastnika. Odczekał chwilkę by trafić w moment kiedy grubas nie będzie trząsł wieżą i wystrzelił.
(jeśli się uda)
Snake rozglądnął się dokładnie po okolicy starając się dostrzec potencjalne zagrożenie.
(jeśli nie ma)
Szybko schodzi na ziemię i biegnąc udaje się do domku.
 

Caleb

VIP
VIP
Dołączył
3 Maj 2007
Posty
8 989
Punkty reakcji
206
Steven popatrzył niemrawo to na pijaczka, to na kierowcę. Wyglądał podejrzanie - ale on sam lepiej się prezentował. Czuł, że zimny wiatr daje się we znaki pomimo narkotykowego transu, w który zdążył już wejść podczas snu. Mrużąc oczy, jakby światła pick-up'a przeżerały mu czaszkę od środka, podszedł powoli.
- Te, panie, a gdzie pan właściwie jedziesz? Zabrałbym się z tobą, jeśli łaska.
 

kdVer

Nowicjusz
Dołączył
5 Kwiecień 2008
Posty
1 609
Punkty reakcji
27
Wiek
35
- Jasne - powiedział Mort. Przywołał ręką jednego ze stojących przy grupie chłopaków - siedemnasto, może osiemnastoletniego. Dał mu swój mały pistolet, który miał w kieszeni i poinstruował krótko, jak działa.
- Odpowiadasz za niego - pokazał palcem Cornell'owi i odszedł na dwór.
Chłopak oglądał broń i celował do lustra wiszącego obok. Zaproponował, by sprawdzili razem po kolei wszystkie pokoje, zaczynając od góry.
Strych był jednym dużym pomieszczeniem, z leżącymi na ziemi deskami pod jedną ścianą, starymi drzwiami i szmatami pod drugą. Nie znaleźli tu nic więcej ani ciekawego ani niepokojącego. Jedno okno poddasza wychodziło na jezioro, drugie na plac z autobusem. Zobaczyli, że po małym molo idzie powoli człowiek od nich ze strzelbą na ramieniu. Chłopak spojrzał przez brudną szybę i zapytał czy wyjdą na dach sprawdzić jaki jest stamtąd widok. Faktycznie, okno pozwalało wychylić się ostrożnie na stromy dach pokryty papą.
Zeszli na dół, sprawdzając dla pewności jeszcze wszystkie pomieszczenia - żadne nie przedstawiało już zagrożenia, wszędzie spotykali tylko zwykłe przedmioty domowego użytku. Woda w kuchni i łazience oczywiście nie była bieżąca ale Mort krzyknął z zewnątrz, że to nie będzie problemem.
Widząc, że wszystko zostało już sprawdzone, Cornell zszedł po schodach do piwnicy, nie zwrócił nawet uwagi, że nie mając co robić, chłopak idzie za nim.
Jeszcze raz minął półki i pozrzucane na ziemię przedmioty - wszędzie unosił się aromat ropy, która utworzyła schnącą już ale widoczną jeszcze długo kałużę. Podszedł do generatora i położywszy pistoletna nim, obejrzał szkody. Kabel doprowadzający paliwo został wyrwany z maszyny, zalewając wskaźniki i przyciski ropą. Z pomocą zacisku, może naprawdę dobrej taśmy klejącej czy po prostu nowego kabla, udałoby się uruchomić sprzęt ponownie. Niestety te kable, które znaleźli w piwnicy były za grube i nie pasowały ani na wejściu ani z drugiej strony. Przeszukiwanie piwnicy za małym zaciskiem przy ciemności też nie było łatwe, lepiej chyba sprawdzić w autobusie czy na górze, tak małą awarię usunie w parę minut jak tylko założy zacisk, uszczelni wszystko i poczeka aż ropa dotrze znów do pustego silnika. Wtedy usłyszał na górze rozmowę Snake'a z kimś z grupy i stwierdził, że jego strzelba zaginęła w międzyczasie - czy zabrał ją ktoś z obecnych, czy zgubiona gdzieś po drodze?

[14 naboi w magazynku; w torbie w autobusie: 2 zapasowe magazynki, rewolwer + 2 magazynki, łom, zestaw śrubokrętów, nóż sprężynowy, żyłka, składana wędka i osprzęt, 50 $]

*****

Mimo iż wieża kiwała się mocno, udało się Snake'owi odczekać na dobry moment i wypalić, trafiając wroga w policzek. Kula wyszła z drugiej strony, obryzgując suchą trawę posoką. Atakujący zawahał się i na chwilę przysiadł, po czym skierował się ku drabince. Nie mając czasu na uciekanie, Snake musiał wymierzyć drugi raz i strzelić. Tym razem trafił w głowę i przeciwnik padł na brzuch tak, że po chwili wszystko się uspokoiło i ucichło. Odczekał jeszcze chwilę, by uspokoić oddech, zszedł parę szczebli i zeskoczył na ziemię, po czym zerwał się do biegu by nie stać dłużej na tak wysuniętej pozycji. Dobiegł do reszty, która w dużej części wchodziła już do domu, wnosząc swoje rzeczy - tylko kierowca sprawdzał opony w autobusie, rozmawiając ze stojącym obok Mortem.
- Co tam się działo? - powiedział tamten, trzymając broń w opuszczonej ręce.
- Coś nam grozi? Widać nas z wieżyczki? - pytał.
Snake chwilę odetchnął i zaczął mówić.
Po zakończonej rozmowie, Mort polecił mu zabrać swoje rzeczy z samochodu do domu i sprawdzić czy wszyscy znaleźli miejsce, potem z innymi mężczyznami umocnić wejścia i przygotować się na nocleg.

[1 nabój w magazynku;w samochodzie: dwa zapasowe magazynki, nóż myśliwski, kilka baterii, przekąska, butelka napoju, 300 $]

*****

- A ty co, przecież mówiłem, że Black Diamond obok Calgary - ''współlokator'' Stevena wsiadł do kabiny, zamykając za sobą drzwi. Na to wsiadł do środka i kierowca, przed zamknięciem drzwi, mówiąc:
- No to opłate przewozową proszę i na pakę.
Steven spojrzał na tylną część samochodu - pod plandeką jaką była obciągnięta, leżały cienkie metalowe rurki i kilka plastikowych czarnych worków napełnionych czymś miękkim.

[jeśli płaci jedną tabletkę]

Obudził się rano, gdy samochód wtoczył się na duży teren budowy, poryty przez buldożery i koparki. Stanęli przy małym baraku z blachy i wtedy kierowca kazał Steven'owi znikać. Faktycznie, był w Calgary. Gdy wyszedł z terenu budowy, naprzeciwko zobaczył mały park, a w nim dziwną scenę. Na środku stały rozłożone stoły z jedzeniem wszelkiego sortu, grille, scena, namiot - wszystko porzucone i częściowo powywracane, jakby jeszcze nie dokończono przygotowań. Na końcu parku widniała umieszczona w starym budynku szkoła, tam jednak również nie widział nikogo, jedynym ruchem jaki faktycznie dostrzegł była stojąca na środku parku fontanna wyrzucająca wciąż w górę fale wody, czasem połyskującej dziwnym kolorem.

[2 ampułki, 3 tabletki, 10 $]
MIejsce pobytu - Steven
 

Bishop986

King of Mars
Dołączył
3 Sierpień 2008
Posty
8 886
Punkty reakcji
70
Miasto
Kraina "By żyło się lepiej"
Snake złapał głębszy oddech. Przyzwyczaił się już do wożenia tyłka samochodem i szybki bieg na 500 metrów lekko dał mu się we znaki. Jednak chwilkę później serce biło już normalnie a Snake nie czuł mocno efektów wysiłku. Normalnie nie lubił przyjmować rozkazów, ale skoro już zapisał się na wyprawę z tymi ludźmi to musiał utrzymywać pozory. Poza tym pomysł zabrania ze sobą tych rzeczy głupi nie był. Jednak sam pomysł nocowania nie przypadł mu do gustu dlatego postanowił porozmawiać z Mortem:
-Nie wiem czy zostanie tutaj jest dobrym pomysłem. Ja napatoczyłem się na dwójkę tych pokrak. W samym domu zaczaił się jeszcze jeden z nich. Może powinniśmy jednak wybrać inne miejsce?

-----------------
[1 nabój w magazynku;w samochodzie: dwa zapasowe magazynki, nóż myśliwski, kilka baterii, przekąska, butelka napoju, 300 $]
 

Vardamir

Sinner
Dołączył
30 Sierpień 2007
Posty
10 335
Punkty reakcji
26
Wiek
35
Miasto
Necrovalley
Cornell ruszył w poszukiwaniu potrzebnych przedmiotów. Po drodze zagadnął idącego z nim dzieciaka:
-Kręciłeś się po obozie trochę, co? Interesujesz się bronią? Nie widziałeś nikogo z rewolwerem wyglądającym jak strzelba? Długa lufa jak krótka strzelba i linka na ramie?
Sam przyglądał się w drodze ludziom, którzy byli uzbrojeni. A szczególnie dzieciarni. Dziewczynom buntowniczkom też chciał się przyjrzeć. I co bardziej podejrzanym facetom. Lepiej, żeby broń ten ktoś oddał po dobroci. O takie cacko nie łatwo. Kryzys czy nie, o swoje zamierzał walczyć. Na szczęście amunicji nie mógł całej ładować, więc trzymał przy sobie.
 

kdVer

Nowicjusz
Dołączył
5 Kwiecień 2008
Posty
1 609
Punkty reakcji
27
Wiek
35
Dzieci odpowiadały po kolei naiwnie - i Cornell nie wiedział, czy dlatego, że nic nie wiedziały, czy że nie chciały mówić - "żadnej broni proszę pana nie było takiej". Obserwacja ludzi także nie przyniosła wielu efektów, jeśli ktoś by zabrał broń, nie obnosił by się z nią. Zauważywszy jego skołowanie, po dłuższej chwili zbliżyły się do niego dwie dziewczyny - te które kontestowały początkowo słowa Morta. Podeszły, obejmując jedna drugą i pytały czy zgubił swoją zabawkę. Obejrzał je uważniej ale przy swym obcisłym ubraniu definitywnie nie mogłyby ukryć broni. Jedna udawała przez chwilę, że jest oburzona takim zachowaniem po czym gestem spoufalenia, podrapała Cornell'a po rękawie koszuli i powiedziała, że może coś wiedzieć ale nie wie czy warto pomóc.

*****

- No jasne, wskazujesz miejsce w promieniu 60 kilometrów, zapewniasz ochronę podczas nocnej podróży i jedziemy - powiedział z przekąsem Mortdo Snake'a. - Myślisz, że chcemy tu zostać choćby noc? Nie. A jak sobie wyobrażasz jazdę po nocy, jeśli wpadniemy na kogoś po drodze, wypadek i jesteśmy zdani na pastwę losu - podnosił stopniowo głos by w końcu się uspokoić i dokończyć - Nie przemyślałeś tego pewnie do końca, zrozumiałe. Dzisiaj lepiej zostać w środku, z tyloma rękami do pracy możemy umocnić wszystkie wejścia i przeczekać do rana.
Potem polecił a właściwie kazał Snake'owi iść i pozdejmować wszystkie drzwi spomiędzy pokojów by mieć je w zapasie jako wzmocnienia.
Snake w domu był zdezorientowany przez ciągły ruch, bieganinę, krzyki i rozgardiasz, ciągle ktoś go przesuwał i przeszkadzał w pracy tak, że musiał ich w końcu ustawić.
 

Bishop986

King of Mars
Dołączył
3 Sierpień 2008
Posty
8 886
Punkty reakcji
70
Miasto
Kraina "By żyło się lepiej"
Snake mocno zdenerwował się słowami faceta. Nie był przyzwyczajony aby ktoś zwracał się do niego podniesionym głosem. Tym bardziej gdy robił to jakiś wiejski dziad.
-Nie wiem czy ty rozumiesz co się na świecie dzieje, ale my i tak jesteśmy zdani na siebie. Po drugie w drodze zawsze jest możliwość ucieczki. Nie jedziemy przez dżunglę tylko przez w miarę otwarty teren zawsze będzie możliwość żeby chociażby zawrócić. Tutaj siedzimy w zamknięciu a samochody, które są naszą jedyną drogą ucieczki stoją na zewnątrz narażone na atak. Ehh... A co ja ci dziadku będę tłumaczył. Dostała ci się fucha po wypasaniu krów... Idę po te drzwi, oby nie były drzwiami do twojego grobu. - powiedział.
Następnie mocno wkurzony szedł aby wziąć się do pracy. W myślach przeklinał tego całego "generała". Wiedział, że wie więcej o takich sytuacjach niż dziad oderwany od pługa, ale zdecydował się na konspirację więc musiał grać w te gierki. Po drodze zaczepił parę osób z pytaniem:
-Ma ktoś fajki na sprzedaż?
(później)
Wziął się do roboty. Po zrobieniu sobie miejsca do pracy wykonał zadanie. Drzwi zaniósł tam gdzie chciał tego Mort.
Potem idąc koło niego nie mógł się powstrzymać. Zatrzymał się i salutując wojskowym głosem oznajmił:
-Zadanie wykonane Panie Generale.

[1 nabój w magazynku;w samochodzie: dwa zapasowe magazynki, nóż myśliwski, kilka baterii, przekąska, butelka napoju, 300 $]
 

Vardamir

Sinner
Dołączył
30 Sierpień 2007
Posty
10 335
Punkty reakcji
26
Wiek
35
Miasto
Necrovalley
Cornell uśmiechnął się. Zrozumiał, że trochę zbyt rzeczowo podchodził do sprawy. Poza tym nastolatki mogły trochę mieć mu za złe wcześniejsze zachowanie, więc teraz będzie musiał zachowywać się całkiem inaczej, by je ułagodzić. Poza tym, jaki by go chory burdel nie otaczał, lubił swoją broń. Niech sobie ludzie szaleją, ale on zawsze znajdzie czas by się zająć swoją bronią.
Pora trochę milej do ludzi - pomyślał.
-Oczywiście, że warto. Nie jestem typem niewdzięcznika.
[14 naboi w magazynku; w torbie w autobusie: 2 zapasowe magazynki, Pistolet Jericho + 2 magazynki, łom, zestaw śrubokrętów, nóż sprężynowy, żyłka, składana wędka i osprzęt, 50 $]
 

kdVer

Nowicjusz
Dołączył
5 Kwiecień 2008
Posty
1 609
Punkty reakcji
27
Wiek
35
Mort podszedł do Snake'a tak, że dzieliło ich kilkanaście centymetrów i patrząc mu w oczy wycedził powoli:
- Póki co, przybłędo, jesteś tu z nami. Mogliśmy cię olać i zostawić żebyś zdychał pod miastem, pewnie nawet byś nie zauważył jak w nocy by cię podeszli. Tak długo jak nie masz jaj wyruszyć samemu w swoją drogę, będziesz słuchał i trzymał swoje uwagi dla siebie.
Uznając najwidoczniej, że temat został zakończony, odwrócił się i splunął. Potem potarł sparzoną słońcem głowę i rozejrzał się po okolicy. Wiedział, że nie ma zbyt wielu zdatnych ludzi dlatego stojąc tyłem dodał już spokojniej:
- Jutro i tak będzie po twojemu, teraz trzeba porozsadzać ludzi, dać im odpocząć i zabezpieczyć dom. Podstaw pojazdy bliżej drzwi - dodał, jakby pamiętając przestrogę Snake'a. Potem sam poszedł na tył budynku, w stronę pomostu. Gdy mijał róg domu krzyknął jeszcze:
- To teraz się wykaż, dowodzisz dzisiaj - i nie martw się i tak nikogo nie namówisz na wyjazd.
Snake obejrzał się wkurzony i zobaczył jak Cornell rozmawia z dziewczynami.
"Ten dostał fajną fuchę" - pomyślał zły.

********

- Chcesz nam wisieć przysługę? -
i dziewczyna roześmiała się, mrugnąwszy do koleżanki. - Więc tak będzie. Widziałam jak jakaś słodka parka poszła tam - wskazała ruchem głowy na zaczynające się na północnym skraju podwórka chaszcze
- No a chłopak nosił jakiegoś gnata, może chcieli się pobawić, w ten albo inny sposób... Ale czy przypadkiem nie miałeś siedzieć teraz w piwnicy i zajmować się czymś pożytecznym?- pokazała Cornellowi przekłuty język i odwróciła się po czym odeszły do autobusu, na którego masce usiadły gadając o byle czym.
Krzaki rozciągały się dalej na terenie opadającym lekko w dół i Cornell zobaczył, że faktycznie, tu i ówdzie trawa była zgnieciona a niektóre gałązki nadłamane.
 

Bishop986

King of Mars
Dołączył
3 Sierpień 2008
Posty
8 886
Punkty reakcji
70
Miasto
Kraina "By żyło się lepiej"
Snake na początku miał ochotę zrobić burakowi dodatkowy uśmiech na szyi, ale wziął głębszy oddech i przekalkulował w myślach:
-Koleś to idiota. Już teraz kupuje część moich pomysłów. Dobrze wie że mam rację, ale musi być chociaż trochę według jego planów żeby nie musiał się przyznawać, że nie wie co robi. Oj będzie się w nocy działo...
Snake miał złe przeczucia. Chciał bezpiecznie opuścić ten cholerny domek i spadać w rejony, które uznałby za bardziej bezpieczne. Tymczasem wziął się za ustawienie samochodów. Autobus ustawił po lewej stronie domku (patrząc od strony drzwi wejściowych). Było tam wystarczająco dużo miejsca a dodatkowo autobus ustawił tak, iż ludzie uciekający przednim wejściem mogli z ganku bezpośrednio wbiegać przez drzwi pojazdu. Swój samochód ustawił tuż na przeciw drzwi wejściowych, gdyż chciał mieć do niego łatwy dostęp. Przeładował magazynek tak aby mieć amunicji pod dostatkiem a ekstra nabój schował do kieszeni. Następnie zaczął zwoływać ludzi mających pełnić wartę. Chciał wiedzieć ilu ludzi ma do dyspozycji, jakim sprzętem dysponują i popatrzeć na ich gęby bo idiotę z bronią można było poznać już po twarzy. Modlił się aby wszyscy nie okazali się cowboyami.
-Wartownicy do mnie!

[1 nabój w kieszeni, jeden zapasowy magazynek, nóż myśliwski, kilka baterii, przekąska, butelka napoju, 300 $, pistolet (naładowany cały magazynek)]
 

Vardamir

Sinner
Dołączył
30 Sierpień 2007
Posty
10 335
Punkty reakcji
26
Wiek
35
Miasto
Necrovalley
Miał ochotę odpowiedzieć, że sam wie co jest pożyteczne. Ale zachował to dla siebie.
Cornell rozglądał się w koło. Szukał jakiegoś kija, kawałka porąbanego drewna. Gdy znalazł wcisnął sobie za pasek koło pośladka i ruszył w wskazaną stronę. Skradał się najciszej jak mógł. Jeśli zobaczy, że ktoś trzyma jego broń zamierzał uderzeniem w głowę drewnem pozbawić przytomności. Nie lubił złodziei, i postanowił pokazać, że lepkie ręce to nic dobrego. Smarkacze go rozzłościły. Zwłaszcza, że teraz będzie miał na głowie dwie małolaty. Jeśli natomiast nie będzie w stanie zbliżyć się wystarczająco niezauważony planował po prostu suchym rozkazem kazać im wracać do ludzi. I bez słowa wyrwać broń gdy będzie wystarczająco blisko. Liczył, że dzieciak uwierzy, że Cornell nie zwróci uwagi na broń.
 
Status
Zamknięty.
Do góry