Czy wydziarany to dziwak? Nie wiem, wiem jednak że normalny raczej nie, bo zachód tak od kilku lat zaczyna się separować od tej nowej rasy, wydziaranej od stóp po szyje. Co raz więcej ludzie na zachodzie ma problemy z pracą gdy dziar za dużo na sobie. Do Polski to jeszcze nie doszło, w Polsce jak zawsze wszystko "za murzynami", zatem zanim zda sobie polska kilentela jaką sobie krzywdę dziarami narobiła - upłynie jeszcze kilka lat. Oprócz problemów z pracą jest też dużo problemów ze znalezieniem trwałego związku. Ludzie, zwłaszcza w przedziale wiekowym 30-45 nawet już się nie kryją z tym, że wydziarańców nie chcą. No bo - pomyślcie - kim jest człowiek który pisze po sobie długopisem? Co ten człowiek chce sobą ogłosić, rozgłosić, reprezentować oprócz głupoty, której w 90% przypadków do końca życia już nie ukryje? Bo to modne, ładne? Taaak? A za lat 10-20 też będzie ładne, gdy skóra się zestarzeje, zmarszczy i nie będzie tego szitu czym przykryć?
Wiecie, jak działają małe firemki tu u mnie za granicą? Z dziarami roboty nie dostaniesz. Dlaczego? Dlatego że strach takiego poqurvieńca wysłać do jakiejś babci lat 70 w celu naprawy klimatyzacji. To bardzo źle świadczy, gdy coś takiego reprezentuje firmę dlatego, cicho i dyskretnie takim ludziom za współprace się dziękuje. To wszystko? Nieeee, mądre, ustawione, fajne, kumate, dorosłe kobiety takim panom także najczęściej dziękują, wtedy, taki wydziaraniec sobie z "renią" urzęduje lat ile wytrzyma a potem "pedałkuje" z innym wydziarańcem.
Piękno człowieka zawsze było najpierw w człowieku a potem ciało to piękno reprezentowało. Nic człowiek nie musi poprawiać, klasyczny, taki jaki się urodził jest najśliczniejszy a era kosmitów ? No cóż, nie każdemu dane jest posiadać mózg.
Pamiętacie może, jakie branie miały "koksy" w latach 90??
Koksy = panowie żyjący na siłowniach.
I w co się to obróciło?
80% koksów po 2 dekadach nadal bez dzieci i żon?
No i z wydziaranymi będzie identycznie, bo normalny człowiek już tak ma, że głupota z czasem przemija. Potem zaczynamy omijać innych głupich.