Zapytałam go z ciekawości, bo sama nie spotkałam się jeszcze z takim osobnikiem płci męskiej, co luźno się wypowiada na ten temat, ale nie ma tam żadnej wrogiej sugestii.
Teoretycznie powinni się bronić, ale to wygląda w sposób "osłona rękami". Mówię o tych, których znam, bo wiem jak było. Oni po prostu nie lubią się bić i może nie tyle co nie potrafią, ale mają wewnętrzną blokadę przed uwolnieniem większej siły, a tę blokadę znam z autopsji. Sama też nie potrafię nawet jeśli się zdenerwuję bardzo.
Ja też nie biorę udziału w bójkach i nie daję się sprowokować. Trudniej jest zachować spokój po alkoholu, aczkolwiek mi się udaje. Czy to znaczy, że jestem gejem? Nie. Być może wniosek powinien się taki nasunąć, że wbrew opinii ogółu geje mają więcej rozumu we łbie.
A czy powinni mówić o swojej orientacji?
Raczej nie powinni, bo to nie jest coś co muszą robić, ale mogą. To już zależy od jednostki.
A czy ja mówię o swoich preferencjach seksualnych na lewo i prawo? Nie. Nie mówię wszystkim wokół, co lubię i co w zasadzie może być dla mnie jedynym bodźcem do osiągnięcia jakiegoś tam podniecenia seksualnego, nie biorę udziału w żadnych paradach i nie robię z siebie idioty. Tak samo oni nie powinni. Jeśli w trakcie rozmowy ktoś zapyta, ok. Ale skoro nikt o coś nie pyta, po co odpowiadać na niezadane pytanie? Jedyna opcja jaka mi przychodzi do głowy to popis i przechwałki, że jest się innym.
I takich ludzi nie lubię nie ze względu na orientację seksualną, tudzież preferencje, ale ze względu na jakość ich umysłu
Nie chciałbym zadawać się z gejami nie dlatego, że ktoś pomyśli, że też jestem homo, ale z powodu swego rodzaju obrzydzenia.
Utrzymywać z nimi kontakt nikt Ci nie karze. Jest różnica pomiędzy grzecznym wypowiedzeniem słów: "wybacz, ale staram się unikać takich jak Ty" a wszczęciem bójki i podzieleniem się obelgami, nie sądzisz? Jeszcze lepiej będzie, jeśli nic nie powiesz. Osoby, których nie lubię bardzo rzadko mają do czynienia z usłyszeniem moich słów skierowanych do nich. Czasem sytuacja tego wymaga, mojego kontaktu z nimi, choć ich unikam. Mogę ich nie lubić, mogę im mówić, co o nich myślę. No może nie tak dosłownie. Ale to nie oznacza, że jestem jak gówniarz z podstawówki znajdujący wśród reszty rówieśników kozła ofiarnego, którego każdy będzie się bał dotknąć, bo to będzie oznaczało "odziedziczenie" tak zwanych zarazków, nieistniejącej wszawicy, bądź kiły, czego pojęcia w zasadzie ci mali ludzie nie znają.
Prawdziwy ,pewny siebie mężczyzna,pewny swojej męskości nie będzie miał problemu z żadnym gejem.
No nie wiem. "Prawdziwy mężczyzna" to pojęcie względne. Dla jednych oznacza człowieka z ponad 25-centymetrowym fiutem, dla innych świetnie zbudowanego gościa na kształt Pudziana, dla jeszcze innych posiadającego Ferrari w garażu, dla Ciebie człowieka mającego głęboko w poważaniu czyjeś upodobania seksualne. Zatem ilu jest ludzi, tyle jest poglądów. Według Twojego punktu widzenia powinienem się czuć wręcz samcem alfa, a w rzeczywistości mam na to, przysłowiowo, wyj*bane. Tak, wiem, że zaraz dostanę warna za gwiazdkę w tym szlachetnym wyrazie od samego Fra*'a.