Kensh:
Jeśli nie chcesz pomocy, to Twoje wołanie o nią mija się z celem. Inna opcja nie istnieje. Albo wizyta u psychiatry lub psychologa, albo poddajesz się temu, co czujesz. Na 80% Twoje myśli zostaną zrealizowane. W psychiatryku nie wylądujesz, nie martw się o to. "Zamykani" tam są jedynie obłąkani, niebezpieczni - którzy raczyli spróbować tego, co czujesz, oraz po nieudanych próbach samobójczych. Schizofrenicy, jako ci drudzy, również, ale w epizodach, gdy ich problem jest najintensywniejszy, czyli gdy mogą komuś zrobić coś złego (lub sobie). To jest mój ostatni post do Ciebie w tym temacie i najlepiej będzie, jeśli sam sobie w końcu uświadomisz, że to Twoja psychika - nikt inny nie ma w nią względu. Leki mogą zneutralizować ten problem. Ukryć go. Aby go totalnie zniszczyć, musi wystąpić kooperacja leków z psychoterapią. O ile faktycznie coś u Ciebie występuje, a sądzę, że w tym wypadku warto bardziej zajść na wizytę niż ryzykować skrzywdzeniem kogoś i wylądowaniu w psychiatryku a potem na kilkunastu latach w więzieniu (bo ani 25 lat ani dożywocia byś nie dostał, gdyby stwierdzono u Ciebie niepoczytalność - a do tego wszystko prowadzi, na chwilę obecną jest w miarę w porządku). Możesz sobie kogoś poprosić, by się czymś za Ciebie zajął. Poszedł do sklepu, odrobił lekcji, umówił Cię nawet z dziewczyną, która Ci się podoba, czy zabił kogoś. Ale w Twój umysł nikt nie wniknie i nikt go nie naprawi - możesz to zrobić jedynie Ty, a inni mogą Ci wskazywać drogę. Ja i Czarny Lokaj to właśnie robimy, jednak negujesz jedyną rozsądną opcję. W ten sposób zbyt daleko nie zajedziesz.
Czarny Lokaju: Dostałem lek na pierwszej wizycie. I ostatniej jednocześnie. Jednak to jest już inna sprawa i nie twierdzę tutaj, że psychiatrzy to idioci.