witam wszystkich, to może ja też opiszę co mnie spotkało. Właściwie to zawsze wierzyłem w duszę opuszczającą ciało, taki sobie byt, który powracał do Boga po śmierci, ale generalnie nie wracał. Aż tu pewngo dnia, mieszkając u babci przeglądaliśmy zdjęcia i natknąłem się na zdjęcie prababci - wydawała mi się znajoma jak diabli, choć nie podobna do nikogo z rodziny, za chwilę przypomniałem sobie gdzie ją widziałem: pewnego słonecznego dnia byliśmy na podwórku, mając jakieś 4 lata bawiłem się z kolegami gdy jeden przyniósł kasę na lody dla wszystkich, a że lodziarnia była blisko no to dawaj - rzuciliśmy sięna "kręcone", ale gdy wszyscy ruszyli mnie przytrzymała za ramię jakaś kobieta, powiedziała że babcia prosiła by się mnązaopiekowała. Jako dzieciak stwierdziłem że ok, skoro babcia prosiła... a że babcia miałą w cholerę koleżanek to łyknąłem , trochę lodów było szkoda... Za chwilę owa kobieta powiedziała że powinienem pójść do domu. Więc poszedłem, jak się później okazało dzieciarnia dostałą jakiegośchoróbska od tych lodów, z czego jeden koleś zmarł... nie muszędodawać że kobieta wyglądał indentycznie jak moja nieżyjąca prababcia... Drugi przypadek to w dniu śmierci mopjej babci zjawiła się mi we śnie - obudziła mnie znikając, za chwilę usłyszałem telefon, dzwonił tato, że babcia 20 minut wcześniej zmarła, brat ją reanimował, ale nic to nie dało, miała raka, którego przede mną zatajono, bo bardzo byłem przywiązany do babci. Zresztą do dziadka też, kiedyś, mieszkając na stancji - w małej dobudówce, mając na stanie psa i kota właścicieli domu (zwierzaki czekały na mnie pod drzwiami licząc na obiad ze mną) - wracając do domu zauważyłem że kot się jeży i nie włazi, pomyślałam - głupie bydle, potem jamnik, który generalnie był dość tępy, wlazł do przedsionka i nagle zwiał z piskiem... no to się zastanowiłem lekko - mówię złodziej albo co, a że bardzo płochliwy nie jestem, a mając w łąpie cięzki statyw, wszedłem raźno do środka, złodzieja nie było, za to na łóżku siedział mój nieżyjący dziadek... masakra, nogi mi się ugięły, cofnąłem się, zamknąłem drzwi i pojechałem do dziewczyny na noc- wyszło siedem nocy zanim tam wlazłem spowrotem, przyjeżdżałem tylko doakrmić zwierzaki na dworze... najdziwniejsze jest to że dziadek wyglądał ładnie i relatywnie młodo - wesoło, patrzył na mnie i kiwał głową, jakby troche zskoczony ze go widzę, ale zadowolony. Właściwie nie wiem dlaczego nawiałem, generalnie niewielu rzeczy sięboję, swój strach ograniczam do obaw o kogoś z bliskich. Jednak chyba umysł ludzki nie jest przygotowany na coś takiego.
Kolejna sytuacja - mieszkałem na innej stancji, w bloku u starszej sympatycznej pani, która trochę mnie jak wnuka traktowała, spałem w pokoju gdzie zwykle przesiadywał jej nieżyjący od jakichś 20 lat mąż. Pewnej nocy obudziła mnie czyjaś obecność, otwieram oczy a na moim krześle od kompa siedzi facet, przystojny, około 40-tki - gapi się, i nic, no ja się na niego gapię, ale myślę że to sen, tak przez dobre 10 minut, zacząłem się niepokoić, co się kurczę dzieje, no ale co tam, póki siedzi to ja też leżę i nic nie mówię, tak po dłuższym czasie chyba zasnąłem. Rano przyjąłem że to był sen, ale nie dawał mi spokoju, faceta w życiu nie widziałem, opowiedziałem o tym mojej przybranej babci, a ona na to że sięto zdarza, to jest jej mąż, czasem przyłązi, poprzednich najemców spłoszył - jakąś parkę
. Pokazała mi zdjęcia - ten sam facet tyle że wyglądał na 40 lat, a zmarł mając 45 na raka bodajże jelita. Nie pamiętam. Miałem trochęproblem z zaśnięciem później, ale wiecej nie przylazł.
Z kolei mój ojciec zobaczyłswojego zmarłego przed kilkoma dniami sąsiada na działce, przechadzającego się między grządkami, które kochał bardziej niż żonę. Inna opowieść to cudza, niedaleko kołobrzegu, w poradzieckim garnizonie w jednym z budynków koszarowych podczas sasiedlania i adaptacji na mieszkania pojawiał się żołnież blady jak kreda, w ruskim mundurze z giwerą na pasku, ale bez nóg (niewidoczne) jak ktośszedł ten prostował łapę i mówił: "nie lzja" Kilka osób spadło ze schodów, były jakieś egzorzcyzmy, ktoś opowiadał ze zginąłtam wartownik gawiąc się granatem na warcie.
I powiedzcie mi jak tu kurczę nie wierzyćw duchy. Oczywiście mozna wszystko wytłumaczyć zwidami, urojeniami, halucynacjami, ale czy na pewno dobrze rozpoznajemy to co widzimy? może po prostu to czego nie potrafimy zrozumieć, udowodnić czy nawet powtórzyć tłumaczymy w najłatwiejszy sposób? usterką mózgu?
Moje doświadczenia są prawdziwe, nie mam powodu zwijać, by mieć czytelników - gdyby mi zależało napisałbym książkę fantasy i też by ludzie czytali. Po porstu chciałem sięz Wami podzielić tym co mnie spotkało. Rozmawiałem z wieloma ludźmi, w tym psychologiem i psychiatrą. Co zadziwiające psychiatra nie wykluczył prawdziwości tych sytuacji, a psycholog powiedziałże to stres
Z kolei znajomi mieli podobne widziadła. Kolegę zatrzymał przezd przejściem starszy pan, gdy ten prawie wlazł pod kołą autobusu, potem się okazało że to jakiś zmarły znajomy jego matki - znalazł go na zdjęciach. Po krótkim dochodzeniu okazało się że prawdopodobnie był to jego ojciec
Jak w serialu brazylijskim... No nic, pozdrawiam wszystkich i liczę że nie zanudziłem...