Brak reakcji ze strony graczy, poza Qonem więc akcja podąża według jego posta.
Ulice pomitainskiego portu tonęły w srebrzystym świetle księżyca. Lekki wiatr wiał od morza, a niskie fale kołysały statkami. Słychać było jedynie okrzyki i przyśpiewki pijanych marynarzy, przecinane upomnieniami strażników miejskich. Cztery postacie szybko przemierzały doki rozglądając się wokół. Zupełnie jakby czegoś szukały. Drewniane kładki skrzypiały i trzeszczały po ich stopami. W końcu Conrad wskazał palcem na jeden ze statków: "Jest" powiedział do pozostałych towarzyszy.
Wszyscy udali w kierunku małego jednożaglowego statku. Na ich twarzach widać było lekkie rozczarowanie, bo nie tak wyobrażali sobie statek samego Allende. Po pokładzie przechadzał się jeden marynarz. Na widok przybyszy krzyknął: "Kto idzie?" oświetlił trap prowadzący na Albatrosa i spojrzał na twarze nocnych gości. Po czym uśmiechnął się lekko i rzekł, w kierunku Mii:
- Pięknie załatwiłaś tego pyszałka Drake'a mała! Chodźcie za mną.. - marynarz ruszył w kierunku kosztelu rufowego - Musicie jednak uważać na niego. Jest rozjuszony, bo inaczej sobie to wyobrażał. Chyba nie sądził, że będziecie tak dobrzy. Może się mścić więc miejcie się na baczności. Nie stójcie tak! Chodźcie!
Marynarz uchylił drzwi, czwórka kompanów zdołała usłyszeć:
- Kapitanie, są już!
Po czym otworzył drzwi do kajuty. Kajuta okazała się lekko zadymiona, oświetlona jedynie migotliwym światłem świecy umieszczonej na stole pośród rozwiniętych map. Przy stole siedziały dwie osoby. Studiujący mapy William oraz patrzący w kierunku przybyłych spode łba Drake. Wielkolud ze skrzyżowanymi na piersiach rękoma, kopcąc fajkę wpatrywał się ze szczególną złością w Mię.
- Zapraszam zapraszam! - ponaglał William - Jake zostaw nas! - marynarz zamknął drzwi - Nie dziwcie się tak wyjaśnię Wam po co to wszystko. Musieliśmy sprawdzić czy się nadajecie. Wyszło lepiej niż się spodziewałem - zachichotał O'Connor. - Prawda Drake?
- Zamilcz! Nie będę tego słuchał! - olbrzym wstał i lekko kuśtykając ruszył w kierunku drzwi, wysyczał tylko przez zęby tak by William nie słyszał - Jeszcze się z Wami policzę - trzasnął drzwiami.
William westchnął i mówił dalej.
- Wybaczcie mu. To gwałtownik, ale dobry pirat. Przejdźmy jednak do tego co mam do zaoferowania. Musicie wiedzieć, że teraz już nie ma odwrotu. Albo jesteście z nami albo przeciw nam. Jeśli przeciw, czeka Was Otchłań. - zamilkł na chwilę. Po czym wręczył Mii zwinięty pergamin. - To jest plan morskiej podróży statku Claymore. Statek wypływa jutro o świcie. Na jego pokładzie znajdą się emisariusze z Montaigne. Kobieta i mężczyzna - małżeństwo Veronica i Sebastien Leguex, wraz z służbą. Waszym zadaniem jest niepostrzeżenie dostać się na pokład i zdobycie pewnej skrzynki. W niej znajdują się dokumenty handlowe. Chodzi o handel morski na linii Avalon Montaigne. Jak się domyślacie wiedza o transporcie jest niezwykle cenna dla przedstawicieli naszego fachu. Dlatego ważne byśmy to my byli w posiadaniu kopii tych dokumentów. Musicie w jakiś sposób przekraść się na statek i zdobyć te dokumenty i równie niepostrzeżenie uciec. Nie ważne czy ktoś umrze, ważne by nikt nie dowiedział się o zniknięciu dokumentów. Wszystko co zgarniecie przy okazji należy do Was. Wczesnym rankiem po pierwszym dniu podróży podpłyniemy po Was Albatrosem. Będziecie wtedy w okolicach przesmyku Balig.- wskazał miejsce na mapie - Tam zwykle statki stoją i czekają aż opadnie mgła, bo to zdradliwe wody, a pływanie we mgle dla monteńczyków to zbyt wielkie wyzwanie. Zapewne rozumiecie, że jeśli Wam się nie uda opuścić statku na czas to wypłyniecie na pełne wody i przesiadka na Albatrosa nie będzie już tak łatwa. Pytania?