Ja przez 17 lat kąpałem koleżąnkę średnio 3,4 razy w tygodniu (koleżankę z czasów podstawówki) i to jeszcze ponad 7 lat gdy sam miałem już żonę, serio. 17lat żyła jeszcze po wypadku, na szczęście mogła mówić, słyszała, widziała, opuścili ją wszyscy, zwłaszcza rodzina. Została sama z dziadkiem, który nie wyrabiał bo był za słaby. Koleżanka zmarła na białaczkę, chyba można to nazwać dobrym losem. Jaki wstyd pomagać? Wstydzić powinni się tylko Ci, którzy opuszczają tych - którzy sami już nic nie mogą, opuszczają bo... tak jest łatwiej, wygodniej. Nie czailem się z niczym, żaden to wstyd, wstyd to być znieczuloną qurfą która obojętnie przejdzie obok.