Jan Stanisław
Nowicjusz
Wymyślenie
Wymyśliłem ulicę na której bzy rosną,
W wymyślnym rozkrzaczeniu i o barwach bieli,
Na balkonach zakwitną kwiaty wczesną wiosną,
Wszystko skryte przed ludźmi by nie oniemieli.
Wymyśliłem ulicę, wymyśliłem ciebie,
Zamieszkałaś tam właśnie w wymarzonym domu,
Nikt nie znajdzie adresu (a adres jest w niebie),
I razem się będziemy kochać po kryjomu.
Dojście księżyc oświetli gdy w porze wieczoru,
Spotkamy się jak co dzień chociaż tylko we śnie,
Ja spotkam twoje dłonie, w oczach źdźbła humoru,
Zapadniemy się w miłość. Razem. Jednocześnie.
Żaden się tu przygodny przechodzień nie zbłąka,
W mgłach czułości się splotą i serca i dłonie,
I już żadna nas senna nie spotka rozłąka,
Czasami nas odwiedzi gwiazda na balkonie.
Cienie nocy wzajemnie okryją nam nagość,
Gdy się z mgieł odkopiemy w miłosnym zapale,
Cichy księżyc oświetli twojej twarzy radość,
I w śnie cichym zobaczysz wyśnione oddale.
Pełna westchnień, skojarzeń, ułożonych ściśle,
Wymyślonej ulicy lokatorka dzika,
Istniejesz przecież tylko w mej głowie, zamyśle,
I nie ma cię naprawdę. Lecz obraz nie znika.
Wymyśliłem ulicę na której bzy rosną,
W wymyślnym rozkrzaczeniu i o barwach bieli,
Na balkonach zakwitną kwiaty wczesną wiosną,
Wszystko skryte przed ludźmi by nie oniemieli.
Wymyśliłem ulicę, wymyśliłem ciebie,
Zamieszkałaś tam właśnie w wymarzonym domu,
Nikt nie znajdzie adresu (a adres jest w niebie),
I razem się będziemy kochać po kryjomu.
Dojście księżyc oświetli gdy w porze wieczoru,
Spotkamy się jak co dzień chociaż tylko we śnie,
Ja spotkam twoje dłonie, w oczach źdźbła humoru,
Zapadniemy się w miłość. Razem. Jednocześnie.
Żaden się tu przygodny przechodzień nie zbłąka,
W mgłach czułości się splotą i serca i dłonie,
I już żadna nas senna nie spotka rozłąka,
Czasami nas odwiedzi gwiazda na balkonie.
Cienie nocy wzajemnie okryją nam nagość,
Gdy się z mgieł odkopiemy w miłosnym zapale,
Cichy księżyc oświetli twojej twarzy radość,
I w śnie cichym zobaczysz wyśnione oddale.
Pełna westchnień, skojarzeń, ułożonych ściśle,
Wymyślonej ulicy lokatorka dzika,
Istniejesz przecież tylko w mej głowie, zamyśle,
I nie ma cię naprawdę. Lecz obraz nie znika.